Żenujący mail nauczycielki w sobotni wieczór. „Tacy ludzie nie powinni uczyć dzieci”

mamotoja.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Nauczycielka przekroczyła granicę? fot. AdobeStock/FotoDax


„Była sobota, po 20. Siedzieliśmy z mężem przed telewizorem, dzieci już spały. Wtedy dostałam maila od nauczycielki – przypomnienie, iż w poniedziałek mamy przynieść podpisane zgody na wycieczkę i iż kilku rodziców wciąż tego nie zrobiło” – pisze pani Monika, mama ucznia z drugiej klasy szkoły podstawowej.

„Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, iż ton tej wiadomości był po prostu niemiły. Nauczycielka napisała, iż ‘prosi o natychmiastowe uzupełnienie formalności’ i iż ‘bez zgód dzieci nie będą mogły wziąć udziału’. Zabrzmiało to jak rozkaz. I to wysłany w weekend, kiedy każdy chce na chwilę zapomnieć o szkolnym chaosie”.

Pani Monika przyznaje, iż wiadomość zepsuła jej humor na resztę wieczoru. „Nie potrafię zrozumieć, po co pisać takie rzeczy w sobotę. Szkoła to nie korporacja. My też mamy swoje życie, swoje obowiązki. Czasem człowiek po prostu chce odpocząć, a nie myśleć o papierach, podpisach i zgodach”.

„Tacy ludzie nie powinni uczyć dzieci”

Kobieta dodaje, iż nie chodzi jej o samą treść maila, tylko o sposób, w jaki został wysłany. „Nie oczekuję, iż nauczycielka będzie nas głaskać po głowie, ale też nie chcę być traktowana jak ktoś, kto musi się tłumaczyć. To była zwykła formalność, którą i tak miałam oddać w poniedziałek. A przez ten mail poczułam się jak uczennica, której ktoś udziela nagany”.

„Tacy ludzie nie powinni uczyć dzieci” – pisze dalej. „Bo jeżeli nauczyciel nie potrafi komunikować się z dorosłymi w normalny sposób, to jak ma być autorytetem dla uczniów? Wysyłanie pretensjonalnych wiadomości w weekend jest zwyczajnie nie na miejscu. My, rodzice, też pracujemy, też mamy stresy i nie potrzebujemy kolejnych wymówek do kłótni czy nerwów”.

Gdzie kończy się obowiązek, a zaczyna przesada?

Coraz częściej rodzice zwracają uwagę na sposób, w jaki nauczyciele komunikują się z nimi przez e-dzienniki i maile. Niektórzy uważają, iż granice między życiem zawodowym a prywatnym zacierają się w niepokojącym tempie. „To nie pierwszy raz, kiedy wychowawczyni pisze do nas po godzinach. Czasem w piątek wieczorem, czasem w niedzielę. Czuję się, jakbym była w pracy przez siedem dni w tygodniu – tylko iż bez wynagrodzenia” – dodaje pani Monika.

Mama przyznaje, iż od pewnego czasu choćby nie otwiera wiadomości ze szkoły po 17. „Mam dość. Zbyt dużo stresu, zbyt dużo presji. A to przecież tylko druga klasa. Co będzie dalej?”.

Zdarzenie z listu pani Moniki pokazuje, jak bardzo zmieniły się relacje między szkołą a rodzicami. W epoce ciągłej dostępności łatwo zapomnieć, iż po drugiej stronie też jest człowiek – zmęczony, znużony, potrzebujący chwili wytchnienia.

Być może zarówno nauczyciele, jak i rodzice powinni od czasu do czasu odłączyć się od szkolnych spraw. Bo dziecko najlepiej uczy się od dorosłych, którzy potrafią zachować zdrowy dystans.

Zobacz także: To była ostatnia kartkówka mojej córki. Nie chodzi o ocenę, tylko o godność

Idź do oryginalnego materiału