Z życia wzięte. "Bratowa wtrąca się w wychowanie moich dzieci": Czuję, iż tracę kontrolę nad ich życiem

zycie.news 1 dzień temu
Zdjęcie: rodzina @pexels


Zawsze wydawało mi się, iż jestem dobrą matką. Kochającą, cierpliwą, taką, która stara się dać swoim dzieciom wszystko, co najlepsze. Wychowuję dwójkę – trzynastoletniego Jakuba i dziewięcioletnią Zosię. Ich ojciec, mój mąż, pracuje za granicą i bywa w domu tylko kilka razy w roku, więc większość obowiązków spoczywa na moich barkach. Bywało ciężko, ale radziłam sobie. Przynajmniej do czasu, gdy w nasze życie zaczęła się wtrącać bratowa.

Kinga, żona mojego brata, zawsze miała opinię osoby „wszystkowiedzącej”. Zawsze była pierwsza, by udzielać rad, niezależnie od tego, czy ktoś ich potrzebował, czy nie. Z początku to była tylko irytująca cecha – coś, co można było ignorować. Ale kiedy zaczęła ingerować w wychowanie moich dzieci, sprawy wymknęły się spod kontroli.

Pierwszy raz zauważyłam, iż coś jest nie tak, kiedy Kuba wrócił od niej po weekendzie. „Ciocia Kinga powiedziała, iż źle się uczę, bo pewnie nie umiesz mi dobrze pomóc w lekcjach” – rzucił od niechcenia, otwierając podręcznik matematyki. Zamarłam. „Co takiego?” – zapytałam, próbując ukryć irytację. „Przecież zawsze ci pomagam, kiedy tego potrzebujesz.”

Kuba wzruszył ramionami. „Ciocia mówi, iż powinnaś mnie zapisać na korepetycje. Ona zna się na takich rzeczach.”

Byłam wściekła, ale zignorowałam to. „Może to tylko jedno zdanie” – pomyślałam. Ale z każdym kolejnym tygodniem zauważałam, iż Kinga coraz bardziej stara się wpływać na moje dzieci.

Zosia zaczęła wracać od niej z nowymi ubraniami i zabawkami, które – jak mówiła – „ciocia Kinga uznała za lepsze od tych, które mam.” Kuba zaczął krytykować moje decyzje: „Ciocia powiedziała, iż mogłabyś bardziej się starać, żebyśmy mieli lepsze obiady.”

Zaczęłam czuć, iż Kinga podważa każdy aspekt mojego macierzyństwa. Organizowała spotkania z dziećmi bez mojej wiedzy, dawała im prezenty, o których nie mówiła, a choćby zaczęła proponować, iż mogłyby u niej spędzać więcej czasu.

Najgorszy moment nadszedł, kiedy Zosia powiedziała mi wprost: „Ciocia mówi, iż powinniśmy mieszkać z nią, bo ona lepiej wie, jak się nami zająć.” To zdanie rozdarło moje serce. „Zosia, dlaczego tak mówisz? Czy myślisz, iż nie dbam o ciebie?” – zapytałam z drżeniem w głosie.

„Nie wiem” – odpowiedziała, spuszczając wzrok. „Ciocia mówi, iż jakbyś mnie kochała, to byś mnie zapisała na balet.”

Byłam roztrzęsiona. Zrozumiałam, iż Kinga nie tylko wtrąca się w wychowanie moich dzieci, ale też próbuje ich przekonać, iż nie jestem dla nich wystarczająco dobrą matką. Czułam, jak tracę kontrolę nad ich życiem, jak oddalają się ode mnie, coraz bardziej słuchając „cioci, która wie wszystko najlepiej.”

Zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z Kingą. Spotkałyśmy się w kawiarni, gdzie od razu przeszłam do rzeczy. „Kinga, musimy porozmawiać o twoim wpływie na moje dzieci” – powiedziałam spokojnie, choć wewnętrznie kipiałam z emocji.

„Co masz na myśli?” – zapytała z udawanym zaskoczeniem.

„Mam na myśli to, iż podważasz moje decyzje, krytykujesz mnie w ich obecności i próbujesz je przeciągnąć na swoją stronę” – odpowiedziałam stanowczo. „To moje dzieci, Kinga. To ja decyduję, jak je wychowywać.”

Kinga wzruszyła ramionami. „Ja tylko chcę im pomóc. Nie sądzę, żebyś miała powód, żeby się o to złościć.”

„To nie jest pomoc” – odpowiedziałam, próbując zachować spokój. „To wtrącanie się. Proszę, przestań podważać mój autorytet. Dzieci muszą wiedzieć, iż ich matka wie, co dla nich najlepsze.”

Nie wiem, czy Kinga zrozumiała, co chciałam jej powiedzieć. Nasza rozmowa zakończyła się w chłodnej atmosferze, a nasze relacje stały się jeszcze bardziej napięte.

Dziś wciąż próbuję odzyskać kontrolę nad życiem moich dzieci. Staram się budować z nimi bliskość, tłumaczyć, iż to ja podejmuję decyzje, a nie ktoś z zewnątrz. Ale każdego dnia boję się, iż wpływ Kingi pozostawi ślad, którego nie będę w stanie wymazać.

Czasami zastanawiam się, czy byłam zbyt pobłażliwa, pozwalając jej tak bardzo wkroczyć w nasze życie. Ale wiem jedno – nikt, choćby członek rodziny, nie ma prawa odbierać matce tego, co najważniejsze: jej roli w życiu własnych dzieci.

Idź do oryginalnego materiału