5-minutowa rutyna, która sprawi, iż twoja rodzina będzie o wiele silniejsza

mamadu.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Czasami potrzeba tak niewiele, by wzmocnić relację. fot. sayfutdinov/123rf


Miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa nie kupisz za żadne pieniądze. Nie znajdziesz ich na sklepowej półce, nie włożysz do koszyka, a potem w torbie z innymi zakupami nie zabierzesz do domu. To coś, co jest nam dane, ale nie na zawsze. To coś, o co trzeba dbać i co trzeba pielęgnować. Wystarczy 5 minut dziennie, by wasza rodzina rosła w siłę. By miłość, ciepło i poczucie bezpieczeństwa wypełniało każdą waszą cząstkę.


Ciągle gdzieś pędzę, choć tak bardzo chciałabym się zatrzymać. Dzieci też są w biegu, a powinny usiąść i odpocząć. Obowiązki, jakie czekają na nas w roku szkolnym, potrafią przytłoczyć i zdominować. To one o wszystkim decydują, to one układają plan dnia. Szybkie śniadanie, kilka godzin w przedszkolu lub szkole, zajęcia dodatkowe, praca zawodowa, obowiązki domowe. Można by wymieniać bez końca.

A gdzie w tym wszystkim prawdziwy i nieskazitelny niczym łza czas dla rodziny? Dla tych, których my i którzy nas potrzebują najbardziej?

Jesteśmy, ale gdzie?


Spotykamy się przy porannym śniadaniu, by po chwili każde z nas pobiegło w swoją stronę. By zajęło się swoimi obowiązkami i zrobiło to, co do niego należy. Widzimy się znów po południu, kiedy to po dniu przepełnionym wrażeniami i emocjami wracamy do domu. Ale nie, nie siadamy i nie rozmawiamy godzinami, a każdy robi to, co do niego należy.

Lektury, zadania domowe, prace plastyczne czy zajęcia dodatkowe – z tym muszą się zmierzyć dzieci. Dorośli z kolei zajmują przygotowaniem obiadu, praniem, prasowaniem, zakupami, porządkami. I choć czasami dwoję się i troję, włączam dodatkowy akumulatorek, to i tak nie mogę ze wszystkim nadążyć.

"Budzę się" wieczorem, gdy jest już za późno na zabawę czy długą rozmowę. I niby jesteśmy razem, niby czujemy swoje wsparcie i obecność, ale coś jest nie tak. Układance brakuje puzzla, bez niego nie jest kompletna.

5 minut


Długo zastanawiałam się, co moglibyśmy zmienić, ulepszyć, poprawić. Co zrobić, by nasze życie, nasza codzienność wyglądała inaczej? Szukałam "czegoś", co wzmocni moją rodzinę i sprawi, iż będzie siłą samą w sobie. Pewnego dnia mignął mi nagłówek o 5-minutowej rutynie. Przeczytałam i postanowiłam wypróbować. Zapowiadało się obiecująco.

Potrzebne jest łóżko lub duża kanapa i oczywiście wszyscy domownicy. Bez wyjątku. Po powrocie do domu, przed lub po obiedzie (pora nie ma większego znaczenia) wszyscy spotykamy się w wyznaczonym miejscu, kładziemy i przytulamy. Nie poruszamy trudnych tematów, problemy i troski odkładamy na bok. Przez 5 minut jesteśmy naprawdę razem. Trzymamy się za ręce, przytulamy, głaszczemy po głowie. Co kto lubi, co komu sprawia przyjemność.

Korzyści


5 minut? Przecież to prawie nic! Przecież takie 5 minut niczego nie zmieni – być może mi ktoś zarzuci. A ja wtedy odpowiem: "Spróbuj, a się przekonasz".

Ta bliskość fizyczna pomaga uwolnić się od stresu i napięć, jakie towarzyszyły nam przez cały dzień. Wyjątkowa aura, jaka wytwarza się podczas wspólnych przytulasów, zachęca dzieci do zwierzeń. Do opowiedzenia o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Do podzielenia się radościami i problemami.

Po takiej bliskości fizycznej dzieci są o wiele bardziej skłonne do pomocy w obowiązkach domowych. Nie buntują się, nie szukają wymówek. Zauważyłam, iż odkąd przytulamy się przez te 5 minut dziennie, rzadziej się kłócimy, jest mniej konfliktów i nieporozumień. Jest przyjemniej, spokojniej, jakoś tak inaczej.

To, co czuję, trudno opisać słowami, to emocje, które trudno nazwać. One są, kumulują się w środku i dają takie poczucie, iż wiem, iż idziemy dobrą drogą. We adekwatnym kierunku...

Idź do oryginalnego materiału