Anastazja pracuje w dużej warszawskiej firmie. Ma dobre wykształcenie, skończyła studia, chociaż jak sama przyznaje, w podstawówce i gimnazjum była uznawana za słabą uczennicę.
REKLAMA
Nigdy nie przywiązywałam wagi do ocen, szczególnie z przedmiotów, które mnie nie interesowały. Nie widziałam też sensu w robieniu jakichś prac plastycznych, żeby podnieść oceny, bo nienawidziłam tego robić i uważałam, iż ocena za jakiś obrazek, zielnik itp. nijak się ma do wiedzy z tego przedmiotu
- opowiada. Przyznaje, iż już w szkole podstawowej skupiała się przede wszystkim na przedmiotach, które ją interesowały. Resztę traktowała pobieżnie. - Nie rozumiem, po co miałam wkuwać np. wzory matematyczne, których i tak gwałtownie zapomnę? Wiedziałam, iż w życiu nie będą mi potrzebne. Wolałam w tym czasie zająć się tym, co mnie interesowało - dodaje.
Zobacz wideo Sarsa w szkole była rebelką. "Moja mama była dyrektorką" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]
Nauczyciele spisywali ją na straty. Dziś świetnie sobie radzi
Moja rozmówczyni przyznaje, iż po latach, gdy wraca do czasów szkolnych, to nie ma zbyt dobrych wspomnień. - Nie czułam wsparcia ze strony nauczycieli, chociaż widzieli, iż w niektórych lekcjach wybijam się na tle klasy. Uważali, iż skoro tylko z jednego czy dwóch przedmiotów jestem dobra, a z reszty ledwo ciągnę, nie wypada mnie chwalić, a już na pewno stawiać innym za wzór.
Nauczyciel przy pracy (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Wojciech Kardas / Agencja Wyborcza.pl
Anastazja skupiła się na biologii, która od dziecka ją fascynowała. Starała się też dobrze uczyć z chemii, bo miała świadomość, iż te dwa przedmioty często się ze sobą łączą. I chociaż nie przepadała za drugim z tych przedmiotów, wychodziła z założenia, iż powinna się do niego przykładać.
Z biologii byłam świetna, ale wkurzało mnie, jak nauczycielka pozwalała, koleżankom, które w mojej ocenie nie miały jednej dziesiątej takiej wiedzy z tego przedmiotu, przynosić jakieś plakaciki lub robić prezentacje, żeby na koniec mieć piątkę lub szóstkę. I zawsze dotyczyło to osób, które z prawie wszystkich przedmiotów miały takie oceny
- opowiada moja rozmówczyni. - To było krzywdzące, bo one były chwalone choćby z tego przedmiotu, z którego ja byłam najlepsza. Ale przecież, jak już mówiłam, słabej uczennicy chwalić 'nie wypada', tylko dlatego, iż wybija się na jednej lekcji.
Po latach Anastazja może się cieszyć dobrą pozycją zawodową, spełnia swoje marzenia. - Uważam jednak, iż nasz system szkolny od dawna kuleje. Uczniów powinno się wspierać w ich zainteresowaniach i motywować do zdobywania wiedzy, która ich interesuje. Moim zdaniem jest tak, iż dzieciaki uczą się wszystkiego, a większości potem nie pamiętają i nie wykorzystują - wyjaśnia. - Myślę, iż wiele nauczycielek, które wtedy spisywały mnie na straty, byłoby w szoku widząc, co osiągnęłam. Mogłyby mi zazdrościć - podsumowuje.