Wie, iż borykamy się teraz z pieniędzmi, więc zamiast nam pomóc, wpadła na pomysł karmienia swojego syna. Przynosi mu jedną porcję jedzenia, żeby nie chodził głodny. Jej serce boli z powodu syna, ale nie czuje nic do swoich wnuków i nigdy nie przyniosła im choćby jabłka.
Mój mąż i ja nie żyjemy teraz zbyt obficie, ale nie ma nic, czego byśmy nie jedli. Oczywiście nie stać nas na marmurkową wołowinę, ale nie jemy też pustych zup. Jemy normalnie, choćby kupujemy od czasu do czasu smakołyki dla dzieci. Ale moja teściowa uważa, iż ja i moje dzieci jemy za dużo, a jej ukochanego syna odganiamy od lodówki starą miotłą.
Obecnie jestem na urlopie macierzyńskim z najmłodszym dzieckiem, a do przedszkola został nam jeszcze najwyżej rok. Mój starszy syn chodzi do przedszkola, a za rok zaczyna szkołę. W naszej rodzinie pracuje tylko mój mąż. Posiadanie dwójki dzieci może wydawać się lekkomyślne, gdy pieniądze są ograniczone, ale kiedy zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, sytuacja była zupełnie inna. Mój mąż miał dobrą pracę, ale firma zaczęła się rozpadać po kwarantannie, a w zeszłym roku ostatecznie upadła.
Mój mąż był zmuszony pilnie szukać czegoś nowego, ponieważ byłam już na urlopie macierzyńskim i nie mieliśmy innych źródeł dochodu. W ostateczności mogłam wrócić z urlopu macierzyńskiego, ale moja pensja nie mogła wiele zmienić. Przez sześć miesięcy było bardzo ciężko, ale daliśmy radę. I wtedy mój przyjaciel zaproponował mojemu mężowi pracę w ich firmie.
Perspektywy kariery są tam bardzo interesujące, ale musieliśmy zaczynać od zera. Ale choćby to było lepsze niż praca, którą mój mąż znalazł w tamtym czasie. Teraz sytuacja w naszej rodzinie poprawiła się. Płacimy rachunki za media bez opóźnień i kupujemy produkty, których potrzebujemy, a nie te z największą promocją.
Stopniowo jest coraz lepiej, ale życie nie może być idealne. Pół roku temu siostra męża, która wcześniej była w centrum zainteresowania teściowej, wyszła za mąż. Córka miała dość opieki matki, więc prawie pobiegła przed pociągiem, który zabierał ją i jej męża z dala od tej kobiety...
Teraz uwaga aktywnej teściowej skupiła się na nas. Widziała, iż mamy problemy finansowe. Wyciągnęła bardzo osobliwe wnioski z tej sytuacji. Zdecydowała, iż musi nakarmić głodującego syna. Troskliwa matka zaczęła więc przynosić mu jedzenie. Oczywiście ja mogę żyć bez kotletów mojej teściowej, ale wygląda to bardzo dziwnie. Przyjeżdża do nas w odwiedziny, przynosi pojemnik z dwoma kotletami i puree ziemniaczanym, podaje synowi i ze łzami w oczach prosi, żeby jadł porządnie, bo ją dusza boli.
Kochająca babcia nie przyniesie wnukom choćby jednego jabłka na dwoje, bo nie ma dla nich serca. Mąż odmawia przyjęcia jałmużny matki, mówiąc, iż dobrze je i nie ma potrzeby go karmić, zwłaszcza w tak dziwnej formie, ale to nie powstrzymuje teściowej. Jest matką, wie lepiej niż ktokolwiek inny, iż jej syn jest niedożywiony.
Kiedyś nie mogłam się powstrzymać i zapytałam ją, dlaczego przynosi jedzenie tylko swojemu synowi. Nic mi nie jest, nie muszę być karmiona, ale syn ma dzieci, jej wnuki, tak przy okazji.
- adekwatnie to jestem emerytką, nie mam pieniędzy, żeby wykarmić całą twoją rodzinę — natychmiast wtrąciła się teściowa, choć nikt nie prosił jej o karmienie nas wszystkich. Z zewnątrz wygląda to po prostu dziwnie. Jakby jej wnuki były dla niej obce, a tylko syn był jej krewnym.
Przed tygodniem moja teściowa przeszła samą siebie. Potajemnie zasugerowała, aby mój mąż okłamał mnie, iż został wysłany w podróż służbową, a w rzeczywistości zamieszkał z nią. Jej argument brzmiał: "przynajmniej będziesz jadł i dobrze się wysypiał". Oczywiście mój mąż odmówił, ja wiem wszystko, więc teściowa została poinformowana, iż od dzisiaj jest persona non grata w naszym domu.
Wnuki jej nie interesują, a z synem może się spotykać gdzie indziej. W ogóle nie chcę na nią patrzeć. Mąż nie jest zadowolony z mojej decyzji, ale rozumie, teściowa jest obrażona i teraz zabiera obiadki synkowi do pracy. Mój mąż jest już w punkcie wrzenia, więc zobaczymy, ile będzie miał cierpliwości. Ale już wiem, kto będzie wszystkiemu winien, według mojej teściowej.