W artykule:
co oferuje nowa marka Shay Mitchell
jakie składniki znalazły się w dziecięcych maseczkach
dlaczego część rodziców bije brawo, a inni łapią się za głowę
co z tym wszystkim ma wspólnego „afera Sephora kids”
Instagram @shaymitchell
rini, czyli marka przeznaczona dla przedszkolaków
Instagram @shaymitchell
Nowa marka Shay Mitchell powstała z obserwacji. Aktorka i mama dwóch córek zauważyła, iż dzieci chętnie uczestniczą w jej rytuałach pielęgnacyjnych — pytają, dotykają, naśladują. Wspólnie z przyjaciółką Esther Song stworzyła więc rini, markę, która – jak czytamy w komunikacie prasowym – ma „łączyć pielęgnację, zabawę i rozwój zdrowych nawyków od najmłodszych lat”.
Nazwa „rini” pochodzi od koreańskiego słowa oznaczającego dzieci. Pierwsza kolekcja obejmuje pięć produktów: dwa rodzaje hydrożelowych masek (nawilżającą i po słońcu) oraz trzy maseczki w płachcie w kształcie pandy, pieska i jednorożca. Każda w cenie od 20 do 25 złotych. Wszystkie produkty są testowane dermatologicznie i spełniają normy unijne. Formuły zawierają choćby do 96% składników naturalnych — m.in. aloes, witaminę B12, ekstrakt z grzyba tremella i beta-glukan.
Instagram @shaymitchell
Czy pielęgnacja dla dzieci to nowy absurd sezonu?
Pomysł Mitchell wzbudził natychmiastową reakcję w sieci. W komentarzach na Instagramie pojawiły się głosy zachwytu, ale też ironiczne pytania o to, czy dwulatki potrzebują maski „po słońcu”. Jedna z użytkowniczek napisała: „Niech mnie ktoś oświeci, ale czy naprawdę potrzebujemy pielęgnacji anti-stress dla przedszkolaków?”.
Trudno się dziwić sceptycyzmowi. Po tzw. „Sephora kids scandal” z 2024 roku – gdy amerykańskie nastolatki masowo kupowały w perfumeriach retinol i kwasy złuszczające – każda próba stworzenia kosmetyków dla dzieci budzi emocje. Shay Mitchell broni jednak projektu, tłumacząc, iż chodzi o bezpieczną alternatywę dla produktów dorosłych, których dzieci i tak próbują używać.
„Nie chodzi o upiększanie, tylko o edukację i rytuał wspólnego dbania o siebie”
– mówiła w rozmowie z ELLE.
Instagram @shaymitchell
Co dalej z rini?
Mitchell zapowiada, iż to dopiero początek – do 2026 roku marka ma rozszerzyć ofertę o pełną gamę produktów pielęgnacyjnych i zestawy kreatywne inspirowane K-beauty.
Instagram @shaymitchell
Nie zrozumcie mnie źle – ja nie jestem bez winy. Sama wracam do zdjęć, na których jako trzy – czy czterolatka mam na całej twarzy ulubioną szminkę mamy, którą prawdopodobnie podkradłam z jej kosmetyczki. To był rytuał na niby – dziecięcy sposób na naśladowanie dorosłości. Może właśnie o to chodzi: by w tym naśladowaniu znaleźć równowagę między zabawą a potrzebą troski?
Bo jeżeli samo nakładanie maseczki ma być pretekstem do rozmowy o pielęgnacji, to niech tak będzie. Ale jeżeli dziecko zaczyna wierzyć, iż jego skóra „potrzebuje” zabiegu po słońcu – może warto na chwilę odłożyć płachtę jednorożca i wrócić do podstaw. Do wody, kremu z filtrem i dziecięcej beztroski, która (przynajmniej teoretycznie) powinna być wolna od beauty trendów.
Instagram @shaymitchell
Najczęściej zadawane pytania
Co obejmuje kolekcja rini?
Pięć produktów: dwie maski hydrożelowe i trzy maseczki w płachcie z motywami zwierząt.
Jakie składniki stosuje marka?
Naturalne ekstrakty roślinne, aloes, witamina B12 i beta-glukan – bez silnych substancji aktywnych.
Dlaczego pojawiły się kontrowersje?
Po aferze „Sephora kids” wiele osób uważa, iż pielęgnacja dzieci to przesada i niepotrzebne przenoszenie trendów beauty na najmłodszych.
Czy produkty są bezpieczne?
Tak, są testowane dermatologicznie i zgodne z unijnymi normami bezpieczeństwa.













