Z jakiegoś powodu moja przyjaciółka Ania nie miała szczęścia w życiu osobistym, dlatego wyszła za mąż trzykrotnie i dopiero w czwartym małżeństwie była szczęśliwa. Po raz pierwszy stało się to, gdy ukończyła uniwersytet.
W relacjach z mężem wszystko było dobrze, ale teściowa nie dawała jej ani chwili wytchnienia. Wszędzie zaglądała, interesowały ją wszystkie rzeczy. Wszystko robiła teściowa źle: nie tak gotowała, nie tak prała, nie tak serwowała… Doszło do tego, iż Ania nie wytrzymała takiego traktowania. Mąż nie chciał ingerować w te relacje, więc odeszła od niego w trzecim roku wspólnego życia.
Po raz drugi wyszła za mąż po dwóch latach. Miała już trochę więcej lat, więc bardzo chciała mieć dziecko. To samo chciał jej mąż. Jednak nie wychodziło. Teściowa zaczęła ją krytykować, twierdząc, iż jest chora, a jej syn potrzebuje następcy. Dlatego trzeba już coś z tym zrobić. Wytrzymała siedem lat i odeszła, dziecka tak i nie mogła urodzić.
Po półtora roku po raz trzeci wyszła za mąż. I od razu zaszła w ciążę. Ania jednak jakoś ciężko znosiła ciążę. Kilka miesięcy leżała w szpitalu na zachowaniu. Być może dlatego dziecko urodziło się bardzo słabe. Nocami często płakało, nie dawało spać, więc Ania była bardzo wyczerpana. Przestała się uśmiechać mężowi, być czuła.
Mąż również nie wyspiał się i złościł się z tego powodu. Dlatego Ania musiała sama jakoś radzić sobie z dzieckiem. Czasami choćby wychodziła nocą na zewnątrz z wózkiem, żeby córka zasnęła, a mąż mógł się wyspać.
Jednak mężowi znudziło się takie życie i gwałtownie znalazł sobie inną kobietę, wesołą i uśmiechniętą. Tak Ania została sama z dzieckiem na rękach. Bardzo się martwiła z tego powodu, obawiała się o dziecko. Czy poradzi sobie sama? Irena poszła do szkoły i Ani poczuło się lepiej. W tym czasie nauczyła się radzić sobie ze wszystkim samodzielnie. I wtedy spotkała mężczyznę swoich marzeń i ponownie wyszła za mąż. Z nim była szczęśliwa. W tym czasie miała już 45 lat.
Cieszyłam się z niej. Bo po wielu latach błądzenia, w końcu znalazła swoje przeznaczenie. Teraz wiem na pewno, iż można być szczęśliwym nie tylko w młodych latach, ale także w 40, 50 i 60. Najważniejsze to wierzyć i nie tracić nadziei.