1/72 Hawker Hart I
AMG – 72602
Jeżeli wpiszecie w wyszukiwarkę jakiegokolwiek sklepu modelarskiego frazę “AMG” to wyskoczy wam stado przeróżnych podrasowanych Mercedesów. I być może gdzieś tam na samym końcu, ni z tego ni z owego, znajdziecie model samolotu lub dziwaczny pojazd. Pomyślicie, iż to błąd, zły opis produktu, zwykły chochlik drukarski. Dopiero gdy dokładnie przyjrzycie się pudełku to zauważycie, iż rzeczywiście widnieje na nim napis AMG. o ile jeszcze bardziej wytężycie wzrok, to dostrzeżenie rozwinięcie tego skrótu: Arsenal Model Group. I w taki sposób dowiecie się o istnieniu tego ukraińskiego producenta modeli plastikowych. To jest ścieżka promocji i marketingu jaką ta firma postanowiła obrać. I chyba jej z nią dobrze, bo ich własna strona w procesie aktualizacji zatrzymała się na roku 2017.
Dość powiedzieć, iż ja Hawkera Harta kupiłem z drugiej ręki od współmodelarza na Facebooku. Nie miałem pojęcia o istnieniu miniatur rodziny Hawkera w skali 1/72 i chyba mało kto miał. A zadebiutowała ona w roku 2018 i do tej pory ukazały się Hart, Demon i Audax. o ile chcielibyście kupić któregoś z nich, to szukajcie u kolegów modelarzy i na portalach aukcyjnych.
No dobrze, ale czy warto szukać i głowę sobie zawracać?
W pudełku otwieranym od góry znajdziemy dwie strunówki i sporo powietrza. Samo pudełko, poskładane na zszywki, przywodzi na myśl ukraińskie short-runy, ale tak sprzed 20 lat.
Pierwszy z woreczków zawiera ramki plastikowe.
Drugi kalkomanię, blaszkę fototrawioną oraz kliszę.
Po wyjęciu wszystkiego z woreczków kompletna zawartość pudełka prezentuje się następująco:
Zacznijmy więc od plastiku. Powierzchnia modelu na największych elementach jest bez zarzutu. Można powiedzieć, iż najwyższej próby. Na kadłubie mamy cienkie, ale wyraźne, linie podziału paneli. Mamy śruby, zapinki i nity. Mamy nie tylko imitację ugięć płótna na konstrukcji, ale również imitację jego szwów i przeszyć. Rury wydechowe mają zagłębienia, które chętni mogą jeszcze… no właśnie pogłębić.
Na skrzydłach dostajemy nie tylko imitację ugięć pokrycia, ale również taśm je wzmacniających na żebrach płatów.
Koła niby w tym samolocie były proste, a producent i tak upchnął tam mnóstwo finezyjnych szczegółów.
Statecznik, tak jak płaty uzbrojono w imitację taśm wzmacniających.
Jednoczęściowe śmigło można by uznać za proste, a choćby prostackie a tymczasem u nasady łopat znajdziemy wypukłe nity.
Elementy podwozia wyposażono w okucia i wzmocnienia.
Zastrzały płata nie mają tradycyjnych okrągłych bolców mocujących, a “wtyki” w kształcie prostokąta lub kwadratu, który pasuje do gniazda w płacie (te można dostrzec na zdjęciach powyżej). Dzięki temu nie pomylimy stron, ani góry z dołem. Co więcej takie mocowanie powinno nam stabilizować całość.
Z drobnych części trzeba będzie usunąć szew po łączeniu form, ale poza tym, trudno odmówić im finezji.
No i dochodzimy do detali kokpitu. Tutaj mamy już prawdziwe szaleństwo. Piękna kratownica i podłoga, mnóstwo detali na burtach, świetne uzbrojenie tylnego strzelca. o ile do tego dodamy części fototrawione to będzie cud, miód i orzeszki.
Tablica jest gładka i przygotowana pod blaszkę i kliszę. Innej opcji producent nie przewiduje.
No dobra, fotel pilota mocno odstaje od reszty…
Ale prócz niego mamy kolejne detale, które naprawdę warto popodziwiać.
Blaszka i klisza uzupełniają bardzo ładne części plastikowe. Przy czym blaszka nie dostarcza części zamiennych z plastikowymi, a tylko takie, które musimy wykorzystać. Dlatego też nie jest to model dla początkujących. Na arkuszu znajdziemy sporo części w tym najważniejsze: tablice przyrządów, pasy, siatki do chłodnic i celowniki. Zestaw nie zawiera również części z przeźroczystego polistyrenu, a wiatrochron musimy zrobić z kliszy i blaszki.
Instrukcja montażu i malowania to najsłabszy element zestawu. Wygląda jak z połowy lat 90-tych ubiegłego wieku, kiedy producenci short-runów instrukcje kreślili ołówkiem na bibule i kopiowali na powielaczu. Brak tutaj sugestii kolorów dla poszczególnych elementów, brak również infografik klarujących położenie podzespołów względem siebie, a w paru miejscach to by się przydało.
Osobną stronę poświecono na lokalizację kalkomanii z napisami eksploatacyjnymi.
A malowania, trzy, pokazano na czarno-białych szkicach. Niestety, słabo czytelnych, bo na przykład czerwono-czarne “zęby” na kalkomanii zlewają się w ciemnoszary pas. I bądź tu mądry czy to czerwone trójkąty są na górze, a czarne na dole, czy na odwrót. Tutaj ratuje nas boxart.
Do zestawu dodano dwa arkusze kalkomanii. Jeden z napisami eksploatacyjnymi i kokardami ewidentnie jest uniwersalny i dedykowany chyba dla wszystkich członków rodziny Hart. Drugi, z indywidualnymi oznaczeniami, jest już tylko dla tego zestawu. Natomiast oba wyglądają dobrze. Nie znam producenta tych arkuszy, ale cienki film z minimalnym zapasem, ładny i lekko matowy nadruk, ostre detale i nasycone kolory mogą wskazywać na Decograph.
Podsumowując: model ewidentnie przywodzi na myśl bieżące wydania Clear Prop! lub Dora Wings. Niby short-run ale wiele modeli wielkoseryjnych może mu buty czyścić i sznurować. Mam nadzieję, iż będzie się tak samo dobrze składał, jak wygląda. Przy czym ten naprawdę piękny model całkiem ładnego samolotu, to rzecz raczej dla zaawansowanych. Po pierwsze z powodu blaszek, których nie da się obejść lub uniknąć, a po drugie z powodu skomplikowania samego montażu tej miniatury.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
P.S. o ile podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na