Zapytała, czy w innych szkołach też jest ten problem. "Strach otwierać Librusa"

gazeta.pl 1 godzina temu
Zmiany w planie, kolejne zastępstwa i odwołane zajęcia. Wielu rodziców mówi wprost, iż zamiast spokojnie sprawdzać plan lekcji dziecka, boją się otwierać Librusa. Codzienne niespodzianki w szkolnym grafiku powodują frustrację i stres.Na portalu społecznościowym @Mamy Mamom pojawił się post, który od razu rozgrzał rodziców do czerwoności. Autorka napisała: "Chciałabym się dowiedzieć czy we wszystkich szkołach, czy tylko u nas jest taki problem, iż codziennie są jakieś zmiany w planie lekcji, zastępstwa, odwołane lekcje? Strach otwierać Librusa, bo cały tydzień ciągle na czerwono. Ja sobie nie przypominam, jak chodziłam do szkoły, żeby co chwila jakiegoś nauczyciela nie było". Rodzice natychmiast zaczęli dzielić się swoimi doświadczeniami. Dla wielu z nich taki chaos stał się codziennością.
REKLAMA






Zobacz wideo

Coraz więcej uczniów z miast w szkołach prywatnych. Prowadzi Kraków



Po czyjej stronie leży wina?Komentarze pokazują, iż rodzice patrzą na sprawę bardzo różnie. Część obwinia nauczycieli i nie ukrywa swojej frustracji. "W dupach tym nauczycielom poprzewracało, płaczą, iż za mało zarabiają, a od początku roku codziennie w szkole mojej córki nie ma jakiegoś nauczyciela. To ma być praca? Ja jakbym tak chodziła do pracy w kratkę, to zwolnienie murowane. Masakra" - pisze jedna z kobiet. Ale są też głosy, które winą obarczają… samych rodziców. "Winni są rodzice, którzy każą chorym dzieciom chodzić do szkoły. Potem wszyscy wokół chorzy, robią się zaległości i pretensje później, iż albo nie ma ocen, albo nauczyciel za gwałtownie idzie z materiałem" - zwraca uwagę inna użytkowniczka.Swoimi doświadczeniami dzielą się z nami także inne mamy, które mierzą się z codziennym chaosem w szkolnych planach. Pani Anna opowiada, iż największym problemem jest brak stabilności. - Ciągle jakieś zmiany. Dziecko wraca wcześniej albo ma okienka, Ciężko to ogarnąć, kiedy nie ma się nikogo do pomocy, a sama muszę pracować na pełny etat. Mam wrażenie, iż szkoła nie bierze pod uwagę, iż rodzice też mają swoje obowiązki.Podobne doświadczenia ma pani Katarzyna. - Ja rozumiem, iż każdy może zachorować, ale w naszej szkole to jest plaga. Co chwilę kogoś nie ma. Dzieci, zamiast się uczyć, spędzają czas na świetlicy albo po prostu chodzą do domu. A później nadrabianie materiału, korepetycje i stres. Tylko iż za to już nikt nie płaci.


Problem systemowy Rodzice coraz częściej zauważają, iż problem nie wynika wyłącznie z braku zaangażowania nauczycieli czy nieodpowiedzialności rodziców. To szersza kwestia, związana z brakami kadrowymi w szkołach, przeciążeniem pracą i niskimi płacami w oświacie. Do tego dochodzi sezon chorobowy, który nie oszczędza nikogo.Jak to wygląda w szkole Twojego dziecka? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału