Zagraniczna szkoła z internatem. Rośnie zainteresowanie edukacją poza granicami kraju

kuriernauczycielski.pl 14 godzin temu

W Polsce rośnie zainteresowanie edukacją za granicą. Największe jest oczywiście na etapie studiów, ale coraz popularniejsze są wyjazdy na wcześniejszym etapie nauki, w tym do szkół z internatem. Rocznie wyjeżdża kilkaset osób z Polski, również do placówek prywatnych, najbardziej prestiżowych. Co motywuje rodziców do wysyłania dzieci do zagranicznej szkoły? No i ile to kosztuje?

Jak podaje Independent School Council, organizacja zrzeszająca prywatne szkoły z internatem, w ubiegłym roku liczba polskich uczniów w Wielkiej Brytanii, czyli w kraju, gdzie takich szkół jest najwięcej, wzrosła o 37 proc. – Tak duży wzrost jest ewenementem. W innych krajach świata ta liczba uczniów utrzymuje się na takim samym poziomie, czasem nieznacznie spada lub rośnie – podkreśla Barbara Salamon, doradczyni edukacyjna z firmy Exellence in Education.

– Gdy zaczynałam swoją karierę w branży edukacyjnej, praktycznie wszyscy uczniowie wyjeżdżający z Polski to byli licealiści po drugiej klasie, czyli wyjeżdżali na ostatnie dwa lata nauki. Tak naprawdę tyle wystarczy, żeby zdobyć dyplom brytyjski A-levels czy maturę międzynarodową. Jednak odkąd nie ma w Polsce gimnazjum, mniej więcej 40 proc. młodych ludzi uczących się za granicą wyjeżdża już po ósmej klasie na cztery lata nauki.

Warto zaznaczyć, iż około 20 proc. moich podopiecznych to są dzieci jeszcze młodsze. Mają choćby 11 lat. Co roku jest kilka takich osób, a w szkołach szwajcarskich zdarzają się już siedmiolatki z Polski, jednak w tych przypadkach chodzi o rodziny, które mają już wielopokoleniową tradycję takiej nauki – mówi Barbara Salamon.

Diagnoza przed wyjazdem

Barbara Salamon pomaga rodzicom i ich dzieciom wybrać najlepszy program edukacyjny za granicą. Specjalizuje się w wyborze szkół średnich i ścieżek przygotowujących do aplikacji na zagraniczne uniwersytety.

– Często rodzice przychodzą do mnie, bo ktoś ze znajomych polecił im konkretną, zagraniczną szkołę. Jednak to, iż dana szkoła jest odpowiednia dla jednego dziecka, nie znaczy, iż dla drugiego też będzie. Zwykle wybór zagranicznej ścieżki edukacyjnej wymaga szczegółowej konsultacji z rodzicem. Przeprowadzamy diagnozę ucznia. Dziecko rozwiązuje testy, także językowe i predyspozycji ucznia. Na tej podstawie przygotowujemy propozycje pięciu lub sześciu szkół pasujących do profilu danego dziecka i do oczekiwań rodziców. Do kilku z nich aplikujemy.

– Nie ma dwóch takich samych szkół, choć większość placówek z internatem w Europie to szkoły z programem brytyjskim (A-levels na etapie liceum albo z programem matury międzynarodowej IB). Rzadziej w Europie zdarzają się szkoły z systemem amerykańskim, ale z kolei w USA są głównie takie albo ze wspomnianą maturą międzynarodową IB. Programy nauczania różnią się tak bardzo, iż jeżeli dla danego ucznia odpowiedni jest IB, to A-level zupełnie nie i na odwrót – uważa Barbara Salamon.

Motywacje

Motywacje rodziców do wysłania dziecka za granicę są różne. Według Barbary Salamon w tym kontekście można wyróżnić trzy kategorie rodziców. Pierwsza z nich to rodzice uczniów bardzo zdolnych, bardzo ambitnych, którzy chcą, żeby ich dziecko studiowało na najlepszych uniwersytetach świata (Oxford, Cambridge czy Ivy League – osiem prywatnych uniwersytetów badawczych w północno-wschodnich Stanach Zjednoczonych).

Drugą grupę stanowią rodzice dzieci, które mają dużo zajęć pozalekcyjnych. Na kampusach zagranicznych szkół z internatem można robić praktycznie wszystko. – To są takie małe wioski, przypominające trochę kampusy uniwersyteckie w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście każda szkoła ma swój profil i swoje mocne strony, preferowane dyscypliny sportu i rodzaje zajęć artystycznych – mówi Barbara Salamon.

