Nie zapomnę dnia, gdy znalazłem płaczące niemowlę w wózku pod drzwiami sąsiadki, Leny. Była tak samo zszokowana jak ja.

polregion.pl 2 godzin temu

Nigdy nie zapomnę tamtego dnia, kiedy znalazłam płaczące niemowlę w wózku pod drzwiami mojej sąsiadki, Leny. Była równie zszokowana jak ja.
Bojąc się, iż stało się coś strasznego, zgłosiłam to na policję, mając nadzieję, iż odnajdą rodziców dziecka. Ale dni mijały, a nikt się nie zgłaszał.

W końcu wraz z mężem adoptowaliśmy dziewczynkę i nazwaliśmy ją Hania.

Przez osiem lat byliśmy szczęśliwą rodziną aż do dnia, gdy mąż zmarł, a ja zostałam sama z wychowaniem Hani. Mimo straty odnajdywałyśmy euforia we wspólnym życiu.

Ale choćby w najśmielszych snach nie przypuszczałam, iż trzynaście lat po tym, jak Hania pojawiła się w moim życiu, stanę przed nią jej biologiczny ojciec.

Był zwykły wtorek. Jeden z tych dni, które wtapiają się w codzienność i mijają niemal niezauważone. Właśnie skończyłam sprzątać po kolacji, ręce wciąż pachniały czosnkiem i sosem pomidorowym, gdy zadzwonił dzwonek. Nie spodziewałam się nikogo. Rodzina i przyjaciele wiedzieli, iż wieczory lubię spędzać w ciszy, więc to było dziwne.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam przed sobą mężczyznę. Jego spięta postawa i nerwowe poprawianie płaszcza zdradzały, iż nie jest przyzwyczajony do takich wizyt. Jego brązowe oczy od razu przykuły moją uwagę, choć nie umiałam powiedzieć, dlaczego wydały mi się znajome.

Przepraszam, iż przeszkadzam odezwał się, a jego głos lekko drżał. Pani to pani Katarzyna Nowak?

Skinęłam głową, wciąż nie rozumiejąc, o co chodzi.
Tak, to ja. W czym mogę pomóc?

Mężczyzna przełknął ślinę, kurczowo ściskając brzeg płaszcza, jakby to on trzymał go w pionie.
Chyba pani jest mamą Hani.

Mrugnęłam. Myślałam, iż się przesłyszałam.
Słucham? Co pan powiedział? zapytałam zdezorientowana.

Jestem Marek. Ja jestem biologicznym ojcem Hani.

Przez chwilę stałam nieruchomo, jakby ziemia zniknęła mi spod nóg. Hania. Moja Hania. Dziecko, które wychowywałam od niemowlęcia, które kochałam całym sercem. Próbowałam ogarnąć to, co usłyszałam, ale myśli nie nadążały za emocjami. Rozum podpowiadał, iż powinnam coś powiedzieć, ale uczucia mnie przytłoczyły.

Ojciec Hani? wyszeptałam.

Marek skinął głową, a w jego oczach było widać nadzieję i żal.
Wiem, iż to szok. Ale szukałem jej przez lata. Wtedy popełniłem błędy Ale teraz chcę ją zobaczyć. Naprawić, co się da.

Ogarnął mnie gniew jak mógł tak po prostu się pojawić? Po tylu latach chce wejść w jej życie?

Skrzyżowałam ramiona i cofnęłam się o krok.
Marek, nie wiem, czego pan chce, ale Hania ma rodzinę. Ja jestem jej matką od ponad dziesięciu lat. Przeszłyśmy przez wiele. Jesteśmy rodziną. I udało nam się zbudować szczęśliwe życie.

Wyglądał na załamanego, jego spojrzenie zmiękło.
Nie chciałem jej zostawić. Byłem młody, przestraszyłem się, nie byłem gotowy. Ale żałuję tego. Nie mogę zmienić przeszłości, ale chcę być częścią jej przyszłości.

Serce biło mi tak głośno, iż wydawało się, iż słychać je w całym domu. Myśli wirowały: pozwolić mu spotkać się z Hanią? A jeżeli Hania nie zechce? A jeżeli tylko ją zrani? Przypomniałam sobie, ile razem przeszłyśmy, i nie byłam pewna, czy jestem gotowa dzielić to z kimś z przeszłości.

Ale w oczach Marka było coś szczerego. Nie przyszedł, by odebrać przyszedł, by znaleźć spokój. Odsunęłam się i cicho powiedziałam:
Niech pan wejdzie. Ale musimy porozmawiać.

Marek wszedł i ostrożnie usiadł na kanapie. Przyniosłam kawę, długo milczeliśmy, zanim się odezwałam.
Dlaczego teraz? Dlaczego nie wcześniej?

Wiercił się nerwowo, splatając dłonie.
Myślałem, iż zapomnę. Że pójdę dalej. Ale nie dałem rady. Kilka miesięcy temu dowiedziałem się, gdzie jest. Od tamtej pory zbierałem się na odwagę.

Zamilkł, a ja widziałam, jak ciężar przeszłości przygniata go.
Nie chciałem jej okłamywać. Tylko nie wiedziałem, czy mam prawo tak się pojawić.

Długo na niego patrzyłam. Czy naprawdę żałował?

Wszystko musi iść powoli. Najpierw ja porozmawiam z Hanią. Ona nic o panu nie wie. To będzie dla niej szok. Ma własne życie, Marku. I nie pozwolę, by ktoś je zniszczył.

Szybko skinął głową.
Rozumiem. Niczego nie oczekuję. Chcę tylko, żeby wiedziała, kim jestem. jeżeli nie zechce mnie znać zaakceptuję to.

Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie przygotowałam Hani na to. Nigdy nie przyszło mi do głowy, iż biologiczny ojciec może wrócić. Jak zareaguje? Będzie zła? Poczuje się zdradzona?

Późnym wieczorem, po długim wahaniu, w końcu jej powiedziałam. Akurat jadła kolację, bawiąc się widelcem, gdy ostrożnie się odezwałam:

Haniu, muszę z tobą porozmawiać.

Uniosła brwi, wyczuwając mój poważny ton.
Co się stało, mamo?

Dziś przyszedł do mnie mężczyzna. Nazywa się Marek. Twierdzi, iż jest twoim biologicznym ojcem.

Oczy Hani rozszerzyły się. Widziałam, jak myśli wirują w jej głowie.
To znaczy?

To znaczy, iż to on przyczynił się do twoich narodzin. Ale ty zawsze byłaś moją córką. I tak już zostanie.

Hania milczała. Jej twarz była nieczytelna. W końcu zapytała:
Myślisz, iż powinnam go poznać?

Zaskoczyło mnie to pytanie.
To twoja decyzja. Bardzo chce cię zobaczyć. Żałuje, iż nie było go przy tobie. Chce tylko szansy, by cię poznać.

Zamyśliła się, po czym skinęła głową.
Spotkam się z nim.

W następnym tygodniu umówiliśmy się z Markiem w parku. Czuć było napięcie, gdy czekaliśmy na ławce. Nie wiedziałam, co myśli Hania, ale była wyraźnie zdenerwowana.

Gdy Marek się pojawił, zatrzymał się na chwilę, jakby nie wiedział, jak zacząć. Hania wstała, podeszła do niego i wyciągnęła rękę.

Idź do oryginalnego materiału