1/48 F-35A Lightning II – Kabina – Eduard

kfs-miniatures.com 1 miesiąc temu

1/48 F-35A cockpit PRINT

Eduard – 648859

Czego by nie powiedzieć o Eduardzie, to jednak nie można mu zarzucić nadprodukcji żywicznych kokpitów do współczesnych maszyn odrzutowych. Dlatego premiera, ponad rok temu, drukowanej kabinki do znakomitego zestawu F-35A Tamiya była dla mnie niemałym zaskoczeniem. Zerknijmy czy warto było się tak ekscytować.

Zacząć trzeba od podkreślenia tego, iż zestawowy kokpit modelu Tamiya sam w sobie jest bardzo udany, nie zmienia to jednak faktu iż ograniczenia technologii wtrysku pozwalają (a choćby zachęcają) na wyprodukowanie czegoś lepszego z żywicy. Zwłaszcza przy użyciu technologii druku 3D i co widać w produkcie Czechów. Zestaw zapakowany jest w dwie torebki strunowe. W pierwszej dostajemy samą wannę pilota wraz z otaczającymi ją gratami, w drugiej jest tylko wyłącznie fotel plus części do niego.

Sama jakość wydruku poszczególnych części jest dobra. Kokpit zawiera całe mnóstwo detali, przełączników, przycisków i okablowania. To wszystko jest wyraźne i jednocześnie subtelne. Np. przyciski na bocznych panelach są delikatne, ale jednocześnie na tyle wysokie, iż ułatwi to malowanie. Po prostu proporcje pewnych elementów są nieco zachwiane w stosunku do reprezentowanej skali, co ułatwia jednak pracę modelarza. Dla mnie to plus, choć możliwe iż odrobinę traci na tym realizm.

Wanna pilota została tutaj wykonana w postaci jednej części. Odpada więc klejenie np. bocznych paneli, ale znacznie to utrudnia potencjalne malowanie. Zwłaszcza detale na bocznych ściankach kabiny będą wymagać szczególnej uwagi. I zapewne, szeregu malarskich poprawek. Nie jest to zbyt fajne.

Za to samo wnętrze tejże wanny jest ogólnie zrobione dobrze. Mamy tu sporo kabelków i innych detali, których zabrakło w oryginalnej kabinie Tamiya. A które prawdopodobnie wielu by próbowało odtworzyć samodzielnie, z lepszym bądź gorszym efektem.

Kilka elementów jest tu jednak wydrukowanych oddzielnie, na szczęście. Przede wszystkim tablica przyrządów, dźwignia przepustnicy, pedały orczyka czy drążek sterujący.

Pochwalę Eduarda, iż w tym przypadku nie poszedł na łatwiznę. Wszystkie ekrany, zegary i przełączniki zostały wykonane z żywicy, nie ma tu żadnych płaskich blaszek do wklejenia. Ale są i wady. O ile zawartość ekranu wyświetlacza została wykonana w postaci kalkomanii, a choćby dwóch do wyboru (ekran włączony i wyłączony), tak już zabrakło zapału do wykonania nalepek na pozostałe panele sterujące. Co zmusza modelarza do samodzielnego, mozolnego i misternego malowania tych wszystkich mikroskopijnych przestrzeni. A przecież można było zrobić do tego wszystkiego kalkomanie, włącznie z bocznymi panelami, co np. z sukcesem robi GWH w swoich modelach. Trochę szkoda iż zabrakło takiej alternatywy.

Fotel wyrzucany, to w tym zestawie, w zasadzie model w modelu.

Od razu podkreślę, iż wygląda on znakomicie. Nie wiem czy nie lepiej niż pozostała część kokpitu. W tym wypadku Eduard nie poszedł na łatwiznę, jak dziś robi wielu producentów drukowanych aftermarketów, i nie wykonał tego elementu modelu jako jednaj części. Której malowanie byłoby prawdziwym koszmarem. No bo co mi po choćby najładniej wydrukowanych fotelach, skoro ich wykończenie wiąże się z prawdziwą udręką malowania wszystkich zakamarków, przesłanianych często-gęsto przez różne elementy, które przecież mogłyby być wykonane jako oddzielne części. W przypadku fotelika Czechów, tej udręki nie będzie. Podział technologiczny tego elementu jest rozsądny i ewidentnie modelarsko ergonomiczny. Dostajemy sam fotel, z oddzielnie wydrukowanymi poduszkami oparcia i siedziska. Podobnie jak zagłówek ze spadochronem oraz tylną ramą. Także kilka drobnych elementów, jak np. butla z tlenem, są wykonane jako oddzielne części. Wszystko to ładnie detalowane, subtelne i delikatne. Trudno do czegoś się przyczepić.

Ale zaraz, to w końcu Eduard, który nie byłby sobą gdyby czegoś nie zepsuł. Bo są pasy, naturalnie wykonane jako blaszki PE, tradycyjnie nienaturalnie szerokie i paskudnie pomalowane. Ale to wszystko jeszcze dałoby się przełknąć, gdyby te pasy zrobili jak Bóg przykazał, czyli zwyczajnie proste. Ale nie, Czesi postanowili i tę szanse zmarnować, wymyślając dziwacznie powyginane blaszki, nieudolnie imitujące „naturalne” ułożenie uprzęży na fotelu. I teraz weź to człowieku pozaginaj, żeby to jakoś wyglądało… Nie wiem czy to w ogóle wykonalne przy takim dziwacznym kształcie. Ani tego wyprostować się nie da, ani ułożyć jakoś tak, żeby wyglądało jak w prawdziwej kabinie. Wyjątkowo niefortunny pomysł producenta.

Na końcu kładzie się kalkomanie, więc o kalkomaniach napiszę też na końcu. Eduard dostarczył do zestawu tradycyjnie wykonany (czytaj: tradycyjnie średniej jakości) zestaw nalepek. Jak wspominałem, mamy tu przede wszystkim dwie wersje ekranu głównego, ale i tak najwięcej jest imitacji etykiet i oznaczeń przeznaczonych dla fotela wyrzucanego. Jakość kalkomanii – wiadomo. Od biedy to może być. Sęk w tym iż te wszystkie nalepki i tabliczki znamionowe mają sporo bardzo drobnych napisów, których na naklejkach praktycznie nie widać. Zabrakło także co niektórych oznaczeń widocznych na zdjęciach kabin F-35, czyli komplet nie jest tak naprawdę do końca kompletny. Trochę szkoda.

Mimo mojego kręcenia nosem tu i tam, zestaw należy uznać za całkiem fajny. Spora ilość detali i ich wyraziste odtworzenie w żywicy dają szansę na wykonanie naprawdę eleganckiego kokpitu do modelu F-35. Naturalnie nie wiem jak to wszystko będzie pasować do kadłuba zestawu Tamiya, ale to już każdy musi sprawdzić na własną rękę.

Dariusz Żak

Zestawy przekazane do recenzji przez firmę Eduard

Idź do oryginalnego materiału