Znudziłaś mi się, powiedział mąż. Zmieniłaś się, a ja nie chcę nikogo innego.

polregion.pl 17 godzin temu

— Zupełnie się zaniedbałaś. Przytyłaś. Nie chcę szukać nikogo innego, przysięgam, nikogo nie mam na boku.
— Ale tak dalej być nie może. Chcę podziwiać swoją ukochaną kobietę. A tobą, niestety, nie potrafię.
Stało mi się z tobą nudno — oświadczył mężczyzna.
Kamila gwałtownie mrugała, próbując powstrzymać łzy. Tak właśnie mąż odpłacił jej za prawie piętnaście lat wspólnego życia!

— I co proponujesz? — spytała. — Rozwód?

— Myślę, iż to będzie najlepsze rozwiązanie…

— A dzieci?

— Będę im pomagać. Zabierać na weekendy.

— Tak po prostu! — warknęła Kamila i otarła łzy. — Znużyła cię żona, więc gotów jesteś porzucić dzieci! Zostać niedzielnym tatą! Ani wstydu, ani sumienia…

* * *

Kamila i Krzysztof poznali się na weselu. Jej kuzynka wychodziła za mąż, a wśród gości ze strony pana młodego był Krzysztof. Mimo dziesięcioletniej różnicy wieku Kamila od razu poczuła, iż to jej przeznaczenie. Inteligentny, uprzejmy i wykształcony — wyglądał jak książę z bajki.

— Ech, gdzie tobie do takiego, Kamilko! — mówiła matka. — Jesteś u mnie głupiutka. I urodę masz przeciętną. A Krzyś to chłop jak marzenie.

Kamila wtedy obrażona nadymała usta i demonstracyjnie odwracała wzrok, by nie spotkać się z matką oczami. Dopiero później, gdy dorosła, zrozumiała, iż w dużej mierze przez te słowa i podejście matki wszystko poszło nie tak. Od dzieciństwa podkopywano jej poczucie wartości i nie nauczono szacunku do siebie…

Ale w młodości Kamila się nad tym nie zastanawiała. Motyle w brzuchu czuła już na samą myślę o Krzysztofie. Spotykali się zaledwie pół roku i wzięli ślub. Kamila miała wtedy ledwie dwadzieścia lat.

— Porzuci cię, nie miej wątpliwości! — powtarzała matka. — Tylko czas na niego zmarnujesz. Zbyt wysoko lata. A ty ledwie technikum skończyłaś. I to jeszcze jakie — krawiectwo… W moich czasach każda to umiała. To choćby nie zawód!

— Dziękuję, mamo, za ciepłe słowa — odpowiedziała ironicznie Kamila. — Ale jestem już mężatką i sama decyduję o swoim życiu.

Pierwsze lata małżeństwa przypominały nieustanne wakacje — często wyjeżdżali, w weekendy wybierali się za miasto lub do teatru. Czasem, dla relaksu, Kamila szyła proste rzeczy, typu spódniczki lub sukienki, bardziej dla przyjemności niż na sprzedaż — Krzysztof dobrze zarabiał, więc nie brakowało im pieniędzy. Potem na świat przyszła Zosia, i Kamila całkowicie oddała się macierzyństwu. Lubiła być mamą — z euforią poświęciła się córce. Najpierw zajęcia rozwojowe, potem łyżwy. Kamila nie chciała oddawać córki do przedszkola i sama zajmowała się jej wychowaniem. To pochłaniało mnóstwo czasu, ale znajdowała chwile na bieganie i ćwiczenia, by utrzymać formę.

— Szczęściarz z ciebie, Krzysiek! — mówili krewni męża na rodzinnych spotkaniach. — Jaką ślicznotkę złapałeś! Dom prowadzi, z dzieckiem się zajmuje. Prawdziwe szczęście. Powinniście pomyśleć o drugim.

— Na pewno pomyślimy! — uśmiechał się Krzysztof i czule spoglądał na żonę.

Ale „pomyśleć o drugim” okazało się trudniejsze, niż się spodziewali.

— Patrz, jaka z ciebie kobieta! — drwiła matka, gdy dzwoniła. — choćby syna nie umiesz dać mężowi.

— Dziękuję za wsparcie, mamo! I tak już płaczę prawie codziennie.

Próbowali kilka lat, w końcu pogodzili się z losem — widocznie mieli mieć tylko Zosię. Córka gwałtownie zaczęła odnosić sukcesy w łyżwiarstwie, a Kamila znalazła w tym pocieszenie. Przygotowywała ją do występów, woziła na zawody, choćby sama szyła kostiumy. Cieszyła się z jej sukcesów bardziej niż ze swoich. Zosia nie miała jeszcze dziesięciu lat, a trener już przepowiadał jej świetlaną przyszłość.

Krzysztof też kochał córkę całym sercem. Piękna żona i córka były jego dumą. Kamila z roku na rok wyglądała lepiej, nauczyła się podkreślać swoje atuty, a zarobki męża pozwalały na dbanie o siebie. Oczywiście po zapewnieniu potrzeb domowych i córki.

Wszystko zmieniło się, gdy Kamila dowiedziała się, iż jest w ciąży. euforia była ogromna — tyle lat prób, a teraz niespodziewanie się udało. Była w siódmym niebie, podobnie jak Krzysztof.

Niestety, ciąża była trudna: Kamila często źle się czuła, były zagrożenia, a ostatnie miesiące spędziła w szpitalu. Poród też był ciężki. Tak bardzo, iż Kamila niemal pożegnała się z życiem. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Synek — wymarzony, upragniony! — Jasio urodził się zdrowy. Ale Kamila długo dochodziła do siebie. Krzysztof początkowo krążył wokół żony, potem przestał — spadły na niego obowiązki związane z córką. I z synem też musiał pomagać, ponieważ Kamila gwałtownie się męczyła. Krzysztof, niby od niechcenia, proponował pomoc teściowej, ale Kamila odmawiała.

— Tego jeszcze brakowało! Moja matka nigdy nie powiedziała mi dobrego słowa. Już lepiej, by nie wpajała Zosi swoich poglądów. Wiem, jak potrafi być złośliwa.

Kamila potrzebowała prawie dwóch lat, by w pełni wrócić do zdrowia. Samopoczucie było znośne, prawie jak przedtem. Ale o szczupłej figurze mogła zapomnieć. Nie ważne, co robiła — waga nie spadała. Kontury ciała też nie były już tak jędrne. W wieku trzydziestu kilku lat czuła się jak przed emeryturą. A w głowie słyszała szyderczy głos matki: „Teraz to na pewno mąż przestanie na ciebie patrzeć”.

Ale, o dziwo, czas płynął, a mąż wciąż traktował ją dobrze i nazywał najpiękniejszą kobietą, jaką zna. Kamila jeszcze bardziej oddała się macierzyństwu: syna zapisała na basen i robotykę, córkę woziła na zawody, gdzie ta zdobywała medale.

Zosia stawała się rozpoznawalną sportsmenką w swoim wieku, więc trzeba było inwestować w jej karierę coraz więcej — czasu i pieniędzy. Kamila dźwigała to wszystko na swoich barkach, podobnie jak rosnącego synka. Nic dziwnego, iż dla siebie zostawało niewiele. Z czasem trochę przytyła, zrezygnowała— Wiesz co, Krzysiu? Może i nie jestem już tą samą dziewczyną sprzed lat, ale nauczyłam się kochać siebie taką, jaka jestem, i to jest najważniejsza lekcja, jaką mogłam dać naszym dzieciom.

Idź do oryginalnego materiału