Z jednym sobie radzimy, z drugim też sobie poradzimy – czy za dodatkową pracę mam się zająć dzieckiem?

newskey24.com 17 godzin temu

Z dwoma damy radę, trzecie też jakoś ogarniemy. Wezmę dodatkową pracę. A może chcesz usunąć ciążę? – bez ogródek zapytał mąż.

Kasia od kilku dni czuła się wyczerpana. Tyle spraw na głowie, a ona marzyła tylko, by usiąść i nic nie robić, a najlepiej położyć się i odpoczywać. Na jedzenie nie mogła patrzeć. Zrobiła test ciążowy i potwierdził jej przypuszczenia.

Dwa lata temu wróciła z urlopu macierzyńskiego, ledwo odetchnęła od pieluch i wiązanek, a tu znowu… Była przygnębiona. Bartek zaraz skończy pięć lat, Gabrysia poszła do drugiej klasy. Dzieci potrzebują jej uwagi, a ona będzie zajęta niemowlęciem. Czy zrozumieją? Nie będą zazdrosne o nowego brata lub siostrę?

„Dziecko to przecież dar od Boga. Dał pierogi, da i z gzikiem. Co tam jeszcze mówią w takich sytuacjach? No tak, ale czasy teraz niepewne, choć kiedy były łatwe? Kobiety choćby w czasie wojny rodziły. Co powiedzieć w pracy? Że niedługo idę na macierzyński, a potem częste L4?

A adekwatnie o jakiej pracy można myśleć z trójką dzieci? Rodzina się powiększy, a żyć będziemy tylko z jednej pensji Tomka…” Kasia dręczyła się wątpliwościami i nie śpieszyła się, by „uradować” męża. Czas na decyzję jeszcze był.

Niedawno szef pytał, czy ktoś z zespołu nie planuje macierzyńskiego albo odejścia. Zrozumiałe, bo w firmie pracują głównie kobiety. Kasia, tak jak inni, zapewniała, iż ma komplet – syna i córkę, a o kolejnym dziecku nie myśli. I proszę.

„Czemu wciąż myślę o pracy? Rodzina i dzieci są najważniejsze, pracy na pewno nie zabraknie…” Mijały dni, a Kasia wciąż ważyła argumenty, ale nie potrafiła podjąć decyzji.

– Nie jesteś chora? Jesteś blada i ciągle gdzieś myślami. Trzy razy pytałem, co kupimy Bartkowi i Gabrysi na urodziny, a ty mnie nie słyszysz. Coś się stało? – zapytał mąż pewnego wieczoru po kolacji.

Wtedy Kasia mu wszystko wyznała. Tomek chwilę milczał, a potem spytał:

– I co zrobimy?

Nie powiedział: „Co ty zamierzasz?”, tylko „co zrobimy?”. Tak, jak powinno być – decyzja należy do obojga. Razem. I za to Kasia tak bardzo go kochała. Nie zostawi jej samej z rozterkami. Zrobiło jej się trochę wstyd, iż próbowała wszystko rozwiązać sama. Uczucie ulgi było ogromne, jakby zrzuciła z pleców ciężar. Podzieliła się z mężem swoimi obawami.

– Z dwójką dajemy radę, z trzecim też sobie poradzimy – stanowczo odpowiedział.

– Ale pójdę na macierzyński. Będziemy żyć tylko z twojej pensji. Nie wiadomo, kiedy wrócę do pracy, czy w ogóle wrócę. No, może będą jakieś dodatki socjalne… – znów zaczęła wątpić Kasia.

– Jakoś to będzie. Wezmę dodatkową robotę. A może chcesz usunąć ciążę? – zapytał wprost.

– Nie wiem – szczerze przyznała. – Ty będziesz zapieprzać całe dnie, ja kręcić się w domu z dziećmi. Tak nam życie przeleci… Nie wiem – powtórzyła.

– I z dwójką, i z trójką życie przeleci równie szybko. Dobrze, mamy czas na przemyślenia?

