Autorka wpisu przyznała, iż kiedy sama była dzieckiem, wyglądało to zupełnie inaczej. "Wiem, iż zabrzmi to jak komentarz staruszka w stylu: 'Za moich czasów…', ale gdy chodziłam do przedszkola czy zerówki, rodzice po prostu przywozili dzieci na urodziny i odbierali po kilku godzinach. Nikt nie zostawał" - wspomina.
REKLAMA
Dziś sytuacja jest nieco inna. Kobieta zauważa, iż w przypadku jej pasierbicy, która niedługo skończy 10 lat, coraz częściej rodzice nie tylko przyprowadzają dzieci na przyjęcie, ale też sami zostają, choć nie są o to proszeni. "To oznacza więcej jedzenia, więcej picia, kolejki do toalety, dodatkowe sprzątanie i ogólne zamieszanie. W zeszłym roku ojciec jednej z koleżanek wypił całe piwo z naszej lodówki. Nie kupowałam go z myślą o dorosłych gościach" - dodaje.
Kobieta zastanawia się, czy naprawdę dziesięcioletnie dzieci potrzebują, by ich rodzice siedzieli obok podczas imprezy. "Nasza córka chodzi przecież do znajomych na zabawy i radzi sobie bez opieki. Dlaczego na urodzinach musi być inaczej?" - pyta.
Rodzice są podzieleni
Zapytaliśmy naszych czytelników o ich opinię i doświadczenia w tej kwestii. Część z nich zupełnie nie rozumie, dlaczego dorośli chcą spędzać kilka godzin na imprezie dla dzieci. - To święto dziecka, nie rodziców. Sama zawsze odwożę córkę i odbieram po wszystkim. Gdybym miała jeszcze siedzieć kilka godzin w cudzym domu, byłoby to męczące i dla mnie, i dla gospodarzy - mówi pani Joanna, mama dziesięciolatki z Warszawy.
Inni jednak podchodzą do sprawy inaczej. - Rozumiem organizatorów, ale też rozumiem rodziców. Sama nie lubię zostawiać mojego siedmiolatka u osób, których dobrze nie znam. Wolę usiąść w kuchni czy ogrodzie, poczekać i mieć pewność, iż wszystko jest w porządku - przyznaje pani Karolina z Lublina.
Dlatego wielu rodziców znajduje kompromis. Zamiast organizować przyjęcie w domu, decyduje się na salę zabaw, trampoliny czy parki rozrywki. - W takich miejscach zwykle przygotowany jest kącik dla dorosłych. Dzieci się bawią, a my możemy spokojnie porozmawiać przy kawie. Wilk syty i owca cała - mówi mama ośmiolatka.
Największy problem? Rodzeństwo!
Rodzice zwracają uwagę nie tylko na obecność dorosłych, ale także na innych nieproszonych gości. - Rozumiem, iż czasem rodzic musi zostać, ale gdy przychodzi też młodsze rodzeństwo, to już naprawdę przesada. Tort miał być na dziesięć osób, a nagle okazuje się, iż przy stole siedzi szesnaścioro dzieci - mówi w rozmowie z eDziecko jedna z mam. - Organizacja przyjęcia to spory koszt i wysiłek. Gdy ktoś przychodzi z dwójką dodatkowych dzieci bez zapowiedzi, cała logistyka się sypie - dodaje.
Jak wyglądają urodziny Twojego dziecka? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl