Skąd człowiek wie, czy przypadkiem nie umie grać na fortepianie, dopóki nie spróbuje? Tak samo musi być z projektowaniem witraży.
Ta propozycja wprawiła mnie w szaleńczą ekscytację. Pokrywa czaszki pyrkotała jak na starym modelu czajnika. adekwatnie wcale mi nie przeszło.
To kościół Matki Bożej Różańcowej w Niepołomicach-Jazach projektu Pracowni Ingardena. O powstawaniu kościoła opowiada
>> ksiądz Edward Bąbol
Dziś, chcę Wam pokazać etapy pracy nad rozetą- oknem widocznym na froncie.
Tak wygląda projekt:
Wytyczne były proste- kolory mają być jasne, wnętrze potrzebuje jak najwięcej światła.
Pierwsza moja wizyta w Pracowni Witraży
to oglądanie wzornika kolorów.
Zobaczcie, tak wygląda wzornik kolorów widziany przez "szkło katedralne".
Piękne rozmycie.
Widzicie niżej te półki jak na płyty? Tak przechowuje się tafle szkła.
Mistrz w swoim fachu, pan Krzysztof Paczka sprawdza, czy dobrze wybieram kolory.
Powstaje kilka makiet w skali 1:1. Na tej, każdy kawałek szkła opisany jest kodem koloru.
Wszystkie szkła wycinane są manualnie, odwzorowywane są wszystkie nieregularności linii.
Niektóre detale ( jak np. otwory dzwonnicy, czy rozeta) wymagają rysunku, który wypalany jest w piecu w b.wysokiej temperaturze. Dzięki temu, farba wtapia się w szkło i rysunek jest trwały.
A to wspaniała ekipa, od łączenia szkieł,
odlewanym tu na miejscu ołowiem.
Ojciec i syn - panowie Andrzej i Łukasz Cwilewicz.
Nie wiedziałam, iż świeżo odlany, nie utleniony jeszcze ołów jest miękki jak plastelina. Listwa łącząca dwa kawałki szkła wygląda jak leżąca litera H:
Pod światło niewidoczne są miejsca łączeń stopionym ołowiem. Przestrzeń między szkłem a ołowianą listwą się kituje. W tym przypadku, z racji dużej powierzchni- obustronnie.
Lubię te nierówności szkła, bąbelki powietrza, delikatne różnice w nasyceniu koloru.
Na podświetlanej jarzeniówkami dużej tablicy, oglądamy poszczególne kwatery. Średnica całej kościelnej rozety to 274cm. Poniżej fotki z dnia montażu w kościele.
Z zewnątrz chroni witraż okienne szkło, ramy są drewniane.
Dzień był pochmurny, ale przez chwilę zaświeciło słońce.
Montaż trwał cały (niezbyt długi) styczniowy dzień, więc fotka całości, bez rusztowań i drabin ma już mocno przekłamane, zmierzchowe kolory.
No ale na tym też uroda witraży polega, zmieniają się wraz z natężeniem i temperaturą światła.
Mam nadzieję, iż pod etykietą "witraże" będę mogła pokazać Wam jeszcze w tym roku kolejnych osiem motywów- temat: kwiaty Madonny.
Że tak sobie zakrzyknę -MNIAM!