Rodzice w podróży bywają roszczeniowi
Rodzice często czują się atakowani w przestrzeniach publicznych. Sama odkąd mam dzieci, czuję się intruzem w restauracjach czy urzędach. Obrywa nam się za to, iż dziecko płacze, iż rozrabia, iż jest głośne, iż czegoś chce.
I owszem – bywają sytuacje, w których to właśnie otoczenie przesadza i zapomina, iż dzieci nie są robotami, które można zaprogramować. Ale czasami niestety to my dajemy otoczeniu powody do złości. Tak jak pewna mama z samolotu, której zachowanie opisała użytkowniczka Threads o nicku olar3105:
"Ostatnio leciałam sama samolotem, podróż kilka godzin. Wstałam jak to z porannym lotem – wcześnie, byłam niewyspana. Jedyne co mnie ucieszyło to, iż mam miejsce przy oknie. Usiadłam, nałożyłam słuchawki i chciałam tylko popatrzeć na start i pójść spać. Okazało się, iż obok mnie – matka z małym dzieckiem.
Oczywiście zero uszanowania, iż się już rozłożyłam i mam słuchawki tylko od razu warknięcie na mnie, iż dziecko chce przy oknie. Pewnie gdyby grzecznie zapytała to, bym się zgodziła, ale gdy ktoś podnosi na mnie głos, to już absolutnie nie mam ochoty się na coś zgadzać.
To dziecko całą podróż się wierciło, coś chciało, zagadywało mnie. Jak przysnęłam, to dosłownie mnie klepało po ramieniu, bo chciało o coś zapytać. Nie mogłam ani pospać, ani w spokoju czegoś obejrzeć. No nie jest fajnie siedzieć obok dziecka, nie jest...".
Sami sobie zapracowaliśmy na niechęć społeczeństwa
Ten wpis w kilka godzin zyskał sporo komentarzy. Jedni bronili matki, inni kobiety z wpisu, ale najczęściej pojawiało się jedno zdanie: "Właśnie przez takie sytuacje ludzie nie lubią podróżować z rodzicami małych dzieci". I trudno się temu dziwić.
Nie chodzi o to, żeby dzieci miały zawsze siedzieć cicho, jak trusie. Dzieci są dziećmi – potrzebują ruchu, pytają, chcą oglądać świat. Tylko przez doświadczanie nauczą się reguł, którymi będą później kierowały się w życiu społecznym.
Ale naszym zadaniem jako rodziców jest nie tylko opiekować się nimi, ale też uczyć je, iż nie wszystko im się należy, iż nie wszystko kręci się wokół nich. Że jeżeli ktoś nie chce zamienić się miejscem, to nie krzyczymy, tylko przyjmujemy to z szacunkiem.
Że jeżeli siedzimy obok kogoś obcego, to nie zaczepiamy go bez przerwy i nie klepiemy po ramieniu. A jeżeli dziecko to robi – to przepraszamy i tłumaczymy, dlaczego to nie jest w porządku.
Rodzice w podróży na pewno czasami spotykają się z życzliwością: ktoś ustępuje im miejsca, pomaga z torbą, uśmiecha się do naszego dziecka. Ale ta życzliwość nie bierze się znikąd. Trzeba na nią zapracować, również jako rodzic.
Dawaj swoim zachowaniem przykład dziecku
Jeśli jesteśmy roszczeniowi, nieuprzejmi i zachowujemy się tak, jakby nasze dziecko było ważniejsze od wszystkich innych pasażerów – nie liczmy na wyrozumiałość. Nikt nie ma przecież obowiązku ustępować nam tylko dlatego, iż nasze dziecko chce siedzieć w samolocie przy oknie.
Dzieci najlepiej uczą się przez przykład. jeżeli widzą, iż ich mama szanuje innych ludzi, mówi "przepraszam" i "dziękuję", nie krzyczy, tylko prosi – to same z czasem zaczną się tak zachowywać.
A jeżeli uczymy je, iż zawsze dostaną to, czego chcą, i iż wolno im przeszkadzać innym – to w przyszłości będą miały problem ze zrozumieniem, czym jest empatia. Rodzicielstwo to ciężka praca, wie to każdy, kto ma dzieci. Nie zawsze mamy siłę, żeby wszystko ogarniać, czasem puszczają nam nerwy.
Ale są granice, których warto byłoby nie przekraczać – choćby dlatego, żeby potem nie czytać takich wpisów jak ten z Threads o roszczeniowych, chamskich rodzicach. Nie wierzę, iż w tej naszej grupie ktoś chce, by na słowo "rodzic" ludzie reagowali z niechęcią.