Przerwy, o których dzieci milczą
Dorosłym wydaje się, iż przerwa to najlepsza część szkolnego dnia – koniec lekcji, trochę luzu, chwila na rozmowę i zabawę. Tak właśnie pamiętamy własne dzieciństwo: kanapka zjedzona w biegu, śmiech na korytarzu, skakanie w gumę i rozmowy. Ale rzeczywistość
wielu dzieci wygląda zupełnie inaczej.
Dla jednych przerwy są chwilą oddechu, dla innych – źródłem największego stresu. To właśnie wtedy dzieją się drobne gesty, słowa i sytuacje, które zostają w pamięci na długo. To wtedy tworzą się grupki, wykluczenia i "ciche hierarchie". Nauczyciel widzi tylko
fragment, a cała reszta rozgrywa się poza jego wzrokiem.
Oto 7 rzeczy, których dziecko nie powie ci o szkolnych przerwach. Nr 2 to ukryty koszmar
1. Czuje się samotne w tłumie
Na korytarzu pełno dzieci, wszyscy rozmawiają, śmieją się, biegają. A ono stoi z boku, udając, iż przegląda zeszyt albo patrzy w telefon. Samotność wśród rówieśników boli najbardziej, bo nikt jej nie zauważa.
2. Bo przerwy bywają koszmarem
Dla jednych to czas zabawy, dla innych pole minowe. Przepychanki, dokuczanie, wyśmiewanie – właśnie wtedy, gdy nie ma wzroku nauczyciela, dzieją się rzeczy, o których dziecko nie powie w domu. To ukryty koszmar, który sprawia, iż dziecko woli lekcje niż przerwy.
3. Najbardziej boi się odrzucenia
Nie zostało zaproszone do zabawy, nie ma partnera do pary, nikt nie usiadł obok. To drobiazgi, które dla dorosłego nie mają znaczenia, a dla dziecka są ciosem w samoocenę. Odrzucenie na przerwie boli bardziej niż słaba ocena z przedmiotu.
4. Szuka sposobu, by zniknąć
Jedni idą do toalety, inni stoją przy drzwiach albo "szukają czegoś" w plecaku. To strategia przetrwania – jeżeli nie wiadomo, co ze sobą zrobić, najlepiej udawać, iż jest się
zajętym. To cichy sygnał: "nie mam gdzie być".
5. Nauczyciele nie widzą wszystkiego
Na dyżurze ktoś przechadza się po korytarzu, ale tego, co dzieje się w kącie, i tak nikt nie zauważy. Dziecko wie, iż choćby jeżeli ktoś mu dokucza, trudno liczyć na reakcję. Dlatego milczy – bo nie wierzy, iż coś się zmieni.
6. Każdy dzień to nowe napięcie
Przerwy nie są neutralne – przed dzwonkiem dziecko już wie, czy będzie dziś dobrze, czy źle. To, czy ktoś je zaprosi, czy usłyszy przykre słowo, czy znów zostanie samo. Te kilka minut potrafi zniszczyć cały dzień.
7. Czasem marzy, żeby tych przerw nie było
Paradoksalnie, lekcje bywają bezpieczniejsze. Tam są zasady, nauczyciel, cisza. A przerwy to chaos, którego nie da się przewidzieć. Dlatego dziecko woli siedzieć w ławce, niż mierzyć się z tym, co czeka na korytarzu.
Co ja o tym sądzę?
Pamiętam swoje szkolne przerwy tak wyraźnie, jakby to było wczoraj. Te dźwięki na korytarzu – huk krzeseł, wrzaski, tupot butów, a potem to poczucie, iż albo biegniesz z innymi, albo zostajesz w tyle.
Dla niektórych przerwa była chwilą swobody, szansą na śmiech i zabawę. Dla mnie czasem była jak egzamin – czy ktoś mnie dziś zaprosi do wspólnej zabawy? Czy ktoś podejdzie? A może znowu będę stać przy tablicy ogłoszeń, udając, iż coś czytam?
Dzieciaki świetnie maskują samotność. Maskują ją – książką, "ważnym" szperaniem w plecaku albo sprintem do toalety, żeby nie było widać, iż nie ma z kim pogadać. Kiedy nauczyciel pytał, czy wszystko w porządku, dziecko oczywiście odpowiadało: "tak". Bo jak wytłumaczyć dorosłemu, iż najtrudniejszy moment dnia to nie klasówka, tylko przerwa?
Z perspektywy dorosłej osoby widzę, iż to właśnie na przerwach rozgrywały się najważniejsze lekcje – te o akceptacji, odrzuceniu, o byciu "kimś" albo "nikim". I mam wrażenie, iż system kompletnie tego nie zauważał. Wszyscy byli skupieni na wynikach w nauce, a nie na tym, co dzieje się między lekcjami.
Co o tym sądzę dziś? Że przerwa to taki papier lakmusowy – pokazuje, jak dziecko czuje się w swojej społeczności. I iż warto patrzeć, kto stoi sam, kto zawsze ucieka do łazienki, kto nagle zaczyna "udawać zajętego".