Właśnie przeżyłem drugi rozwód i doszedłem do wniosku, iż związki nie są już dla mnie.

newsempire24.com 3 dni temu

No co, właśnie po drugim rozwodzie postanowiłem, iż związki to już nie dla mnie. Nie chciałem, żeby ktoś był blisko, i celowo starałem się być jak najmniej atrakcyjny dla otoczenia. Pewnie chciałem się chronić przed jakimikolwiek emocjonalnymi ryzykami. Ale wtedy ją poznałem. Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Od tamtego wieczoru byliśmy razem, i nikt z nas wtedy nie przypuszczał, jak bardzo zmieni się nasze życie.

Spędziliśmy razem siedemnaście lat. Nie była tylko moją żoną była moją najlepszą przyjaciółką. Jej energia, inteligencja, siła i wrażliwość każdego dnia mnie zachwycały. Zawsze była obok, wspierała mnie w trudnościach i zawsze wiedziała, jak poprawić mi humor w najciemniejszych chwilach. Śmialiśmy się razem, marzyliśmy o przyszłości, tworzyliśmy małe tradycje, które stawały się częścią naszego życia.

Kiedy lekarze zdiagnozowali u niej nowotwór, wiedzieliśmy, iż walka będzie ciężka. Walczyła osiemnaście miesięcy wytrwale, dzielnie, nie poddała się. Ale choroba okazała się zbyt agresywna. Około trzech miesięcy temu ją straciłem. To wciąż bardzo świeża rana, którą noszę w sercu każdego dnia.

Tym, co trzyma mnie na powierzchni, jest nasze dziecko. Jesteśmy niesamowicie blisko i to właśnie przez niego znajduję siłę, by nie zapaść się w swoim smutku. Bycie ojcem to ogromny dar, który daje mi stabilność i nie pozwala pogrążyć się w depresji. Kiedy widzę jego uśmiech, zachwyt światem i tę bezbronność, z jaką jest przy mnie, rozumiem, iż moje życie wciąż ma sens.

Od momentu, gdy stało się jasne, iż mojej żony już nie będzie obok, starałem się przygotować na tę stratę. Wyobrażałem sobie, jak będę robił wszystko sam, jak poradzę sobie bez jej wsparcia. Można oczywiście trochę się przygotować na wielkie rzeczy, kiedy jest się samemu, ale to właśnie te małe, codzienne drobiazgi przypominają mi o jej nieobecności.

To bardzo proste, wręcz śmieszne rzeczy. Na przykład zawsze w niedzielę oglądaliśmy razem Antykwariusz. Siedzieliśmy na kanapie, zgadywaliśmy wartość różnych przedmiotów i śmialiśmy się. Teraz oglądam to sam, na tej samej kanapie, i nie ma jej obok, byśmy mogli się razem śmiać czy sprzeczać o wycenę. Za każdym razem, gdy włączam ten program, czuję ogromny ból i rozumiem, iż choćby takie proste chwile teraz są puste bez niej.

No i zasypianie. Można tulić się do poduszek, można próbować stworzyć sobie namiastkę ciepła, ale to nigdy nie zastąpi prawdziwej miłości, jej obecności. Nie da się jej niczym zastąpić. Czasem samo uczucie pustego miejsca obok staje się prawie fizycznym bólem.

Ale mimo wszystko żyję dalej. Uczę się odnajdywać euforia w małych rzeczach w śmiechu dziecka, w spokojnym spacerze po mieście, w drobnych domowych rytuałach, które wprowadziłem, by czuć jej obecność. Staram się nie zapominać o naszym wspólnym życiu, o naszej miłości, która była prawdziwa i silna, i która wciąż daje mi siłę, by iść naprzód.

Bycie ojcem dla naszego dziecka stało się moim najważniejszym zadaniem, celem i jednocześnie oparciem. Jego uśmiech, jego przytulenia, te małe codzienne odkrycia świata to właśnie sprawia, iż jestem silny i pozwala mi oddychać, choćby gdy serce boli. Nauczyłem się odnajdywać sens w chwili, doceniać każdy dzień, bo wiem, iż można stracić kogoś w każdej chwili.

Nigdy nie myślałem, iż przeżyję taką stratę i nie pogrążę się całkiem. Ale miłość do dziecka, wspomnienia o żonie, nasza wspólna historia to wszystko sprawia, iż jestem silniejszy. Zrozumiałem, iż życie nie kończy się razem z człowiekiem, którego kochamy. Trwa w tym, co przekazujemy innym, w tym, jak kochamy dalej, w trosce i pamięci.

I choćby gdy nachodzą mnie ciemne myśli, znajduję w sobie siłę. Bo wiem, iż nasza miłość nie zniknęła po prostu zmieniła formę. Jest teraz w naszym dziecku, w drobiazgach codzienności, we wspomnieniach i w muzyce serca, które pamięta. I to właśnie daje mi nadzieję, iż można żyć dalej, zachowując pamięć o tym, co było prawdziwe i ważne.

Idź do oryginalnego materiału