Do napisania tego teksu skłonił mnie list, który nadesłała jedna z naszych czytelniczek. Kobieta, która była świadkiem bardzo niepokojącej sytuacji. Sytuacji, która skłania do zadania jednego pytania: "Skoro w miejscu publicznym matka zachowuje się w taki sposób, to co dzieje się w domu, za zamkniętymi drzwiami?".
Totalna obojętność
"Nie lubię się rozpisywać, dlatego od razu przejdę do meritum. Podczas zakupów w jednym z większych sklepów spożywczych, byłam świadkiem bardzo niepokojącej sytuacji. Mała dziewczynka (około 3-4 lat) chciała, by matka kupiła jej coś słodkiego. Ta nie miała takiego zamiaru i na pewno nie planowała ulec. Do dziewczynki odnosiła się bardzo oschle, z taką obojętnością. Można było odnieść wrażenie, iż mała jej w tych zakupach przeszkadza. Traktowała ją jak taką kulę u nogi.
‘Możesz zapomnieć o słodyczach. Nie będę na twoje zachcianki wydawała pieniędzy’ – powiedziała i odwróciła się w drugą stronę.
Ta ukucnęła tuż przy regale z czekoladami, batonami, ciastkami i zaczęła płakać. Pociągała nosem, lamentowała. ‘Mamo, proszę’ – powtórzyła kilka razy.
Niestety, kobieta nie podjęła żadnej dyskusji. choćby nie podeszła do dziewczynki, tylko stojąc od niej kilka metrów dalej, krzyknęła: ‘Wstawaj, bo mi wstyd przynosisz’.
Dziewczynka zaczęła płakać jeszcze głośniej. Widać było, iż bardzo jej zależy. Była taka mała i bezbronna. Kilka osób zwróciło na nią uwagę, zatrzymało się, spojrzało. Jedna kobieta coś zagadała. Gdybym nie miała niemowlaka w wózku, też jakoś bym zareagowała.
Minęły jakieś trzy minuty, a sytuacja nie uległa zmianie. Dziewczynka płakała, a matka klikała w telefonie.
W końcu krzyknęła: ‘Chcesz, to płacz. Ja idę do domu, bo nie mam czasu w twoje histerie’. Zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Dziewczynka najwidoczniej się przestraszyła, bo poderwała się i czym prędzej pobiegła w stronę matki. Cały czas płakała. A moje serce pękło na pół".
Co się z wami dzieje?
Kilka miesięcy temu też byłam świadkiem sytuacji, w której rodzic czekał, aż dziecko się wypłacze. To był ojciec, który twierdził, iż robi to dla jego dobra. Czy aby na pewno?
Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, dodam od siebie, iż dla mnie to nie do pomyślenia. Moje dzieci płaczą, histeryzują, ale nigdy nie zostawiam ich wtedy samych sobie. Owszem, nie biegnę w pierwszej sekundzie, a daję chwilę. Czasami zaraz się uspokajają i zajmują czymś innym. A kiedy tak się nie dzieje, jestem. Przytulam, wspieram, staram się wysłuchać i zrozumieć.
Naukowcy dowiedli, iż długotrwały płacz prowadzi do nieodwracalnych zmian w mózgu dziecka. Maluchy czują, iż ich potrzeby są zaniedbywane, bagatelizowane. Mają wrażenie, iż są zepchnięte na dalszy plan, iż rodzic się nie liczy z ich zdaniem i nie przejmuje tym, co czują. To straszne.
Nie mogę pojąć, jak z obojętnością i chłodem można patrzeć na cierpienie swojego dziecka. Bo jakby nie patrzeć, zapłakane, pozostawione samo sobie, dziecko cierpi. Ono tym płaczem prosi o pomoc. Zabiega o uwagę, zainteresowanie i miłość.