— Spójrz, do kogo się upodobniłaś! — pytał z szyderstwem. — Babocha, a nie kobieta!
Marek patrzył na żonę z pogardą, czując zmęczenie i chęć ucieczki z ich wspólnego domu.
— Kochanie, dopiero co urodziłam naszego synka. Daj mi czas, schudnę — odpowiedziała Jagoda, a w jej głosie drżały łzy.
— Wszystkie żony moich kumpli już dawno wróciły do formy. I choćby w ciąży nie tyły tak okropnie!
W głębi duszy gardził nią. Marzył o kobiecie pełnej życia, zadbanej, eleganckiej choćby w domu. A przed nim stała zaniedbana postać w zatłuszczonym szlafroku, z twarzą wiecznej przepraszającej.
A ta druga… Kinga! Pełna temperamentu, pewna siebie, olśniewająca! Zawsze na niego czeka, kocha go namiętnie. I oczywiście, jak każda kochanka, marzy, by porzucił dla niej Jagodę.
Dłoń Marka sięgnęła do telefonu w kieszeni.
— Wyjdę na spacer, przy okazji kupię chleb — skłamał.
Na ulicy od razu wybrał numer Kingi.
— Cześć, Kotku! Tak bardzo za tobą tęskniłem. Nie wytrzymuję w tym domu. Mogę przyjechać?
— Jasne, czekam! — odpowiedziała z pieszczotliwym pomrukiem.
Wrócił z chlebem, skrzywił się na dźwięk płaczu dziecka i oznajmił Jagodzie, iż został wezwany do pracy.
Pracował na zmiany, więc łatwo było uwierzyć w wymówkę o koledze, który zachorował.
Jagoda skinęła głową, chciała go pocałować, ale Marek odsunął się niby przypadkiem.
Gdy dziecko w końcu zasnęło, została sama w pustym pokoju, rozmyślając nad jego słowami. Tak, zmieniła się od ślubu, zaniedbała się, przytyła. Maluch zabierał cały czas, więc jadła byle co i byle kiedy, często w nocy.
Zegar wskazywał północ. Spróbowała zadzwonić do męża, ale telefon był wyłączony.
Nakarmiła synka i położyła się spać.
Rano Marek wrócił i od progu oznajmił, iż odchodzi. Że pokochał inną, a ją już nie kocha. Ale dziecka nie porzuci i będzie płacić alimenty.
Trudno opisać, co wtedy czuła Jagoda. Ale nie płakała, nie błagała.
Minął rok.
Wiele się wydarzyło. Synek podrósł i poszedł do przedszkola. Jagoda znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Waga zaczęła spadać, choć daleko jej było do modelki.
W pracy pomagał jej kolega, Jakub. Pewnego dnia zaprosił ją do kina, potem na spacer. Zaczęli się spotykać, a pół roku później wzięli ślub. Jej krągłe kształty go nie przeszkadzały — widział w niej piękne oczy, ciepły uśmiech i dobre serce.
Zaakceptował też jej synka, a chłopiec niedługo zaczął nazywać go tatą.
Pewnego dnia Jagoda spotkała dawną sąsiadkę z ich dawnego mieszkania.
— Słuchaj, widziałam Marka! Ożenił się z tą swoją kochanką! Niedawno urodziła… i tak strasznie przytyła. Teraz on nonaAle Jagoda tylko się uśmiechnęła, bo wiedziała, iż prawdziwe szczęściej znalazła dopiero teraz.