5 rzeczy, które moje dziecko słyszy codziennie. Żadna z nich nie zaczyna się od "musisz"

mamadu.pl 7 godzin temu
Słowa mają moc – szczególnie te, które słyszymy codziennie. To na ich podstawie dziecko buduje obraz siebie i świata: czy jest ważne, czy ma wpływ, czy zasługuje na miłość. Dlatego uważnie wybieram to, co mówię – i coraz częściej łapię się na tym, iż żadna z najważniejszych rzeczy, które słyszy moje dziecko, nie zaczyna się od "musisz".


Nie "musisz", tylko "możesz"


Wiele z nas dorastało w świecie obowiązku, powinności i zasad. "Musisz być grzeczna". "Musisz się bardziej starać". "Musisz wiedzieć, jak się zachować".

Dziś już wiemy, jak bardzo te słowa potrafią zablokować spontaniczność, poczucie sprawczości i zaufanie do siebie. Dziecko przestaje pytać siebie, co chce, a zaczyna obsesyjnie skupiać się na tym, czego wymaga świat.

Nie chcę, by moje dziecko żyło w lęku przed niespełnianiem cudzych oczekiwań. Chcę, żeby rosło w relacji, gdzie słowa budują mosty, a nie ściany.

Oto 5 rzeczy, które moje dziecko słyszy codziennie. Żadna z nich nie zaczyna się od "musisz"


1. "Jesteś bezpieczny"


Mówię to, kiedy się boi. Kiedy płacze po złym śnie, kiedy przeżywa swoje dziecięce katastrofy. Te słowa nie zdejmują z niego emocji, ale przypominają, iż nie musi sobie z nimi radzić sam.

To zdanie jest jak koc – nie rozwiązuje wszystkiego, ale daje ciepło i przestrzeń. Wiem, iż kiedyś będzie je słyszał już tylko wewnętrznie. I chcę, by ta wewnętrzna wersja była kojąca, nie oceniająca.

2. "Słyszę cię"


Nie tylko "słucham". Nie tylko "czekam, aż skończysz, żeby ci powiedzieć, co myślę".

"Słyszę cię" znaczy: twoje emocje się liczą. choćby jeżeli są głośne, trudne, niezgodne z tym, co mi wygodne. To zdanie daje mu prawo istnieć ze swoim światem – choćby jeżeli ten świat chwilowo mnie przerasta.

3. "Możesz się złościć"


Nie mówię "uspokój się". Nie mówię "nie przesadzaj". Bo wiem, iż emocje nie są złe – złe mogą być tylko sposoby ich wyrażania.

Kiedy daję dziecku prawo do złości, uczę je, iż nie musi jej tłumić. Że można być kochanym także w złości. A potem – iż można ją przeżyć i puścić wolno, bez wstydu.

4. "Jestem blisko ciebie"


Kiedy się waha. Kiedy nie wie, czy wejść do nowej grupy, czy zjechać z wysokiej zjeżdżalni, czy przyznać się do błędu. Nie pcham. Nie naciskam. Po prostu jestem.

"Jestem blisko ciebie" to komunikat: możesz ryzykować, możesz się wycofać, możesz próbować – a ja i tak tu będę. Dla mnie to definicja bezpiecznej bazy.

5. "Jesteś wystarczający dokładnie taki, jaki jesteś"


Nie mówię tego, bo zrobił coś "ładnie" albo bo "był dzielny". Mówię to, kiedy coś mu nie wyszło, kiedy się zawstydził, kiedy porównał się do kogoś innego.

To zdanie nie ma w sobie ani grama "musisz". Jest dokładnie odwrotne. To komunikat, iż nie trzeba być więcej, szybciej, lepiej. Że wartość nie zależy od efektów – tylko od istnienia.

Słowa, które zapuszczają korzenie


Nie jestem idealna. Czasem też mówię "musisz się pospieszyć" albo "musisz się ubrać". Ale coraz częściej łapię się na tym, iż to nie działa. Że jeżeli chcę, żeby moje dziecko uczyło

się świata pełnego wzajemności, to muszę sama mówić do niego jak do człowieka.

I wtedy "musisz" ustępuje miejsca czemuś ważniejszemu: relacji. Takiej, która nie tresuje – tylko prowadzi. Z troską, z szacunkiem, z językiem, który naprawdę zostaje w sercu.

Idź do oryginalnego materiału