– Tak, jeszcze trochę.

– No to nie spieszmy się. Wrócimy do tematu później, choć jestem pewien, iż już podjęłaś decyzję. Albo się mylę?

– Jak się wszyscy pomieścimy w dwóch pokojach? – Kasia rozejrzała się po ciasnym mieszkaniu, które dostał od babci Tomka.

– Pogadam z rodzicami. Zaproponuję zamianę. Mają trzypokojowe, ich tylko dwoje. Pewnie się zgodzą. Tata sam to sugerował, gdy czekaliśmy na Gabrysię.

Kasia spojrzała na męża z niepewnością, ale nic nie powiedziała. Jak się spodziewała, teściowa od razu przyjęła postawę ofiary.

– Twoja żona specjalnie zaszła w ciążę, żeby wyłudzić większe mieszkanie. Robi z ciebie chłopca na posyłki, a ty jej na wszystko pozwalasz.

– Mamo, to mój pomysł. Kasia nie ma z tym nic wspólnego – bronił żony Tomek.

– Więc to ty, synu, chcesz odebrać nam godną starość? Nie spodziewałam się. Jesteśmy tu przyzwyczajeni. W naszym wieku przeprowadzka to nie jest dobry pomysł. Ale wy myślicie tylko o sobie, nas wcale nie bierzecie pod uwagę – rzuciła, przewracając oczami i łapiąc się za serce.

– Mamo, nie zaczynaj. Tylko spytałem. Jak nie, to nie. Coś wymyślimy.

– Oni coś wymyślą… A może Kasia zrobi aborcję? Macie dwoje dzieci. Wystarczy. Na dzisiejsze czasy. Wszystkim będzie lżej.

– Już wszystko wiem, mamo.

Widząc przygnębioną minę męża po powrocie od rodziców, Kasia zrozumiała wszystko i nie pytała. Unikali tematu. Raz godziła się z myślą o kolejnym dziecku, by za chwilę wyobrażać sobie z przerażeniem powrót pieluch, nieprzespane noce, rozdarcie między dziećmi a tysiącem obowiązków…

Zbliżał się termin, w którym można jeszcze przerwać ciążę, a ona wciąż nie potrafiła się zdecydować. Pewnej nocy przyśniła jej się dziewczynka, może pięcioletnia. Biegała po mieszkaniu, podskakiwała i nuciła coś, trzymając w ręku mały wiklinowy koszyczek, jak u Czerwonego Kapturka.

„Co tam masz?” – spytała Kasia. Dziewczynka zajrzała do koszyka i podniosła na nią oczy pełne bólu i zdumienia. Kasia też zajrzała – koszyk był pusty…

Najpierw ucieszyła się, iż urodzi dziewczynkę. Ale co znaczył pusty koszyk? Sen wracał, nie dawał spokoju.

– No i co, podjęłaś decyzję? – zapytał mąż pewnego wieczoru.

– Tak… Nie – i Kasia opowiedziała mu o śnie.

– To tylko sen. Będzie dziewczynka, twoja pomocnica.

„Jaki on jednak wspaniały – pomyślała. – Urodzę. Z Tomkiem niczego się nie boję. Powinnam się cieszyć, iż nie namawia na aborcję, a ja wciąż się waham”. – Przytuliła się do męża.

Na decyzję wpłynęło jeszcze jedno zdarzenie. Byli na urodzinach u znajomych. Dom jak z katalogu, a gospodyni – piękność jak z okładki „Vivy”. Szkoda tylko, iż nie mają dzieci. Gdy Bartek i Gabrysia biegali i hałasowali, Karolina zabroniła Kasi ich uciszać.

–Po tamtym dniu Kasia już nigdy nie patrzyła na samochodziki elektryczne bez drżenia serca, ale z każdym mijającym miesiącem ból stawał się lżejszy, aż w końcu pozostało tylko ciche „co by było, gdyby” wypowiadane czasem w myślach podczas wieczornego przytulania się do Tomka i dzieci.

Idź do oryginalnego materiału