"Ale masz słodkie pućki", czyli urocza agresja w natarciu. Jest częstsza niż myślisz

mamadu.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: Urocza agresja jest związana z tym, jak silnie odczuwamy emocje. fot. mimagephotography/123rf.com


Od niedawna coraz częściej mówi się o tym, iż dziecko ma prawo do zachowania granic i nie powinno być zmuszane do przytulania i całowania innych osób, choćby jeżeli są to członkowie rodziny. A czy słyszałaś o czymś takim jak urocza agresja? To zjawisko, które tłumaczy chęć wielu cioć i babć do wytarmoszenia naszego dziecka za policzki.


Chce ściskać i szturchać... z miłości


Wiele osób ma wewnętrzną, ciężką do powstrzymania chęć, by przytulać, ściskać i łapać za policzki małe, słodziutkie dzieci. Znacie pewnie ten stereotyp starszej pani (np. babci czy cioci), która gaworzy nad niemowlakiem i mówi do niego o tym, jakie ma "urocze pućki i słodkie wałeczki i w ogóle jest taki piękniusi".

Ta paląca potrzeba żartobliwego ściskania, podszczypywania i dzióbania palcami – bez rzeczywistej chęci wyrządzenia dziecku krzywdy – w zagranicznych mediach nazywana jest uroczą agresją (cute agression – ang.). Psychologowie z Uniwersytetu Yale pod przewodnictwem Oriany Aragon przyjrzeli się temu zjawisku i nadali mu taką nazwę w badaniach z 2013 roku.

Zespół badaczy udowodnił, iż to zjawisko dość powszechne społecznie, szacuje się, iż może go doświadczać choćby 50-60 proc. społeczeństwa, widząc np. niemowlaka, który budzi w nas pozytywne uczucia. To przejaw tzw. dymorficznej ekspresji, która polega na zjawisku dwóch przeciwstawnych stanów (np. kiedy płaczemy z radości, chociaż płacz kojarzy się ze smutkiem). Ten mechanizm pomaga regulować intensywne emocje i odczucia na poziomie fizycznym.

Sprawia on, iż niektóre osoby, odczuwające euforia i inne pozytywne emocje na widok niemowlaka, mają ochotę go wyściskać, wycałować albo uszczypnąć w policzek, kiedy maluch się uśmiecha. Ten mechanizm uroczej agresji zwykle dotyczy osób, które są ekspresyjne, bardzo emocjonalne i ekstrawertyczne. To te jednostki, które zawsze wzruszają się na ślubach i płaczą na przedstawieniach swoich dzieci.

Chęć zadbania o bezbronną jednostkę


Badacze twierdzą, iż to zjawisko ma sens z ewolucyjnego punktu widzenia. Badania opublikowane przez zespół z Yale w 2015 roku pokazały, iż osoba dorosła widząca dziecko i jego zachowania, które mogą wywołać rozczulenie, jest bardziej skłonna do bycia opiekuńczą. Prawidłowym odruchem jest chęć zadbania o bezpieczeństwo malucha, który jest bezbronny.

Wyrazem tej czułości jest paradoksalnie właśnie urocza agresja jako wyrzut zbyt silnych emocji. Jak zauważyli naukowcy: "w takim przypadku mama lub opiekun dziecka rozumie, iż dana osoba komplementuje dziecko i uważa, iż dziecko jest urocze" – choćby jeżeli ktoś szturcha niemowlaka palcem w brzuch, robi to z uśmiechem, a mamie malucha rzadko to przeszkadza.

Katherine Stavropoulos, psycholożka kliniczna i badaczka na Uniwersytecie Kalifornijskim w Riverside, również zajmowała się uroczą agresją. Kobieta badała mózg i dokonywała porównań tego organu u dzieci z autyzmem i u dzieci bez zaburzeń. Kiedy badaczka trafiła na badania zespołu z Yale i przeczytała, jakie są objawy uroczej agresji, odkryła, iż to zjawisko dotyczy jej samej. To sprawiło, iż zaczęła żywo interesować się tematem. Jak sama przyznała w rozmowie z "Huffington Post", wreszcie poczuła, iż "to nie tylko zabawne zjawisko, które zawsze sprawiało, iż czuła się dziwadłem".

Kiedy odkryła, iż taki mechanizm jest przedmiotem badań psychologicznych, poczuła ulgę, iż to coś bardziej powszechnego niż jej się wydawało. Badaczka w 2018 roku opublikowała własną analizę tego, co dzieje się w mózgu osób odczuwających uroczą agresję. Odkryła, iż zjawisko to dotyczy zarówno mózgu na poziomie emocji, jak i tzw. układu nagrody, który jest odpowiedzialny za uczucie pragnienia i przyjemności. w tej chwili Stavropoulos prowadzi badania nad uroczą agresją u osób z autyzmem, posiadających małe dzieci i/lub zwierzęta oraz z depresją poporodową.

Źródło: huffpost.com, clarkrelationshiplab.yale.edu, scientificamerican.com, vice.com


Idź do oryginalnego materiału