W małym miasteczku na południu Polski, gdzie ulice toną w zieleni, a życie płynie powoli, mój los nagle się zmienił. Ja, Helena Kowalska, wracałam właśnie z pracy, gdy usłyszałam, iż ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i zastygłam – przede mną stała młoda kobieta z chłopcem około sześciu lat. Podeszła bliżej i wypowiedziała słowa, od których serce zamarło mi w piersi: „Helena Kowalska, jestem Kinga, a to pani wnuk – Tomek. Ma już sześć lat”.
Byłam wstrząśnięta. Ci ludzie byli mi zupełnie obcy, a ich słowa uderzyły jak grom z jasnego nieba. Mam syna, Michała – przystojnego, zaradnego mężczyznę, który robi karierę i szykuje się do awansu. Ale nie jest żonaty i choć marzyłam o wnukach, nie sądziłam, iż zostanę babcią nagle, z dnia na dzień, przez obcą kobietę. Szok ustąpił dezorientacji – jak mogłam przez sześć lat nie wiedzieć o wnuku?
To pewnie moja wina. Wychowywałam Michała sama, harowałam na dwóch etatach, żeby zapewnić mu przyszłość. Dumna jestem z jego sukcesów, ale jego życie osobiste zawsze niepokoiło mnie. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, nigdy nie trwał w związku długo. Nie mieszałam się w to, ale w głębi duszy wspominałam siebie – miałam zaledwie dwadzieścia lat, gdy urodziłam go. Bez męża, bez pomocy, poświęcałam swoją młodość, oszczędzałam na wszystkim, choćby na odpoczynku. Dopiero kilka lat temu Michał sprawił mi wyjazd nad morze – wtedy pierwszy raz zobaczyłam fale. Nie żałuję, ale marzenie o wnukach zawsze we mnie tkwiło.
A teraz przede mną stała Kinga z Tomkiem. Głos jej drżał, ale mówiła stanowczo: „Długo się wahałam, ale Tomek to pani rodzina. Miała pani prawo wiedzieć. Nie chcę niczego, sama go wychowuję. Oto mój numer telefonu. jeżeli zechce pani go poznać, proszę dzwonić”.
Odeszła, zostawiając mnie w zamęcie. Natychmiast zadzwoniłam do Michała. Był równie oszołomiony jak ja. Ledwie przypomniał sobie, iż parę lat temu spotykał się z dziewczyną o imieniu Kinga. Mówiła, iż jest w ciąży, ale Michał wtedy stwierdził, iż nie jest pewien ojcostwa. Potem zniknęła, a on choćby się tym nie przejął. Jego słowa zraniły mnie. Mój syn, którego wychowałam z taką miłością, odrzucił możliwość bycia ojcem, jakby to była błahostka.
Michał upierał się, iż nic nie wie o dziecku i wątpi, czy Tomek to jego syn. „Czemu milczała sześć lat? – denerwował się. – To podejrzane!”. Starałam się ustalić, kiedy się rozstali. Przypomniał sobie, iż było to w sierpniu. Moje wątpliwości rosły – a jeżeli Kinga kłamie? Ale obraz Tomka, jego wielkich oczu i nieśmiałego uśmiechu, nie dawał mi spokoju.
Zebrałam się w sobie i zadzwoniłam do Kingi. Powiedziała, iż Tomek urodził się w marcu. Na pytanie o test DNA odpowiedziała stanowczo: „Wiem, kto jest ojcem, i nie zrobię żadnego testu”. Dodała, iż rodzice jej pomagają i daje sobie radę. Tomek idzie w tym roku do pierwszej klasy, a ona pracuje, by zapewnić mu przyszłość. Jej głos był spokojny, ale czuć w nim było siłę.
„Helena Kowalska, jeżeli chce pani spotykać się z Tomkiem, nie mam nic przeciwko – powiedziała. – jeżeli nie, zrozumiem. Wiem od Michała, jak ciężko było pani go wychować. Dlatego uznałam, iż powinna pani wiedzieć o wnuku. To jedyny powód, dla którego przyszłam”.
Odłożyłam słuchawkę, czując, jak świat się wali. Nie umiałam nie wierzyć synowi, ale słowa Kingi też brzmiały szczerze. Chciałam rzucić się do Tomka, przytulić go, ale co, jeżeli to nie mój wnuk? Co, jeżeli Kinga mną manipuluje? Rozdarłam się między pragnieniem, by być częścią życia chłopca, a strachem przed oszustwem.
Moja dusza krzyczała – to dziecko może być moją rodziną, moją szansą, by poczuć ciepło wnuka. Ale rozum szeptał: „A jeżeli to kłamstwo?”. Przypominałam sobie, jak Michał, gdy był mały, biegł do mnie z uśmiechem, a teraz odrzucił myśl o ojcostwie. Kinga zaś, mimo samotności, wychowywała Tomka z miłością, nie prosząc o nic w zamian. Jej siła przypominała moją własną sprzed lat.
Nie wiem, co robić. Zadzwonić do Kingi i spotkać się z Tomkiem? Nalegać, by Michał zrobił test DNA? A może się wycofać, bojąc się, iż roztrzaskam serce? Moje życie, pełne poświęceń dla syna, stanęło teraz przed nową zagadką. Tomek, z tym ufnym spojrzeniem, już zajął miejsce w moim sercu, ale prawda ukryta za sześcioma latami milczenia przeraża mnie do szpiku kości. Stoję na rozdrożu, a każdy krok wydaje się przepaścią.