Zabrałam latem dzieci w góry. Myślałam, iż jestem gotowa na wszystko. Byłam w błędzie

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Wypoczynek w górach znacznie różni się od tego nad morzem. fot. Albin Marciniak/East News


Przyjęło się, iż latem w Polsce jedzie się nad morze, w góry lub na Mazury. Warto jednak wiedzieć, iż każdy z tych kierunków od nas, rodziców, wymaga innej uwagi, bo i zagrożenia są inne. TOPR-owcy przypominają, iż nie każda trasa w Tatrach będzie odpowiednia dla dzieci, a nasza czytelniczka zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. Choć uważała, iż jest dobrze przygotowana do górskiej wędrówki, najadła się strachu.


"Ostatnio na waszej stronie trafiłam na apel TOPR. Ratownicy proszą, by nie zabierać małych dzieci w wysokie Tatry i na wymagające szlaki, ale choćby dobrze przygotowany rodzic może wpaść w tarapaty. Sama w te wakacje przekonałam się, iż z górami nie ma żartów.

Zgubiła mnie pewność siebie


Nie jestem osobą, która nagle wpadła na pomysł, iż pojedzie w tym roku w góry, bo będzie fajnie. Sama przemierzyłam niejeden szlak: jako kilkulatek, nastolatka i jako osoba dorosła. Kiedy nadarzyła się okazja, by zabrać w Tatry dzieciaki moje (6 i 11 lat) i mojej siostry (12 i 13 lat), nie wahałam się ani chwili.

Zawsze z rozwagą organizuję wycieczki. Świetnie wiem, jak się chodzi po górach i jak wybiera się szlaki. Wiem, iż konieczne jest przygotowanie i rozgrzewka. Idziemy grupą? Plan należy dostosować do najsłabszego piechura.

Uważnie pakuję plecak, by mieć wszystko, co potrzebne: cieplejsze ubrania, coś na deszcz, jedzenie i inne rzeczy, które mogą zagwarantować bezpieczeństwo. Nauczyłam się tego od rodziców jeszcze w czasach, gdy o zasięgu komórkowym w górach można było jedynie pomarzyć.

W skrócie: nie należę do osób, które na Giewont idą w klapkach jedynie z plastikową reklamówką. Mimo to idąc w góry z dziećmi, popełniłam bardzo głupi błąd.

Wystarczyła chwila nieuwagi


Od początku wiedziałam, iż z dziećmi muszę nieco inaczej zaplanować wyprawę. Mimo iż trójka z nich jest nastolatkami, wiedziałam, iż muszę skontrolować ich plecaki i stroje, a także dobrać trasę tak, by moja 6-latka się nie zniechęciła.

Plan na urlop był prosty: żadne wielkie wyprawy w wysokie Tatry, jedynie doliny, których trasy zaczynają się od Drogi pod Reglami. Biorąc pod uwagę długość i trudność szlaków, dostosowałam plan naszych wypraw tak, by powoli 'rozchodzić' dzieciaki.

Byłam dumna, jak świetnie sobie radzą i widziałam, iż złapały bakcyla. Podczas jednej z wypraw zrobiliśmy sobie małą przerwę na robienie zdjęć. Szczerze mówiąc, wszystko działo się tak szybko, iż początkowo choćby nie zdawałam sobie sprawy, iż pomysł moich podopiecznych jest po prostu zły.

Nagle rzuciły: 'Wespniemy się tu na tę skałkę, a ty zrobisz nam fotkę, będzie wyglądało, jakbyśmy byli na jakimś wysokim szycie'. Nim zdążyłam coś powiedzieć, trójka nastolatków była już na górze. Zrobiłam zdjęcia, a gdy przyszło do schodzenia, okazało się, iż to wcale nie jest takie proste.

Nie wiedziałam, co robić


Było zbyt stromo, a żwirowo-kamienisty grunt się osuwał, nie miały czego się złapać. Krzyczały, iż boją się zejść i nie wiedzą, jak to zrobić. Kazałam im zjeżdżać pojedynczo na pośladkach, modląc się, by się zbytnio nie rozpędziły i nagle nie zaczęły turlać. Po drugiej stronie wąskiej ścieżki był stromy spadek i potok. Czułam się niepewnie, a serce mocno waliło.

Gdy ściągnęłam całą trójkę, odetchnęłam z ulgą. Uradowana 6-latka, która nie załapała powagi sytuacji, rzuciła: 'Teraz ja chcę takie zdjęcie', a nam wszystkim choćby ciężko było się uśmiechnąć.

Dzieciaki do końca wyjazdu szły już tylko i wyłącznie wyznaczonymi ścieżkami. Każde z nas się wystraszyło i dostało nauczkę. Sytuacja ta uświadomiła mi też, iż przygotowanie opiekuna to jedno, ale wyprawy w góry wymagają wielu rozmów na szlaku. Natura jest piękna, ale także bardzo niebezpieczna i nieprzewidywalna".

Idź do oryginalnego materiału