Ustawa Kamilka w szkołach. Miała być ochrona, jest jeden wielki bałagan

gazeta.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: stockfour/ shutterstock.com


Ustawa Kamilka, o czym nie wszyscy pamiętają pojawiła się jako nowelizacja, wcześniej istniejącej Ustawy o ochronie małoletnich z 28 lipca 2024 r. Projekt ustawy powstał po tragicznej śmierci ośmioletniego Kamilka z Częstochowy zakatowanego przez ojczyma. Jej cel jest bardzo potrzebny, jednak przestrzeganie wytycznych niesie wiele pytań i niejasności.
"Ustawa Kamilka" weszła w życie 15 sierpnia br. Jej główny cel to wzmocnienie systemowej ochrony dzieci przed krzywdzeniem zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Od tego dnia zaczęły również obowiązywać Standardy Ochrony Małoletnich, i to zdaniem wielu ekspertów najważniejszy element ustawy.


REKLAMA


Nauczyciele i opiekunowie zobowiązani są monitorować zachowania dzieci i reagować w momencie, kiedy podejrzewają, iż dziecku dzieje się krzywda. Takie standardy i odpowiedni tryb postępowania muszą być przestrzegane przez wszystkie placówki, w których przebywają dzieci.Większość rodziców, nauczycieli i ekspertów jest raczej zgodna - iż "Ustawa Kamilka" może realnie pomóc wielu dzieciom. Niestety pojawiają się również głosy, iż ustawa budzi wiele strachu, zwłaszcza wśród nauczycieli.
Wytyczne w "Ustawie Kamilka" pozostawiają zbyt wiele pola do samodzielnej interpretacji
Okazuje się, iż przepisy nie są do końca jasne. Stanowią jedynie sugestie i pozwalają na własne, samodzielne interpretacje, które mogą być różnie odbierane przez rodziców i dzieci.


Zapędziliśmy się tą ustawą w kozi róg. Ukręciliśmy bicz na samych siebie. Może intencje były dobre, ale wyszło, jak wyszło. Po pierwsze zamiast kazać szkołom tworzyć własne standardy, trzeba było opracować wspólne, ale takie, które byłyby jasne dla wszystkich i nie pozostawiały pola do interpretacji. Obecne przepisy nie są jasne, co rodzi pole do własnych interpretacji.


- wypowiedziała się dla GW dyrektorka SP nr 2 Jolanta Gajęcka.
Nauczyciele są sparaliżowani strachem i nie do końca wiedzą co robić. Nie są pewni gdzie postawić granice, co będzie traktowane jako norma. Jedna z nauczycielek pokusiła się o zebranie od rodziców zgód, iż nauczyciel wf-u będzie mógł dotykać dzieci podczas lekcji, asekurując je podczas wykonywania niektórych ćwiczeń. Niektóre szkoły odwołują wycieczki, ponieważ nie do końca wiedzą, jakie zachowania będą mieściły się w granicach normy i czego w zasadzie oczekiwać od rodzica, który jechałby jako opiekun. Z tygodnia na tydzień pojawia się coraz więcej wątpliwości i nie ma nikogo, kto by je rozwiał.
Idź do oryginalnego materiału