1/72 MiG-23MLA “Flogger-G”
Clear Prop Models – CP72030
Budowa
Część 1
Mig 23 w miniaturze, w najlepszej ze skal, moim zdaniem, nie miał do tej pory szczęścia. Dostępne modele nie rozpieszczały nas finezją ani detalami, na jaki zasługuje ten samolot. Dopiero Clearprop pochylił się i wykonał tytaniczną pracę, aby oddać urok tej maszyny w plastiku. Jak pisałem w recenzji, model w ramkach wygląda obłędnie. Sprawdźmy zatem, co z tych misternych detali ostało się po jego budowie, która do najprzyjemniejszych jednak nie należała. Choć było warto.
Model jest naprawdę ślicznie i delikatnie zdetalowany, dlatego – słowem wstępu – kilka rad na temat obróbki drobnych detali, których mnogość na ramkach początkowo bardzo onieśmiela. Wszelakie wypływki polecam usunąć z drobnych części jeszcze przed wycięciem, skrobiąc je lekko skalpelem. Wycinając detale zostawiamy sobie trochę przestrzeni i dopiero w kolejnym kroku odcinamy jak najbliżej powierzchni. o ile został wyraźny ślad po cięciu, dość wygodne jest ostrożne pozbycie się go ostrym skalpelem lub żyletką. o ile ślad po ramce przez cały czas jest widoczny, należy pzrzepolerować detal ścierniwem – papierem, gąbką czy pilnikiem.
Wspominam o tym, ponieważ mimo iż Clearprop to bardzo nowoczesna firma, stawiająca na wysoką jakość, to przypominam, iż przez cały czas jest to short run. I to taki z ponad 250 plastikowymi częściami do obejrzenia, usunięcia niedoskonałości, wycięcia, przymierzenia i sklejenia (o 190 elementach w blaszkach nie wspominam XD).
Budowę zacząłem zgodnie z instrukcją, od wnętrza. Po analizie zdjęć, dodałem – mimo iż na pierwszy rzut oka mamy w modelu wszystko – również coś od siebie. Głównie dzięki cynowych drutów i drobnych detali z polistyrenu.
Nadziałem to na wykałaczki i pomalowałem czarnym podkładem od Mr Hobby. Białą farbą dodałem rozjaśnienia tonalne, aby mieszanką zielono niebieskich farb Hataki zbliżyć się do kolorów zaproponowanych przez Clearprop na kalkomaniach.
Kalkomanie za to reaguję pozytywnie na płyny.
Wszelakie detale pomalowałem pędzlem akrylami Vallejo i AK 3rd gen.
…po czym skleiłem moduł dziobowy cienkim klejem.
Elementy, do których na kolejnych krokach byłby utrudniony dostęp, jak np. dysza silnika, wymalowałem i z lekka ubrudziłem jeszcze nie do końca sklejone.
Przed złożeniem kolejnych elementów poszycia, chciałem dokleić odlewane w metalu lufy pokładowego działka pochodzące z zestawu Mini World. Zabieg ten wymagał lekkiej ingerencji w same lufy, których otwory poszerzyłem igła iniekcyjną, jak i sam plastik, który bez ingerencji frezem nie chciał zmieścić ich w miejscu montażu.
Do tego momentu szło mi całkiem sprawnie. Po przymierzeniu podwozia do wanny wyszło jednak, iż gdzieś powstała gruba niedokładność. Po krótkim dochodzeniu doszedłem do wniosku iż musiałem dokleić płytę za pilotem pod nieodpowiednim kątem. Dziwne, gdyż cały kokpit złożył się przecież bardzo ładnie, i jak mi się zdawało, na swoim miejscu.
Po przeszlifowaniu ścianki nadbudówki podwozia, szpara była już akceptowalna.
Przed sklejeniem dociążyłem jeszcze model ołowiem, zatapiając go w wikolu, i zabrałem się za składanie kadłuba. Cienkim klejem łapałem segment po segmencie, zamykając powoli bryłę.
Pełną owiewkę wykorzystałem jako tymczasową zaślepkę, aby nie zabrudzić za bardzo wnętrza.
Ciekawostka – podczas klejenia plastik nie wytrzymał naciągania i pękł w okolicach komory podwozia. Ku memu zdziwieniu, pękł nie na łączeniu, a centralnie na środku. Doraźna naprawa przy pomocy rzadkiego kleju nie przyniosła oczekiwanych rezultatów; dopiero CA zaklajstrowało uskok.
Cyjano-akryl posłużył zresztą za szpachlówkę w większych ubytkach. W mniejszych użyłem Mr. Dissolved putty od Mr hobby.
Jak wspomniałem wcześniej, detali na powierzchni jest mnóstwo. Część tuż przy liniach łączenia elementów, część w zakamarkach. Szlifowanie spoin obarczone jest sporym ryzykiem ich utraty. Zalecam więc użycie raczej gąbek ściernych niż pilników, a to co zostało zatarte radzę ku pamięci odtwarzać na bieżąco.
Czarnym surfacerem kontrolnie sprawdziłem wszystkie połączenia, i w razie potrzeby poprawiłem klejem i gąbkami ściernymi.
Krokiem milowym było doklejenie skrzydeł – które niestety w przeciwieństwie do oryginału nie są ruchome. Musimy więc zawczasu zdecydować się na ich ostateczne ułożenie. Za to dzięki nim mogłem wesoło przebiec się w końcu po pokoju z modelem w dłoni, wydając przy tym odrzutowe dźwięki – wziuuuuuuuuuuuuuuu.
Miejsce łączenia skrzydeł z kadłubem nie chciało się zejść do końca. Zamiast szpachlówki, użyłem kawałka polistyrenu, który wkleiłem cienkim klejem w szczelinę i dociąłem nożem.
Teraz położyłem czarny podkład po całości.
Wybrane nity, które uznałem za zbyt płytkie, poprawiłem igłą w oprawce.
Cienkim klejem dokleiłem blaszki, a cyjanoakrylem żywice z aftemarketowych dodatków.
W przypadku ‘Grzebienia’ przed kabiną, instrukcja prosi nas o nadzianie 2 blaszek ze sobą. Po karkołomnej kilku minutowej walce, uznałem, iż jednak wykonam je z wyciągniętej ramki. Wkleiłem w otwory dłuższe kawałki, i przyciąłem je na wymaganą długość.
Poskładałem podwozie, i wyciąłem żywiczne zamienniki kół, po czym nadziałem wszystko na wykałaczki i byłem gotowy do malowania.
CDN
Łukasz Kulfan