Trzecią grupą są rodzice uczniów z orzeczeniami z poradni psychologiczno-pedagogicznych. W Polsce mamy coraz więcej takich uczniów. Nasze szkoły nie zawsze są w stanie należycie się nimi zaopiekować, głównie ze względu na brak kadry. Z kolei szkoły z internatem mają świetną kadrę i sporo asystentów. – W takiej placówce, z odpowiednim wsparciem, uczeń może rozwinąć swoje talenty i nie musi być tak sfrustrowany, jak często jest, będąc w polskiej szkole – podkreśla doradczyni edukacyjna.

Są powody do obaw?

Rodzice najczęściej obawiają się utracenia więzi z dzieckiem, na drugim miejscu jest obawa o bezpieczeństwo, bo jednak młody człowiek, nastolatek, będzie funkcjonował w innym kraju, kilkaset lub kilka tysięcy kilometrów od domu.

– Te obawy często są rozwiewane już po kilku miesiącach pobytu dziecka poza domem. Rodzice często opowiadają mi, iż rozmawiają z dzieckiem kilka razy w tygodniu przez telefon i te rozmowy są jakościowo dużo lepsze niż te, które prowadzili gdzieś w biegu, mijając się w kuchni czy w przedpokoju, gdzie padały tylko pytania, czy wyprałeś sobie ubranie na piłkę albo co masz zadane. Rozmawiają po prostu o poważniejszych sprawach. jeżeli zaś chodzi o bezpieczeństwo, to tradycyjne kampusy są bardzo bezpieczne, niemal jak twierdze. Często mieszczą się poza miastem – mówi Barbara Salamon.

– Z kolei uczniowie najczęściej obawiają się utraty znajomych. Rówieśnicy to dla nastolatków cały świat i młodzież boi się, iż te kontakty po prostu straci. Rzeczywiście, więzi z nastolatkami z miejscowości, z której uczeń pochodzi, ulegają rozluźnieniu, ale nawiązanie kontaktów z rówieśnikami na kampusie przebiega łatwo i przyjemnie. Dlatego iż program szkoły jest tak zbudowany, aby dzieci się integrowały – dodaje nasza rozmówczyni.

Ile to kosztuje?

Nie ulega wątpliwości, iż edukacja w zagranicznych szkołach z internatem to spora inwestycja, nieosiągalna dla większości polskich rodzin. Barbara Salamon podaje przykłady. Roczny koszt nauki ucznia rozpoczynającego brytyjskie liceum to ok. 250–300 tys. zł. Podobne ceny, choć trochę wyższe, są w Ameryce Północnej. Z kolei najdroższe szkoły, te z najwyższej półki, są zlokalizowane w Szwajcarii, gdzie w roczny pobyt dziecka należy zainwestować od 500 tys. zł do choćby 800 tys. zł. Najniższy koszt będzie np. w Hiszpanii i Portugalii, gdzie dobre szkoły kosztują ok. 40 tys. euro.

Te kwoty może są duże, jednak Barbara Salamon podkreśla, iż w skład czesnego wchodzi nie tylko nauka, ale zamieszkanie z wyżywieniem, dostęp do pełnego zaplecza sportowego (baseny, czasem stadnina koni, boiska, siłownie) i do wszystkiego, co dana szkoła ma do zaoferowania.

Dodatkowym kosztem są wizy i ewentualne ubezpieczenie, jeżeli przy załatwianiu tego dokumentu jest wymagane i nie jest akceptowane to oferowane przez szkołę. Kolejnym dodatkiem jest kieszonkowe w wysokości kilkudziesięciu euro czy funtów tygodniowo.

Ostatnim dodatkowym kosztem są bilety lotnicze. jeżeli dziecko chodzi do szkoły z internatem w Europie kontynentalnej lub Wielkiej Brytanii, to kilka razy w roku będzie przylatywało na ferie do domu. jeżeli uczy się w USA, to podróżować będzie rzadziej. Ze względu na ceny biletów i zmęczenie, które powodują loty międzykontynentalne, nie ma sensu, żeby przylatywało na każde ferie. jeżeli jednak wówczas dziecko zostaje na terenie kampusu, trzeba dodatkowo zapłacić za każdy taki czas około 700–800 dolarów.

(J)

Idź do oryginalnego materiału