— Cześć, Aniu! — zawołała z euforią Kasia, wybierając numer. — Myślimy wpaść do was w weekend, można?
— Cześć… — odpowiedź zabrzmiała chłodno. — Nie, nie można.
— Jak to? — Kasia zaniemówiła.
— Tak po prostu — rzuciła sucho Anna.
— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…
— Naprawdę pytasz? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię znać! — wybuchnęła Anna.
— Co ja zrobiłam? O czym mówisz?
Siostry Nowak dorastały w małej wsi na Podlasiu. Starsza, Anna, została po szkole w rodzinnych stronach: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za miejscowego przedsiębiorcę Marka, razem wybudowali dom, urodził się im syn Kacper, a ona pomagała prowadzić rodzinny interes.
Młodsza, Kasia, zawsze marzyła o dużym mieście. Wyjechała na studia do Lublina, tam została, zatrudniła się jako ekspedientka w sieciowym sklepie. Z mężem, Darkiem, pracującym w fabryce, wynajmowali maleńkie „dwu-pokojowe” mieszkanie. Dokładnie dwa lata po ślubie przyszła na świat ich córka Zuzia.
Mimo odległości, siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zuzia skończyła rok, Kasia zaczęła często gościć u Anny. Świeże powietrze, dobre dla dziecka, no i pomoc siostry się przyda. Czasem przyjeżdżała na weekend, a bywało, iż zostawała na miesiąc.
Anna zawsze przyjmowała ich z otwartymi ramionami. W domu było miejsce, a Zuzia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Kasia zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na kilka dni, potem na tydzień, a w wakacje i na cały miesiąc. Tłumaczyła, iż z mężem chcą trochę odpocząć. Anna nie protestowała. Pracowała zdalnie i, choć to było niewygodne, pomagała.
Sama Kasia nie kwapiła się, by odwdzięczyć się za gościnę. W ich malutkim mieszkanku nie było miejsca dla rodziny Anny, więc kiedy przyjeżdżali do miasta, wynajmowali pokój. A Kasia choćby nie zawsze znajdowała czas, by się spotkać. To wizyta w salonie, to pilne sprawy. Czasem wpadali tylko na godzinę — i tyle.
Ale Anna starała się nie myśleć o tym. Ważne, iż dzieci się lubią, a siostra, choć nieidealna, to jednak rodzina.
Kacper podrósł, szykował się na studia. Rodzice byli gotowi opłacić naukę. Ale na dzień przed składaniem dokumentów Anna ciężko zachorowała: wysoka gorączka, osłabienie. Marek obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł towarzyszyć mu cały dzień — praca.
Wtedy Anna zdecydowała się zadzwonić do siostry:
— Kasieńko — szepnęła ledwo słyszalnie. — Mogłabyś jutro pomóc Kacprowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Marek odbierze go rano…
Nastąpiła długa cisza.
— Przepraszam, ale nie dam rady — odpowiedziała siostra.
— Dlaczego? — Anna nie wierzyła własnym uszom.
— Mam wizytę u kosmetyczki, potem z Zuzią po zakupy — jedzie na kolonie, trzeba przygotować rzeczy.
— Kasia, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…
— Naprawdę nie mogę — odcięła się tamta.
— A nocleg? choćby na podłodze!
— Anka, on już prawie dorosły. Gdzie ja go ulokuję? W swoim pokoju? A może z Zuzią? Oni oboje w tym wieku, trochę dziwnie. A kuchnia u nas mikroskopijna — sama wiesz…
Anna poczuła, jak łzy napływają do oczu. Przez tyle lat nigdy nie odmówiła siostrze. Zawsze przyjmowała, pomagała, karmiła. A w zamian — coś takiego…
— Dobrze. Zrozumiałam — cicho powiedziała.
Na szczęście pomógł inny krewny — daleki brat Marka, z którym ledwo się widywali. Chętnie zawiózł Kacpra, pomógł z dokumentami, a choćby pokazał mu miasto i dał nocleg.
Kacper dostał się na studia. Rodzice wynajęli mu pokój. Wyrosnął na odpowiedzialnego i spokojnego chłopaka. Ale Anna nie mogła zapomnieć, iż w trudnej chwili rodAle najgorsze było to, iż Kasia choćby po latach nie zrozumiała, dlaczego Anna się obraziła.