Z dwójką damy radę, trzecie też jakoś pociągniemy. Wezmę dodatkową robotę. A może chcesz się pozbyć dziecka? – zapytał wprost mąż.
Weronika od kilku dni czuła się wyczerpana. Tyle spraw do załatwienia, a ona marzyła tylko o tym, by usiąść i nie ruszać się, a najlepiej położyć i leżeć. Na jedzenie nie mogła patrzeć. Zrobiła test ciążowy, który potwierdził jej przypuszczenia.
Dopiero dwa lata temu wróciła z urlopu macierzyńskiego, ledwo odetchnęła od pieluch i śpioszków, a tu znowu… Zasmuciła się. Jasiu niedługo skończyłby pięć lat, Zosia poszła do drugiej klasy. Dzieci potrzebowały jej uwagi i troski, a ona miałaby być zajęta noworodkiem. Czy zrozumieją? Nie będą zazdrosne o młodszego brata lub siostrę?
„Oczywiście, dziecko to dar Boży. Da Bóg i krowie rogi. Co jeszcze mówią w takich chwilach? Tak, ale czasy są niepewne, choć kiedy były łatwe? Kobiety rodziły choćby podczas wojny. Co powiedzieć w pracy? Że znów pójdę na macierzyński, a potem będę brać ciągłe zwolnienia?
Ale o jakiej pracy można w ogóle mówić z trójką dzieci? Rodzina się powiększy, a żyć będziemy tylko z pensji Krzysia…” Weronika męczyła się wątpliwościami i nie spieszyła się, by „uradować” męża. Miała jeszcze czas na przemyślenia.
Niedawno szef pytał, czy ktoś nie planuje macierzyńskiego lub odejścia. Zrozumiałe obawy – w zespole pracowały głównie kobiety. Weronika, jak wszyscy, zapewniła, iż ma już komplet – chłopca i dziewczynkę, i na pewno nie planuje kolejnego dziecka. A tu proszę.
„Dlaczego ciągle myślę o pracy? Rodzina i dzieci są najważniejsze, praca zawsze się znajdzie…” Czas płynął, a Weronika wciąż roztrząsała dylemat, ważyła za i przeciw, ale nie potrafiła podjąć decyzji.
– Nie jesteś chora? Jesteś blada i cały czas o czymś myślisz. Trzy razy pytałem, co kupimy Marcinkowi i Hani, a ty mnie nie słyszysz. Czy coś się stało? – zapytał pewnego wieczoru mąż.
Wtedy Weronika wyjawiła mu wszystko. Krzyś przez chwilę milczał, a potem zapytał:
– I co teraz zrobimy?
Nie powiedział „co ty zrobisz?”, tylko „co my zrobimy?”. To było ważne. Decyzja należała do nich obojga. Razem. I za to Weronika tak bardzo kochała męża. Nie zostawiłby jej samej z wątpliwościami. Zrobiło jej się trochę wstyd, iż chciała rozstrzygnąć to w pojedynkę. Poczuła ulgę, jakby zdjęto jej z ramion ciężar. Podzieliła się z mężem obawami.
– Z dwójką damy radę, trzecie też jakoś pociągniemy – odparł stanowczo.
– Ale pójdę na macierzyński. Będziemy żyć tylko z twojej pensji. Nie wiadomo, kiedy wrócę do pracy, czy w ogóle wrócę. Owszem, będą dopłaty… – znów zawahała się Weronika.
– Jakoś to będzie. Wezmę dodatkową robotę. A może chcesz usunąć ciążę? – spytał wprost.
– Nie wiem – przyznała szczerze. – Ty będziesz harował całe dnie, ja będę się krzątać w domu z dziećmi. Tak minie nam życie… Nie wiem – powtórzyła.
– Z dwójką czy z trójką życie i tak przeminie niezauważone. No dobrze. Mamy jeszcze czas na decyzję?
– Tak, trochę mamy.
– Więc nie spieszmy się. Wrócimy do tematu później, choć jestem pewien, iż już podjęłaś wybór. Czy się mylę?
– Jak my się wszyscy pomieścimy w dwóch pokojach? – Weronika rozejrzała się po ciasnym mieszkaniu, które dostaMijały dni, a Weronika wciąż nosiła w sercu pustkę po dziecku, które mogło być, ale którego już nie było.