“Wychowałam syna, jest samodzielny, już niczego ode mnie nie potrzebuje. Wreszcie będę mogła żyć dla siebie, tak jak zawsze tego pragnęłam” — mówi Kasia.

newsempire24.com 12 godzin temu

Kasia przyznaje, iż nigdy nie chciała mieć dzieci, a wręcz je nie lubiła. Wygląda na to, iż poczuła się zmuszona do macierzyństwa przez otoczenie i oczekiwania społeczne. Wyszła za mąż w wieku 20 lat, a dziecko urodziła dopiero w wieku 30 lat. Dlaczego? Sama nie wie. Tak się po prostu robiło w tych czasach, jak mówiła jej mama — nikt nie oczekiwał, iż będziesz miała dużą rodzinę, ale jedno dziecko było czymś, co trzeba było spełnić. „W przeciwnym razie rodzina jest niekompletna,” tłumaczą starsze pokolenia. „Każda rodzi, więc i ty powinnaś,” mówiła matka. A potem, jak zaznaczono, można już robić, co się chce, bo nikt nie będzie wymagał więcej.

Kasia przez wiele lat słyszała od bliskich, iż dzieci są „kwiatami życia”, iż nie powinna czekać, iż to czas na ten „odpowiedzialny krok”. Wszyscy jej doradzali, iż gdy je w końcu będzie miała, wypełni swoją rolę. Obawiali się, iż kiedyś będzie żałować. W końcu dała się namówić i zdecydowała się na dziecko. Mimo tego nie poczuła żadnej z tej bezgranicznej, magicznej miłości do syna, o której wszyscy mówili. Kiedy dziecko przyszło na świat, nie zdarzył się żaden cud, nie pojawiły się nagle głębokie uczucia. Pozostała obojętna. Nigdy nie poczuła tego instynktu macierzyńskiego, o którym mówiły inne matki.

Próbowała szukać ukojenia w pracy, angażując się w najbardziej wymagające zadania, które tylko mogły odciągnąć jej uwagę od dziecka. Kiedy mogła, uciekała do kuchni, by gotować lub sprzątać. Ale spędzanie czasu z synem nigdy nie sprawiało jej radości.

“Moja przyjaciółka wysyłała córkę do babci na lato i zawsze narzekała, jak tęskni za nią. Mówiła, iż w domu zrobiło się pusto i smutno, iż nie może tego znieść. Ja tego nie rozumiałam. Jak można tęsknić za dzieckiem? Ja, wręcz przeciwnie, myślałam, iż mogłabym wtedy odetchnąć. Szkoda, iż nie mogłam nigdzie wysłać mojego synka” — wspomina Kasia.

Mimo wszystko była odpowiedzialną matką. Nie próbowała uciekać od dziecka na tyle, by zaniedbać je całkowicie. Wiedziała, iż urodziła i teraz musiała wychować. W końcu dała z siebie wszystko: czytała mu książki, bawiła się z nim, zabierała na wycieczki, rozmawiała, starała się reagować na jego potrzeby. Próbowała spełnić wszystkie oczekiwania, by jego życie było “normalne”.

Gdy syn miał 12 lat, Kasia rozwiodła się z jego ojcem. Zajmowała się wychowaniem chłopca sama. Były mąż nie interesował się dzieckiem, wysyłał tylko drobne kwoty w ramach alimentów. Na szczęście syn okazał się mądrym, samodzielnym chłopcem, nie sprawiał żadnych problemów. Dzięki staraniom matki zdobył dobre wykształcenie i zaczął pracować w prestiżowej firmie. Kasia pomogła mu również w spłacie kredytu hipotecznego.

“Wtedy poczułam, iż jestem wolna. Wychowałam syna, jest samodzielny, już niczego ode mnie nie potrzebuje. Wreszcie będę mogła żyć dla siebie, tak jak zawsze tego pragnęłam” — mówi Kasia.

Jej syn ma teraz 28 lat, jest żonaty i ma dzieci. Jednak jego żona nie może zrozumieć, jak można być tak daleko z matką. Teściowa nie dzwoni, nie interesuje się wnukami i nie odwiedza ich. Zwyczajnie nie ma potrzeby kontaktować się. Dla Kasi to nie jest problem, wręcz przeciwnie — synowa stara się ją manipulować, sugerując, iż jeżeli nie spełni oczekiwań, nie zobaczy wnuków. Kasia spokojnie odpowiada, iż to dla niej nie jest kara, bo nie zależy jej na widzeniu ich. Takie kontakty, jak te na wakacjach, wystarczają jej.

Kobieta nie ukrywa, iż mimo tego, co mówią jej bliscy, nie odczuwa potrzeby budowania głębszej więzi z wnukami. W swojej obojętności na temat dzieci i wnuków mówi:

Może jestem złą matką i babcią, ale co poradzić? — mówi z pełnym przekonaniem.

Kasia teraz żyje na własnych zasadach, nie czekając na telefon od syna. Twierdzi, iż jeżeli będzie potrzebował pomocy, to na pewno się odezwie. W tej chwili syn skupia się na pracy, a ona ma swoje życie, psa i ogródek. Nie ma czasu myśleć o dzieciach. I trudno powiedzieć, czy jest złą mamą, czy dobrą, bo to, co zrobiła, wyszło jej na dobre — chłopak dorósł, znalazł świetną pracę i żyje niezależnie.

Mimo iż Kasia nigdy nie miała silnej więzi z dziećmi, jest to historia o tym, iż jej syn odniósł sukces dzięki jej staraniom, a ona znalazła swoją drogę, żyjąc na własnych warunkach.

Idź do oryginalnego materiału