Zwolniona przez synową

twojacena.pl 3 godzin temu

Danusia Kowalska siedziała w autobusie i patrzyła przez okno na dobrze znane ulice. Co dzień ta sama droga do pracy, te same przystanki, te same znajome twarze współpasażerów. Tylko dziś wszystko było inne. Dziś jechała po raz ostatni.

W torebce leżało wypowiedzenie z pracy. Standardowe, nic nadzwyczajnego. Ale za tymi słowami kryła się historia, w którą Danusia wciąż nie mogła uwierzyć.

Autobus zatrzymał się przy centrum handlowym, gdzie mieściło się biuro firmy jej syna. Tego samego biura, w którym przepracowała cztery lata jako księgowa. Tej samej firmy, którą Bartek założył zaraz po studiach z jej pomocą i wsparciem.

— Mamo, jesteś pewna? — spytał Bartek wczoraj wieczorem, gdy przyniosła mu wypowiedzenie. — Może jeszcze się zastanowisz?

— Jestem pewna, synku — odpowiedziała wtedy. — Tak będzie lepiej dla wszystkich.

Ale teraz, wchodząc po schodach do biura, Danusia czuła, jak ściska się jej serce. Cztery lata życia, cztery lata pracy, cztery lata dumy z sukcesów syna — wszystko zostało w tyle.

Wszystko zaczęło się od dnia, gdy Bartek przyprowadził do domu Kasię. Śliczna dziewczyna, mądra, z dyplomem ekonomii. Danusia od razu ją polubiła, cieszyła się, iż syn znalazł godną towarzyszkę życia.

— Mamo, poznaj, to Kasia — powiedział wtedy Bartek, promieniejąc szczęściem. — Moja narzeczona.

— Bardzo mi miło, Danusiu — Kasia wyciągnęła rękę i uśmiechnęła się. — Bartek tak dużo o tobie mówił.

Pobrali się po roku. Wesele było skromne, ale pełne ciepła. Danusia własnoręcznie przygotowała jedzenie, ozdobiła salę, krzątała się jak waczka. Chciała, żeby ten dzień był wyjątkowy dla młodych.

Po ślubie Kasia wprowadziła się do nich. Mieszkali w małym dwupokojowym mieszkaniu, ale miejsca starczało dla wszystkich. Danusia zawsze marzyła o dużej rodzinie, o dziecięcym gwarze w domu.

— Mamo, a gdyby Kasia zaczęła z nami pracować? — zaproponował kiedyś Bartek przy kolacji. — Skończyła ekonomię, mogłaby pomóc w rozwoju firmy.

— Oczywiście — zgodziła się Danusia. — Im więcej mądrych głów, tym lepiej.

Kasia zaczęła pracować jako menedżerka sprzedaży. Energiczna, ambitna, gwałtownie się wdrożyła i zaczęła przynosić dobre wyniki. Firma rosła, przybywało klientów, zyski rosły.

— Danusiu, możemy porozmawiać? — zwróciła się pewnego dnia Kasia, wchodząc do księgowości.

— Oczywiście, kochanie. Co się stało?

— Myślałam, iż może warto usprawnić księgowość? Przejść na nowoczesne programy, zautomatyzować procesy.

Danusia skinęła głową. Sama rozumiała, iż stare metody pracy powoli się dezaktualizują.

— Masz rację, Kasiu. Ale w moim wieku trudno nauczyć się nowych programów. Ręce już nie te, pamięć zawodzi.

— Nic nie szkodzi — uśmiechnęła się Kasia. — Pomogę ci. Razem się tego nauczymy.

I rzeczywiście pomagała. Pokazywała, tłumaczyła, cierpliwie powtarzała. Danusia starała się ze wszystkich sił, ale nowe technologie szły jej opornie.

Bartek też wspierał matkę, chwalił za staranność. Tymczasem firma rozwijała się dalej. Przybyło pracowników, powiększono biuro, przybyło dokumentów.

— Mamo, dajesz radę? — pytał syn. — Nie za dużo tej pracy?

— Daję radę, synku. Choć przyznam, iż coraz trudniej.

Danusia naprawdę się męczyła. Wcześniej sama prowadziła księgowość niewielkiej firmy, a teraz dokumentów było wielokrotnie więcej. Zostawała po godzinach, zabierała pracę do domu.

— Może zatrudnimy jeszcze jedną księgową? — proponował Bartek.

— Po co niepotrzebne koszty? — oponowała Kasia. — Danusia jest doświadczona, da radę. Potrzeba tylko czasu w adaptację.

Tymczasem Kasia coraz częściej zaczęła zwracać uwagę na błędy. Raport nie na czas, pomyłka w wyliczeniach, dokumenty niezgodne z nowymi przepisami.

— Danusiu, musisz być bardziej uważna — mówiła. — Od nasDanusia spojrzała przez okno autobusu na oddalające się miasto i pomyślała, iż może w końcu nadszedł czas, by nauczyć się żyć dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału