Deszcz spływał po szybie samochodu, gdy Piotr Nowak ostrożnie prowadził swoją luksusową limuzynę przez boczną drogę. W tylnych fotelach spało jego najcwiększe skarby – ośmiomiesięczny syn Mateusz i żona Agnieszka. Biznesmen wiódł dostatnie życie, ale te chwile z rodziną były dla niego bezcenne. Nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk przebijanych opon. Samochód zaczął niekontrolowanie wirować i przewrócił się na bok.
Wśród potłuczonego szkła i skrzypiącego metalu, Piotr z trudem uwolnił się z pasów bezpieczeństwa. Najważniejsze było dziecko. Z krwawiącą raną na czole wyciągnął płaczącego Mateusza z fotelika i wydostał się przez rozbitą szybę. Deszcz lał się strumieniami gdy padł na kolana w błocie, wciąż ściskając syna w ramionach. Wtedy usłyszał cichy głosik: “Proszę pana, czy wszystko w porządku?”
To była mała Zosia, siedmioletnia bezdomna dziewczynka, która mieszkała w pobliskim opuszczonym domku z młodszym bratem Kubą. Od miesięcy radzili sobie sami, żyjąc z dnia na dzień. Gdy Zosia zobaczyła twarz nieprzytomnego mężczyzny, coś w niej zadrżało. Poznała go – to był ten sam człowiek, który kilka miesięcy wcześniej kupił im całą torbę jedzenia, gdy żebrali na ulicach Warszawy.
“Kubuś, przynieś ręczniki!” – krzyknęła do brata. Z całych sił pomogła Piotrowi i dziecku dotrzeć do ich prowizorycznego schronienia. Przez następne dni opatrywała rany biznesmena, karmiła dziecko rozcieńczonym mlekiem w butelce po napoju i pilnowała, by mieli suchą odzież.
Gdy Piotr odzyskał przytomność, Zosia wyjaśniła mu sytuację: “Pan Piotr był dla nas dobry, gdy nikt inny nie był. Teraz my pomożemy panu”. Biznesmen był wstrząśnięty ich losem – dzieci porzucone przez rodziców, żyjące samotnie od dwóch lat w ruinach na obrzeżach Łodzi.
Tymczasem w mieście rozeszła się wiadomość o rzekomej śmierci Piotra w wypadku. Jego wspólnik, Marek Kowalski, przejmował kontrolę nad firmą. Ale Marek nie spodziewał się, iż jego plan się nie powiódł – iż Piotr przeżył dzięki pomocy dwojga dzieci, które poznał przypadkiem podczas jednej ze swoich dobrych uczynków.
Gdy Piotr zrozumiał, iż wypadek był zamachem, postanowił działać. Razem z Zosią i Kubą opracowali plan. Udali się do szpitala w Pabianicach, gdzie dzięki pomocy pracownicy socjalnej, pani Marii, udało się zdemaskować Kowalskiego. Okazało się, iż ojciec dzieci pracował niegdyś w firmie Piotra i został niesłusznie oskarżony o kradzież przez Marka.
Po wszystkim Piotr adoptował Zosię i Kubę, dając im dom i prawdziwą rodzinę. Na miejscu ich dawnego schronienia wybudował ośrodek wsparcia dla bezdomnych dzieci, nazwany imieniem ich ojca – “Centrum Jana Wiśniewskiego”.
Deszczowa noc, która mogła być końcem, stała się początkiem nowego życia – dla Piotra, który zrozumiał, co naprawdę ma znaczenie; dla dzieci, które zyskały rodzinę; i dla wielu innych, którzy skorzystali z dobroci, jaka zrodziła się z tej niezwykłej historii.