Cześć
Dziś mam dla Was coś nietypowego. Zupełnie innego niż to, co zwykle pojawia się w moim art journalu. Wpis, który powstał trochę z impulsu, trochę z ciekawości… i jest bardzo kolorowy.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej stworzyła coś aż tak intensywnego, żywego, pełnego barw.
Zazwyczaj moje strony są bardziej stonowane, pełne nostalgii, emocji i ciszy między słowami.
Ale tym razem pomyślałam: a co jeśli…?
Co jeżeli dam się ponieść kolorom? Co jeżeli pozwolę im mówić za mnie?
I tak właśnie powstał ten wpis.
Bez planu. Bez kontroli. Z odrobiną dziecięcej euforii i szczyptą szaleństwa.
Czy efekt do mnie przemawia?
Nie jestem pewna — ale wiem jedno: warto czasem wyjść ze swojej strefy komfortu i spróbować czegoś nowego.
Może nie po to, żeby zmienić styl… ale żeby przypomnieć sobie, iż tworzenie to wolność.
Dajcie znać, czy Wy też czasem pozwalacie sobie na taki mały twórczy eksperyment.
Może to właśnie what if…? jest początkiem czegoś większego?
Hi there!
Today I’m sharing something a little unusual for me — a new art journal spread that turned out very colorful. Honestly, I can’t remember ever creating a page this bright and vivid before.
I usually lean toward more muted tones, quiet emotions, and subtle layers...
But this time, I thought: what if...?
What if I let the colors take over? What if I allowed them to speak for me?
So I did.
No plan, no rules — just a moment of spontaneous creativity, a burst of energy, and a touch of playful chaos.
Do I love the result?
I’m not sure — but that’s not really the point.
What matters is that I let go and tried something outside my comfort zone.
Not to change my style completely, but to remind myself that creativity means freedom.
Let me know — do you ever give yourself permission to experiment, to go wild with color or form?
Maybe that one little what if…? is the start of something bigger.
Miłego dnia!
