Bez zakuwania? Nauczyciel znalazł prosty sposób. Czyli jednak się da!

mamadu.pl 2 godzin temu
Gdy usłyszałam, iż uczniowie spędzają lekcje na dworze, od razu pomyślałam o tym, iż się bawią. Byłam w błędzie. Córka omówiła śpiewająco cały przerobiony materiał. Nic się nie uczyła w domu, a wszystko to zasługa pomysłowego nauczyciela. Program nie jest nudny, tylko wygląda na to, iż nie każdy potrafi go przekazać.


Jestem millenialsem i wspominam zarówno podstawówkę, jak i szkołę średnią, jako czas, kiedy materiał trzeba po prostu wkuć. Poza chemią i szalonymi eksperymentami oraz techniką, na której szlifowaliśmy metal i szyliśmy fartuszki, to z perspektywy dziecka na pozostałych lekcjach nieco wiało nudą. Dopiero na studiach poznałam więcej edukatorów, którym chciało się wyjść poza schemat. Dziś na szczęście coraz częściej nauczyciele chcą działać inaczej.

Nie musi być nudno


Żeby było jasne, nie neguję moich nauczycieli, bo wielu z nich przekazało nam pasję do dziedzin, które wykładali, ale raczej była na to przestrzeń tylko podczas aktywności pozalekcyjnych, np. w trakcie realizacji projektów dodatkowych, akademii czy konkursów. Lekcja była jednak lekcją. Tak było i już.

Szczerze mówiąc, zachwyca mnie, jak dziś prostymi zabiegami nauczyciele wpływają na lepszą atmosferę w klasie czy większe zainteresowanie tematem. Jak z pozoru nieistotne przestawienie ławek w klasie potrafi zrobić ogromną różnicę. Dziś z pewnością nauczyciele mają też więcej opcji, by np. użyć pomocy multimedialnych (za moich czasów VHS na lekcji był szczytem marzeń). Internet także jest źródłem ciekawych pomysłów, wystarczy chcieć.

Tak rodzi się pasja


Wyjście na dwór na lekcji, kojarzyło mi się do tej pory jedynie z zabawą, no może jeszcze z WF-em lub plastyką, ale z pewnością nie z nauką. Tymczasem u mojej córki w tym roku chyba wszystkie dotychczasowe lekcje przyrody odbyły się właśnie poza szkołą. Nieco zaniepokojona tym faktem, postanowiłam ją odpytać z przerobionych tematów i doznałam szoku.

To jedyny przedmiot, do którego nie uczyła się w domu, ale wie absolutnie wszystko, co zostało omówione przez nauczyciela. Nie zastanawia się, nie błądzi, nie myli terminów i ich znaczenia, a w dodatku opowiada z taką pasją, jak nigdy dotąd.

Jak to możliwe? Pani, zamiast opowiadać, po prostu pokazała temat. Wręczyła dzieciom kompasy, z którymi w ręku eksplorowały teren szkoły. Pokazała mech na drzewach i słoje na pniach. Wyjaśniła, jak dzięki cienia można wyznaczyć kierunek oraz wiele innych zagadnień.

Choć w książce są piękne i przejrzyste ilustracje, to ogromny szacunek za to, iż chciało się nauczycielce wyciągnąć dzieciaki za szkolnych ławek. Tak właśnie zaraża się pasją. Szczerze mówiąc, nie tylko moje dziecko jest zachwycone, ale i ja nie mogę się doczekać, czego i jak będą się dalej uczyć.

Idź do oryginalnego materiału