„Wspieram byłą synową, a mój syn uważa to za zdradę”
Historia matki, której serce nie może milczeć, gdy wokół jest tyle potrzeby.
— Iza, po co się w to mieszasz? — szepczą przyjaciółki. — Ona już dla ciebie nikim nie jest. Twój syn ożeni się ponownie i zapomni o tobie jak o wczorajszym dniu. A wnuk, gdy dorośnie, też nie będzie pamiętał. Marnujesz tylko nerwy i grosze.
A mnie wstyd. Wstyd, iż wychowałam syna bez męskiej ręki, a teraz płacę za to, czego mu wtedy nie dałam — sumienia.
Mój Krzysztof ożenił się siedem lat temu. Wybranka, Ewelina, przyjechała do naszego Poznania na studia. Od razu się zeszli, wynajęli mieszkanie, budowali swoje małe życie. Z Eweliną od początku jakoś nie zaiskrzyło. Nie kłóciliśmy się wprost, ale między nami była niewidzialna ściana.
Nie wtrącałam się. Pracowałam od rana do wieczora, emerytura jeszcze nie wchodziła w grę. W odwiedziny zaglądałam tylko gdy mnie zapraszali, sama też czasem wpadałam.
Po kilku latach urodził im się synek — Kacperek. Wciąż mieszkali na wynajmowanym, marząc o kredycie. ale gdy tylko chłopiec poszedł do przedszkola, zaczęły się między nimi kłótnie.
Krzysztof zapewniał, iż nie ma w tym żadnej innej kobiety. Ale jestem matką — czuję, gdy coś jest nie tak. I rzeczywiście: ledwie Kacper stał się przedszkolakiem, syn złożył pozew o rozwód.
— Mamo, nie rób z tego dramatu. Będę płacić alimenty. A poza tym, Milena jest w ciąży — to teraz moja rodzina. Niech Ewelina sobie radzi. Niech wraca do rodziców, tam ma lepsze powietrze — rzucił, nie patrząc mi w oczy.
Pokłóciliśmy się ostro. Ewelina nie chciała wyjeżdżać — w jej rodzinnej wsi pod Bydgoszczą nie było ani pracy, ani przedszkola. Do tego rodzice nie czekali na nią z otwartymi ramionami. Szukała więc pokoju do wynajęcia, bo samodzielnie nie dałaby rady utrzymać mieszkania.
Mimo wszystko utrzymywałam z nią kontakt. Gdy siostrzenica przekazała ubrania po swoim synu, zgłosiłam się, żeby je zawieźć — trzeba było przymierzyć. Przyszłam w porze obiadu — akurat Ewelina karmiła Kacpra. Poczęstowała mnie talerzem kapuśniaku.
— Nie lubię kapuśniaku bez kawałka mięsa… — mruknął chłopiec. — Mama nie kupiła kurczaka, bo musimy zapłacić za mieszkanie.
Ewelina odwróciła się do okna. I cicho zapłakała.
Nie wytrzymałam. Poprosiłam, by zabrać Kacpra na spacer. Kupiłam jedzenie, słodycze. Gdy wracałam, przypomniałam sobie, jak w czasach powojennych sama jadłam „pusty” kapuśniak u babci. Tyle iż wtedy była wojna, a teraz — tylko ojciec bez serca.
Od tamtego dnia zaczęłam pomagać jej pieniędzy. Syn oczywiście nie wiedział. Aż pewnego dnia Kacper niechcący się wygadał.
— Świetnie, co? Wnuczce nie możesz roweru kupić, a im płacisz za czynsz! — wściekł się Krzysztof.
— A ty wolisz, żeby twoje dziecko spało na dworcu? — nie wytrzymałam. — Ty uciekłeś od odpowiedzialności, a ona walczy sama. Wstydzę się za ciebie. Więc płacę — żeby choć trochę naprawić twoją obojętność.
— Więc wybrałaś obcą kobietę zamiast własnego syna?
Niech będzie. Ale wnuk nie jest obcy. I dopóki żyję, nie będzie jadł kapuśniaku na wodzie. choćby jeżeli mój syn nigdy tego nie zrozumie.