Znana nauczycielka proponuje zmiany w nauczaniu historii. Mniej faktów, dat i nazwisk

dadhero.pl 2 godzin temu
Wszystko wskazuje na to, iż MEN szykuje zmiany w podstawie programowej historii. Świadczy o tym niedawna debata w Senacie, podczas której zaproszeni eksperci mówili o tym, jak opowiadać uczniom o najnowszych wydarzeniach z naszych dziejów. istotny postulat zgłosiła popularna nauczycielka Babka od histy, czyli dr Agnieszka Jankowiak-Maik. Jej zdaniem podstawę programową tego przedmiotu należy odchudzić i więcej czasu poświęcać współczesnym wydarzeniom.


Likwidacja prac domowych, nowa lista lektur z języka polskiego, zmniejszenie liczby godzin lekcji religii, zastąpienie HiT-u lekcjami edukacji obywatelskiej, wprowadzenie edukacji zdrowotnej. To tylko kilka zmian w systemie edukacji, które w ciągu niespełna roku pracy wprowadziło nowe kierownictwo MEN. A to dopiero początek, bo wiceszefowa tego resortu Katarzyna Lubnauer niedawno wyznała, iż dyskutowane są kolejne pomysły i kolejne propozycje zmian zostaną dopiero zaprezentowane.

Historia do zmiany


Wiele wskazuje na to, iż wśród tych zmian będzie też poważna reforma sposobu nauczania historii w szkołach podstawowych i średnich. O tym, iż MEN szuka pomysłów na nowe otwarcie, świadczy zorganizowana 23 września w gmachu Senatu konferencja o wymownym tytule "Jak uczyć najnowszej historii Polski? Dylematy". Wzięli w niej udział nauczyciele, dyrektorzy szkół, kuratorzy oświaty, uczniowie, a także znani historycy, m.in. prof. Rafał Wnuk, prof. Andrzej Friszke i prof. Paweł Machcewicz.

O tym, iż ta konferencja jest zwiastunem zmian w nauczaniu historii, świadczy nie tylko jej tytuł, ale też wystąpienie ministry Barbary Nowackiej. Szefowa MEN nie kryła, iż w tej dziedzinie też potrzebne jest "sprzątanie" po poprzednikach, czyli rządzie PiS i ministrze Czarnku. – Nauczanie historii nie może służyć niczyim interesom – ani politycznym, ani ideologicznym. Historia powinna budować wspólnotę społeczną, a nie być wykorzystywana jako narzędzie do tworzenia podziałów i wykluczania jakiejkolwiek grupy – mówiła ministra Nowacka.

Konferencja trwała trzy godziny, ale konkretnych pomysłów padło mało. Większość prelegentów skupiła się na przekonywaniu, iż uczenie historii jest niezwykle ważne, iż młodzi powinni znać dzieje swojego kraju i wyciągać z nich wnioski. Propozycji, jak to robić, żeby dzieci nie nudzili się na lekcjach, było jednak jak na lekarstwo.

Więcej lekcji o historii najnowszej


Najciekawszą przedstawili nauczyciele historii – Daniel Siemiński i dr Agnieszka Jankowiak-Maik, znana jako Babka od histy. Ten pierwszy stwierdził, iż historia współczesna jest źródłem wielu sporów, bo w wielu rodzinach takie wydarzenia jak II wojna światowa, stan wojenny czy wstąpienie Polski do Unii Europejskiej są różnie oceniane. Dlatego trzeba o nich opowiadać tak, by nie podsycać sporów. Siemiński dodał też, iż uczniowie chętniej uczestniczą w lekcjach historii, jeżeli słyszą na nich o lokalnych wydarzeniach i postaciach ważnych dla lokalnej społeczności.

Prosty pomysł na to, jak na lekcjach historii mówić o wydarzeniach, które budzą emocje i spory, przedstawiła Babka od histy. Jej zdaniem świetnym narzędziem jest tu debata oksfordzka, która polega właśnie na ścieraniu się grup o różnych poglądach. – O niektórych wydarzeniach czy postaciach ze współczesnej historii Polski dyskutuje się w domu. Uczniowie mają do nich stosunek emocjonalny, przez co w klasach są czasami bardzo skrajne poglądy na pewne wydarzenia czy oceny pewnych postaci. A to wywołuje spory – stwierdziła i dodała, iż lekcja w takiej formie nie tylko pomaga przedstawić fakty historyczne, ale też uczy dyskutowania o nich, krytycznego myślenia i patrzenia na wydarzenia z różnych perspektyw.

Problem polega jednak na tym, iż na taki sposób uczenia historii jest w szkołach mało czasu. Powód jest prosty – wydarzeń z okresu po II wojnie światowej jest mnóstwo, a lekcji, żeby je omówić mało. W efekcie uczniowie często więcej wiedzą o wydarzeniach z odległych dziejów niż o tym, co zdarzyło się w Polsce po upadku komunizmu.

Mniej faktów, dat i nazwisk


Według dr Agnieszki Jankowiak-Maik można to zmienić w prosty sposób. – Podstawa programowa powinna być odchudzona, bo przeładowanie faktami, datami i nazwiskami nie sprzyja młodemu człowiekowi. Dziś jest tak, iż choćby jeżeli nauczyciele zdążą zrealizować cały materiał z najnowszej historii Polski, to efekty nie są zadowalające. Albo się bardzo spieszą, albo tego jest tak dużo naraz, iż i tak wiedza, z którą wychodzi człowiek ze szkoły, jest żadna. Dlatego Lech Wałęsa czy Anna Walentynowicz to dla młodych abstrakcyjne nazwiska – powiedziała Babka od histy.

Postulat dr Agnieszki Jankowiak-Maik nie jest nowy. Od lat wielu historyków mówi, iż w szkołach zbyt wiele miejsca poświęca się wydarzeniom sprzed kilkuset lat, a te najnowsze traktuje się po macoszemu. I w efekcie dzieciaki więcej wiedzą o pokonaniu Krzyżaków pod Grunwaldem niż o obaleniu komunizmu i późniejszych wydarzeniach.

Czy obecne władze MEN nieco zmienią te proporcje? Wystąpienie Barbary Nowackiej podczas debaty "Jak uczyć najnowszej historii Polski? Dylematy" pozwala sądzić, iż tak będzie. I bez wątpienia wywoła to ogromne spory. Wszak kilka rzeczy tak dzieli Polaków jak ocena najnowszej historii naszego kraju.

Idź do oryginalnego materiału