-Mówi Ci coś Kowloon Walled City?- Spytała, z nieukrywaną ciekawością znając odpowiedź. Niby mówiła, o rzeczy oczywistej, a mimo wszystko wielu ludzi nie poznało tego przepięknego miejsca. Trudno. -Widzisz, wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, z tego iż pod ich nosem znajdują się miejsca takie, jak to które chce Ci pokazać.- Wyjaśniła, z cierpliwością godną przedszkolanki podchodząc, ku dziewczynie, z jaką zaczynało łączyć ją coś więcej niż twórczość własna. -Musisz pamiętać tylko, o jednym. Nie daj po sobie poznać, iż cokolwiek co zobaczysz na miejscu Cię dziwi- Poprosiła ujmując, ją za dłoń w celu dodania otuchy, czy coś w tym stylu. -Nigdy nie wiesz, czy Twój obiad przed chwilą nie miał dowodu osobistego- Dodała, z nieukrywanym rozbawieniem odruchowo przesuwając opuszkami palców, po wnętrzu dłoni swojej rozmówczyni, robiąc wszystko, by tylko nie spojrzeć Naomi w oczy. Czyżby bała się tego, co w nich zobaczy, a może po prostu sama nie chciała ujawniać swoich myśli, a te były naprawdę chaotyczne. Dlaczego? prawdopodobnie przez wspomnienia, z tamtego miejsca, do jakiego pragnęła ją zabrać. Miejsca ucieczki, dla wszystkich wyrzutka, uciekiniera, pragnącego odnaleźć "normalność" w tym szalonym świecie. Miejsca, gdzie nie było odcienia szarości, a jedynie przekrój ciemności. Teoria. W praktyce życie wyglądało zupełnie inaczej. Znała całe rodziny, dzieci... Przez parę lat obserwowała ten świat, w jaki powoli została wchłonięta, a teraz miała zamiar pokazać, go komuś innemu. -A teraz chodź.- Poprosiła, miękko chwytając dłoń towarzyszki, tak by mieć pewność, iż ruszy tuż za nią, do miejsca zmieniającego postrzeganie świata i rzeczywistości.
***
Świat tego dnia, gdy przemierzały miasto zdawał się być zupełnie inny. Opustoszałe ulice, pierwsze światła palące się w mieszkaniach osób wstających na poranną zmianę, czy też wracających po nocnej zmianie. Odgłosy pracowników miejskich walczących ze śmieciami pozostawionymi przez mieszkańców. Imprezowicze, ćpuny, dziwki... Z każdym kolejnym krokiem krajobraz, z tego sielskiego, wręcz zapalnego zastępowały obrazy upadku ludzkości. Judy, jednak nie zwalniała. Brnęła pomiędzy dzielnicami mieszkalnymi, imprezowymi, aż dotarły, do tak zwanej dzielnicy biedoty. Tam obraz upadku nabierał kolorów. Ona natomiast brnęła dalej. Przemierzała uliczki, czasem przecinała cudze parcele, aż wreszcie zatrzymała się przed ruiną budynku, który lata świetności miał za sobą. Bez słowa otworzyła zardzewiałe wrota, które wydały z siebie przenikliwy jęk zagłuszający kroki młodych kobiet. -Gotowa?- wyszeptała wprost, do jej ucha, z założeniem, iż nie doczeka się odpowiedzi. Dlaczego? Naomi nie miała prawa odpowiedzieć. Nie w chwili, gdy zamknęła jej usta w krótkim pocałunku, z założenia wyglądającym, tak jakby miał być ostatnim. Czyżby pożegnanie? Możliwe. Judy, nie miała zamiaru czekać na reakcje. Nie w chwili, gdy poprowadziła, ją ku klatce schodowej prowadzącej w głąb podziemi. Tam natomiast stało się parę rzeczy jednocześnie.
Po pierwsze poprosiła, ją by zamknęła oczy.
Po drugie. Naomi usłyszała nieśpieszne kroki osób trzecich.
Po trzecie. Zasłonięto, jej oczy i w milczeniu poprowadzono w nieznane.
Przez cały ten czas mogła słyszeć cichy głos Judy prowadzącej konwersacje, z kimś obcym. Dziewczyna najwyraźniej znała te osoby i najprawdopodobniej, jedynie Naomi została pozbawiona wzroku na bliżej nieokreślony czas. Jedno było pewne. Przez cała drogę czuła, iż Judy jest przy niej. Artystka bowiem przez ten cały czas znajdowała się blisko swojej towarzyszki, a ich dłonie przez cały czas były złączone. Ot niby nic, a jednocześnie niewypowiedziana pewność, iż przez cały czas jest przy niej.
-Gotowa?- Wyszeptała wprost, do ucha Naomi jednocześnie pozwalając sobie na puszczenie dłoni towarzyszki. -Teraz zdejmę, Ci opaskę. Dam czas. Później zdecydujesz, czy chcesz iść dalej- Wyjaśniła, z troską w głosie majstrując przy opasce, a ta opadła bezwiednie pod nogi kobiety, która dopiero teraz mogła w spokoju ujrzeć coś, na co prawdopodobnie nie była gotowa. Naomi bowiem stała na czymś w rodzaju antresoli, z której mogła ujrzeć bezkres światełek stanowiących główne źródło światła miejsca tętniącego życiem, przepełnionego zapachem oraz gwarem ludzkich rozmów, które dane było jej słyszeć już jakiś czas temu. Teraz natomiast mogła ujrzeć coś na wzór głównej arterii, miejsca położonego prawdopodobnie pod powierzchnią zmieni znajdującego się gdzieś pod miastem, w jakim żyła. Gdzie była? W miejscu, gdzie podobni Judy mogli czuć się naprawdę wolni. Ot Paryż ma swoje katakumby, honkkong wyżej wymienione osiedle, a one miały to. Miasto w mieście położone pod miastem. Ona natomiast znajdowały się w pół drogi miedzy, niemi dzięki Naomi mogła w spokoju chłonąc przedsionek tego, co mała zobaczyć. Ulice pełne ludzi, o pełnym spektrum wiekowym. Stragany, sklepy, przybytki wszelakiego sortu. Neony, lampki, nawoływania. Ot chaos w czystej postaci.
@Naomi Eaton
Statystyki: autor: Hazel Judy Pearson — 04 sty 2025, 11:41