Z teściową nie owijałam nigdy w bawełnę, zawsze mówię jej wszystko szczerze i prosto w twarz. Kto by pomyślał, iż tym razem tak zareaguje

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Ludzi, których zawsze chętnie widzimy w gościach, z każdym rokiem jest coraz mniej i to normalne. W młodości może to być praktycznie ktokolwiek, byleby było wesoło. W wieku dorosłym lista staje się krótsza, ale wciąż jest dość pokaźna. Potem, kiedy nadchodzi dojrzałość, nasz spis najbliższych osób zaczyna przypominać skrawek tego, jaki był pierwotnie. I tak aż do samego końca – tylko przyjaciel lub kilku, dzieci i może ktoś z krewnych.

Człowiek z wiekiem po prostu zaczyna bardziej cenić swój czas. Trudno mu już rozpraszać się na „jednorazowych” znajomych czy dalekich kolegów. Maleje też lista kontaktów w telefonie. Ogólnie priorytety się zmieniają. Ale szczególnie przykro może być tym, którzy nie spodziewali się takiego podejścia właśnie do swojej osoby. A potem nagle wszystko się ujawnia. Tak, przez takie rzeczy może choćby powstać skandal. I to niemały.

Od dziecka nie potrafię udawać. Gdy byłam małą dziewczynką i w przedszkolu wprost powiedziałam, iż Mikołaj to miejscowy stróż, taka już jestem i do dziś pozostałam zasadnicza. Za to kocha mnie mąż i, mam nadzieję, za to samo pokocha mnie mój syn w przyszłości, kiedy dorośnie. Trzeba częściej mówić prawdę, choćby prosto w oczy. Gorzej od tego na pewno nie będzie.

Tak też rozmawiam z mężem. Można powiedzieć, iż właśnie za to mnie pokochał. choćby szef czasem przez zęby, ale chwali mnie za bezpośredniość. Dobrze, iż jestem mistrzynią w swoim fachu i trudno mnie zastąpić. Dlaczego więc miałabym udawać kogoś innego w miejscu pracy? Również mój krąg znajomych jest wyrozumiały. kilka mam przyjaciółek, ale wszystkie są już dawno sprawdzone. Co się mówi, niezawodne i pewne!

Ale moja teściowa w ogóle nie rozumie takiego podejścia. Uważa, iż między nami powinna istnieć pewna hierarchia, ponieważ jest starsza. Mówiłam jej: „Pani Anno, przecież nie rozmawiam z panią bez szacunku. Po prostu nie mogę milczeć, gdy ktoś zaczyna coś upiększać lub niedomawiać – taka już jestem, proszę spróbować to zaakceptować!” Ale raczej nigdy nie doczekam się zrozumienia z jej strony. Osoba starej daty, która ma w głowie jedno: najważniejsze, żeby ludzie krzywo nie patrzyli.

Tylko w sytuacjach, gdy muszę jakoś komunikować się z teściową, mąż czasem próbuje zamknąć mi usta. Rozumiem powody, rozumiem jego obawy. Ale przecież nie jestem bezczelna, nie przemądrzam się, tylko wyrażam swoje myśli. Które zresztą najczęściej okazują się trafne. Po prostu są trochę niewygodne dla innych. Ale to ich problem, nie mój, prawda?

Była taka sytuacja. Kiedyś teściowa często do nas przychodziła i starała się uczyć nas rozumu. Mnie również, bo przecież w jej oczach synowa nie może być dobrą gospodynią. Powinna zdążyć harować w pracy, potem harować w domu, opiekować się dzieckiem i tak dalej. Rozumiem, iż ta idealna synowa powinna też poświęcać sen. Ale to już dygresja. Wzięłam więc i zaczęłam opowiadać pani Annie różne mądrości i triki, które znalazłam w Internecie. I o tym, jak lepiej prać, i o gotowaniu, szyciu i tak dalej.

Widzę, iż opadła jej szczęka. Słucha moich opowieści i nie może uwierzyć w to, co słyszy. Nawiasem mówiąc, nigdy w życiu nie będę cerować mężowi skarpet przy pomocy żarówki ani przechowywać surowych kości i obierek warzywnych w zamrażarce na przyszły bulion. Wszystko to wydaje mi się zbyt głupie i niepasujące do normalnego życia. A moja teściowa, przeciwnie, bardzo takie rzeczy lubi i ceni. Ale z Internetem w ogóle nie umie sobie radzić. W każdym razie, słuchała mnie, słuchała. A potem powiedziała, iż może rzeczywiście jestem dobra w prowadzeniu domu.

No i coś mnie podkusiło, by od razu odpowiedzieć jej całą prawdę. Że wszystkie te porady to nic więcej jak zabawa. Trzeba bardzo niedoceniać swój własny czas, żeby wdrażać takie rzeczy w życie. Trzeć szare mydło na tarce? Przecież mamy XXI wiek, gdzie to pasuje?! choćby torby ze sklepu odzieżowego od razu przeznaczam na kosz na śmieci. A niektórzy z nimi jeszcze chodzą, aż się nie zetrą. Czy nie prościej używać torby?!

Krótko mówiąc, teściowa przestała przychodzić do nas z mężem. Wydawałoby się, iż nie miała powodów, by się obrażać. Znała mój charakter od dawna, wiedziała, iż nie chcę nikogo urazić. No, przestała i przestała. Widocznie miała swoje sprawy. Albo przerzuciła się na siostrę męża. Ta też ma swoją rodzinę, dzieci. I chyba łatwiej wychować gospodynię z własnej córki niż z synowej, prawda? Więc uznałam, iż między mną a teściową nie ma żadnych konfliktów ani niechęci.

Ale ostatnio dowiedziałam się, iż nie do końca tak jest. Mąż postanowił, iż dobrze by było pójść do mamy, a nasz syn stracił przedni mleczny ząb i przez to stał się bardzo zabawny. Nie miałam nic przeciwko, więc wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Niespodzianka, iż tak powiem. Kto by wiedział, iż nie będą nas tam mile widzieć?

Teściowa była w domu, a u niej gościła rodzina jej córki. Wszyscy bardzo mili, wystrojeni, ładnie pachnący. My też się przygotowaliśmy, po prostu nie spodziewaliśmy się, iż zbierze się tyle osób. Mąż próbował jakoś żartować z tego powodu, mówił, iż trzeba pójść do sąsiadów po krzesła. Ale moja teściowa nikogo nie słuchała. Przez pięć minut siedziała z naszym synem na rękach, potem podarowała mu jakąś czekoladkę i gestami zaprosiła mnie do innego pokoju.

A tam, na osobności, patrząc prosto w oczy, powiedziała, iż lepiej będzie, jeżeli przyjdziemy innego dnia tygodnia. Nie spodziewała się tylu gości. Krótko mówiąc, musimy iść. I adekwatnie to wszystko przekazałam mężowi. Już po kwadransie jechaliśmy swoim samochodem do domu. Milcząc, po prostu patrząc na drzewa przy drodze.

Nie rozumiem, jak kobieta może wyrzucić swojego syna i wnuka z własnego mieszkania? Za dużo ludzi? Przecież wszyscy to rodzina. No, przyszliśmy bez zaproszenia i co z tego? Przecież nie jesteśmy w Stanach, żeby tak postępować. My jesteśmy inni. W ogóle jej nie rozumiem, mojej teściowej. Ja ją uraziłam, a ona odegrała się na całej naszej rodzinie. To co najmniej nieładne. I po tym wszystkim nie zamierzam przy niej milczeć. Całkowicie straciła moje zaufanie. Na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału