Więcej pomocy, dopóki nie wyjdzie od tego darmozjada: Powiedziałam córce, żeby była samodzielna

polregion.pl 1 godzina temu

Dawno temu, w małym mieście pod Krakowem, życie naszej rodziny zatrzęsło się nie od sporów między mną a moim mężem, ale przez zięcia, którego córka przyprowadziła do domu. Ten człowiek, Wojtek, był ucieleśnieniem lenistwa i nieodpowiedzialności. Od ponad roku nie miał stałej pracy, zadowalając się dorywczymi zajęciami, a resztę czasu spędzał, leżąc jak król. Nasza córka, Kinga, dźwigała cały ciężar utrzymania rodziny, wychowując bliźniaki, będąc na urlopie macierzyńskim. A on? Jakby nie istniał.

Oczywiście, Kinga nie mogła pracować na pełny etat dzieci wymagały ciągłej opieki. Zaoferowałam pomoc, ale pod jednym warunkiem: nie dam ani złotówki, dopóki nie rozwie się z tym darmozjadem. Pomaganie jej oznaczałoby utrzymywanie także jego. Nie zamierzałam dłużej finansować czyjegoś próżniactwa.

Od początku nie znosiłam Wojtka. Miałam nadzieję, iż Kinga się opamięta. Niestety wzięli ślub. Młodość, miłość, złudzenia wszystko to zamąciło jej rozum. A teraz musimy zbierać żniwo ich decyzji.

Z mężem oddaliśmy im mieszkanie po babci. Wcześniej wynajmowaliśmy je, co stanowiło nasze dodatkowe źródło dochodu na emeryturze. Młodzi nie mieli jednak na czynsz, więc ustąpiliśmy. Poprosiłam tylko o drobny remont, by dzieciom było wygodnie.

Wtedy Wojtek pokazał, kim jest:
Nie będę się tym zajmował. Nie jestem złotą rączką, tylko intelektualistą. Niech robią to fachowcy.

Ale za jakie pieniądze, pytam? Nie zarobił choćby na śrubokręt. Umie tylko filozofować i narzekać na pecha. Praca wieczorami? Nie. Weekendy? Trzeba odpocząć. Przywykł, iż wszystko mu się należy.

Kiedy powiedziałam wprost, iż jest nierobem, obraził się. Jest pani niesprawiedliwa. A Kinga? Zamiast mnie choć trochę wesprzeć, rzuciła:
Przez panią znowu się pokłóciliśmy. Po co się pani wtrąca?

Postanowiłam się odciąć, ale ostrzegłam ją: skoro sama wpadła w tę sytuację, niech teraz radzi sobie sama. Niech nie wyciąga ręki po pomoc. Gdy jednak dowiedziałam się, iż spodziewa się bliźniaków, serce mi pękło. Myślałam, iż Wojtek się ogarnie, ale nic. Wszystko spadło na nas. Skończyliśmy remont, szukaliśmy łóżeczek, choćby jeździliśmy z Kingą do lekarza. A on? Jak zawsze na kanapie przed laptopem.

Kinga starała się, jak mogła, ale widać było, iż zaczyna rozumieć, z kim związała życie. Wspólnymi siłami doprowadziliśmy mieszkanie do ładu. Wszystko zrobiliśmy własnymi rękami. On oczywiście kupił później jakieś tanie bibeloty na wyprzedaży to nie usprawiedliwienie. Gdy masz rodzinę, musisz działać jak mężczyzna. A on? Jak lokator, dla którego inni wszystko robią.

Potem odkryliśmy, jak wiążą koniec z końcem: wzięli kartę kredytową. Ukrywali to przed nami. Aż pewnego dnia zadzwoniła:
Mamo, nie dajemy rady Pomóżcie

Byłam wściekła.
Kinga! Urodziłaś dzieci z człowiekiem, który nie potrafi choćby żarówki wymienić! Jak chciałaś to wszystko udźwignąć?
To tylko trudny okres
Jaki okres? Masz dach nad głową, rodziców, którzy dźwigają wszystko na swoich barkach. A on? Nie może znaleźć pracy albo za mało płacą, albo za daleko, albo godziny mu nie pasują!
Mamo, nie rozumiesz On szuka! Nie chce harować za grosze!
Ale to z groszy się żyje! Ty, twoje dzieci i on wszyscy na naszym garnuszku!

Miałam dość. Nie będę dawać się doić. Powiedziałam jej:
Dopóki się nie rozwiedziesz, zapomnij o naszej pomocy. Ani złotówki więcej. jeżeli chcesz z nim żyć, radź sobie sama.

Zaczęła płakać.
Chcecie, żeby moje dzieci rosły bez ojca?

Wtedy powiedziałam to, co nosiłam w sercu od dawna:
Lepiej bez ojca niż z takim wzorem. Z człowiekiem, który żyje na cudzy koszt.

Jestem matką, ale nie ofiarą. Chcę, by Kinga wychowywała dzieci z mężczyzną, a nie z kulą u nogi. Chcę, by się szanowała. By nie prosiła o pomoc, gdy on sączy herbatę w cieple.

Rozłączyła się w milczeniu, ale wiedziałam, iż kiedyś zrozumie.

Idź do oryginalnego materiału