Żona mojego brata, w ciąży z czwartym dzieckiem, zażądała, żebyśmy oddali im nasze dwupokojowe mieszkanie, bo sami nie mamy dzieci – a gdy odmówiliśmy, oskarżyła mnie o utratę ciąży i zerwała kontakty w rodzinie

newsempire24.com 19 godzin temu

Jestem mężatką od dziesięciu lat. Razem z mężem mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu w Warszawie. Spłacamy kredyt hipoteczny. Wciąż nie zdecydowaliśmy się na dziecko najpierw chcemy zapewnić sobie stabilność finansową i poukładać życie. Mam brata, który także jest żonaty. Mieszkają z żoną i dziećmi w kawalerce na Bielanach. Brat pracuje na dwa etaty i dorabia, gdzie tylko się da, żeby związać koniec z końcem. Jego żona, Jowita, nie pracuje po prostu rodzi dzieci jedno po drugim. Mają już trójkę, Jowita spodziewa się czwartego i zapowiada piąte.

Dodatkowo spłacają też raty za sprzęt AGD, który wzięli na kredyt. Ciągle pomagamy im z mężem, raz pożyczając pieniądze, raz przywożąc coś do jedzenia. Zdarza się, iż Jowita potrafi choćby nie prosić, tylko żądać pomocy, jakby jej się wszystko należało.

Wtedy sprowadzamy ją na ziemię odmawiamy, jeżeli przesadza. Wtedy obrażają się na nas z bratem, ale po kilku tygodniach znów przychodzą z kolejną prośbą.

Skoro wy nie macie dzieci, a my niedługo czworo, to powinniście oddać nam swoje mieszkanie oznajmiła ostatnio Jowita bez cienia zażenowania.

A gdzie niby mamy mieszkać? W tej waszej ciasnocie? zapytałam, zdezorientowana absurdalnym pomysłem.

Nie, wynajmiecie sobie coś innego. My tu zamieszkamy, bo jest większe powiedziała z pełnym przekonaniem. Po chwili dodała: Ile czasu potrzebujecie, żeby się wynieść?

Wiesz co, powinnaś chyba skonsultować się z lekarzem, jeżeli tak myślisz. Wynoś się z mojego mieszkania odpowiedziałam stanowczo.

To przez ciebie stracę dziecko! Pamiętaj, będziesz winna! rzuciła przy wychodzeniu.

Niestety, jej prognoza się spełniła. Jeszcze tego samego dnia, w tajemnicy, w trzecim miesiącu ciąży straciła ciążę.

W środku nocy o drugiej zjawił się mój brat i zaczął robić mi wymówki. Mąż od razu go uspokoił, pytając, co się dokładnie wydarzyło. Opowiedziałam wszystko. Aby trochę ochłonął, mąż zaprowadził go do łazienki i kilka razy przemył mu twarz zimną wodą, a potem wyprosił z mieszkania. Od tamtej pory mój brat zniknął z mojego życia.

Ta historia nauczyła mnie, iż granice w rodzinie są bardzo ważne czasem trzeba postawić je jasno, choćby jeżeli to boli. Wsparcie nie może być przymusem ani wymuszeniem prawdziwa pomoc rodzi się z troski, nie z roszczeń.

Idź do oryginalnego materiału