Początek roku szkolnego w Sinaloa w Meksyku został naznaczony falą przemocy – i w taki sam sposób się zakończył. Z powodu zagrożeń, uczniowie nie mogli brać udziału w tradycyjnych wydarzeniach szkolnych. Wiele dzieci uczyło się w domu, a sytuacja była na tyle poważna, iż co najmniej 50 nieletnich zginęło w wyniku przemocy.
Szkolne budynki świeciły pustkami, nie dlatego, iż uczniowie nie chcieli się uczyć, ale z powodu wszechobecnego strachu. Trudno się dziwić, skoro przy jednej ze szkół odkryto samochód wypełniony ładunkami wybuchowymi.
Od kiedy w 2024 roku doszło do eskalacji starć między rywalizującymi frakcjami Kartelu Sinaloa, rodzice oraz nauczyciele postanowili nie posyłać dzieci na lekcje stacjonarne. Decyzję tę podjęli, mimo apeli ze strony władz.
Rosnące zagrożenie doprowadziło do tego, iż nauczanie niemal w całości przeniosło się do internetu. Rodzice domagali się od rządu konkretnych działań w celu zapewnienia ochrony dzieciom i nauczycielom, nalegając, by edukacja prowadzona była wyłącznie online.
Władze podjęły próby zwiększenia bezpieczeństwa uczniów, aby umożliwić im powrót do szkół. Niestety, w wielu regionach – zwłaszcza wiejskich – środki te okazały się niewystarczające.
Szczególnie niepokojące jest to, iż dzieci stają się bezpośrednimi ofiarami brutalnych działań. Dwóch chłopców – Gael i Alexander – zostało zaatakowanych i zabitych przez uzbrojonych napastników.
Jeden z uczniów przyznał, iż ma wrażenie, jakby wszyscy byli uwięzieni. Nie mogą wychodzić, nie mają swobody, a choćby w domach nie czują się bezpiecznie – wszystko przez narastającą przemoc.
W efekcie zakończenie roku szkolnego przebiega w atmosferze smutku. Zamiast euforii i świętowania, mieszkańcy domagają się sprawiedliwości dla dzieci.
W Sinaloa panuje żałoba. Dzieci stają się ofiarami brutalnej rzeczywistości, a ich prawo do nauki – i życia – zależy od tego, czy przestępcze grupy zrezygnują z dalszych starć.