Z życia wzięte. "Skończyłeś czterdzieści pięć lat. W Twoim wieku poród jest niebezpieczny": Powiedziałam mamie

zycie.news 2 tygodni temu

Przed moimi szesnastymi urodzinami moi rodzice się rozstali. Wydaje się, iż na pozór nie mieli przesłanek do tak radykalnego kroku, a mimo to się rozstali. Obyło się bez kłótni, bez podziału majątku na drodze sądowej, choć może tylko dlatego, iż nie było już czego dzielić.

Tata zostawił nam dwupokojowe mieszkanie, w którym dorastałam, a sam przeprowadził się do jednopokojowego mieszkania odziedziczonego po babci, eksmitując stamtąd lokatorów.

Mama gwałtownie sprzedała nasze mieszkanie i przeprowadziliśmy się do innego miasta. Nie chciała, choćby przez przypadek, spotkać się z ojcem i powiedziała, iż ​​chce zacząć nowe życie.

Mama z optymizmem patrzyła w przyszłość, gwałtownie znalazła pracę, sądząc po zarobkach, bardzo dobrą, znalazła odpowiednie dla nas mieszkanie i zaczęliśmy zapuszczać korzenie w nowym miejscu. Mniej więcej po sześciu miesiącach zauważyłam, iż moja mama zaczęła poświęcać dużo więcej czasu swojemu wyglądowi.

W wieku czterdziestu pięciu lat mogła śmiało konkurować z kobietami o dziesięć lat młodszym od niej. Fryzjerzy, salony paznokci, zmiany garderoby, wszystko wskazywało na to, iż moja mama tak naprawdę zaczynała nowe życie, także to miłosne.

Obserwując moją matkę przez kilka tygodni, postanowiłam w końcu zapytać ją bezpośrednio, czy kogoś sobie znalazła. Pytanie zaskoczyło moją mamę, ale zdecydowała się odpowiedzieć na nie wprost.

"Tak, wyobraź sobie! On jest ode mnie o pięć lat starszy, może ktoś nie wierzy, iż to się dzieje w naszym wieku, ale ja i Arkadiusz mamy wobec siebie poważne zamiary. Co o tym myślisz? Wzruszyłem ramionami:"Jeśli dobrze się z nim czujesz, żyj i bądź szczęśliwa" - powiedziałam.

Mama wybuchnęła śmiechem: "Dziękuję, myślałem, iż zareagujesz inaczej... Któregoś dnia was sobie przedstawię!". Któregoś dnia nastąpiło zaledwie kilka dni później. Wybraniec mojej mamy wyglądał przyzwoicie i naprawdę zachowywali się jak zakochana młoda para. Miło pogawędziliśmy i od tego dnia mama zamieszkała u Arkadiusza.

Ja akurat miałam zacząć studia, cieszyłam się, iż mam do dyspozycji dwupokojowe mieszkanie, choć niezbyt długo cieszyłam się tą wolnością. Któregoś wieczoru przyszła moja mama. Była jakaś tajemnicza i marzycielska.

"Chcę Ci coś powiedzieć...".

"Pewnie Arek ci się oświadczył".

Mama skinęła głową. "Tak, ale to nie wszystko... Będziesz mieć brata lub siostrę!" - powiedziała, a ja otworzyłam usta ze zdumienia.

"Mamo, mówisz poważnie? Skończyłaś czterdzieści pięć lat! Co myślisz? W Twoim wieku poród to wciąż coś niebezpiecznego! A jeżeli coś się stanie, czy powinienem wychować brata lub siostrę i zamieszkać z twoim Arkadiuszem?" - powiedziałam.

Chyba posunęłam się za daleko w swoich emocjach. Uśmiech zniknął z twarzy mojej matki; było jasne, iż moje słowa poruszyły ją do głębi.

"Tak zdecydowaliśmy. I bez względu na to, co się stanie, nie będzie to miało na Ciebie żadnego wpływu, nie musisz się martwić. Spakuj swoje rzeczy i idź do ojca. Sprzedam mieszkanie i przekażę połowę kwoty" - powiedziała moja matka lodowatym tonem i wyszła.

Następnego dnia próbowałam się spotkać z mamą, ale ona nie odebrała ode mnie żadnego połączenia. "Nie mam o czym z tobą rozmawiać!" - napisała.

Tydzień później wyjechałem do rodzinnego miasta, aby odwiedzić mojego tatę. Powitał mnie, może nie z dzikim zachwytem, ​​ale całkiem normalnie. Zareagował tak jak ja na pomysł mojej mamy, żeby rodzić dziecko w tym wieku, ale powiedział, iż moja mama jest dorosła, więc niech robi, co uważa za stosowne.

Mama dotrzymała słowa, miesiąc później otrzymałam od mamy połowę pieniędzy za sprzedaż mieszkania. To był mój ostatni kontakt z nią. Z informacją o przelewie napisała mi krótkie słowa: „Nigdy nie myślałam, iż będziesz życzył mi śmierci!.

Wiem, iż powiedziałam jej wtedy mocne słowo, ale choćby nie przypuszczałam, iż mama potraktuje je tak dosłownie. Od tamtej pory z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy. Moja mama zablokowała mój numer, a kiedy zadzwoniłem do niej z innego telefonu, słysząc mój głos, natychmiast się rozłączyła.

Od dwóch lat nie wiem, jak się do niej zbliżyć, nie wiem nawet, jak przetrwała ciążę i urodziła. Tata w ogóle nie zagłębia się w tę sytuację, a dla mnie nasza obecna relacja z mamą, a raczej jej brak, wydaje mi się nienormalny, ale nie mam pojęcia, co mam zrobić. Myślałam, żeby pójść do mamy i nie rozmawiać przez telefon, ale boję się, iż znowu mnie wyrzuci…

Co zrobilibyście na moim miejscu?

Idź do oryginalnego materiału