**Bilet w Jedną Stronę**
Mama małej Zośki pracowała jako pokojówka w hotelu i często zabierała córkę do pracy. Zośce podobał się wielki hol z kilkoma zegarami na ścianie, które pokazywały różne godziny. Uwielbiała szklane drzwi, które otwierały się same, miękkie dywany tłumiące kroki i zapach hotelu. Ale najbardziej zachwycały ją uśmiechnięte dziewczyny za recepcją. Marzyła, iż kiedy dorośnie, zostanie taką jak one.
— Trzeba się dobrze uczyć, być uprzejmą i kulturalną. Recepcjonistka to wizytówka hotelu — tłumaczyła mama.
— Mam ładną twarz. Mówiłaś, iż jestem ładna — broniła się Zośka.
— Piękno to nie wszystko. Trzeba znać języki i mieć wykształcenie. Dorośniesz, skończysz szkołę, zobaczymy — uśmiechała się mama.
W liceum Zośka już pomagała mamie sprzątać. Przeglądała się w lustrach, złościąc się na swoją szczupłą sylwetkę i brak biustu. Ale buty na obcasie dodawały wzrostu, a jej kasztanowe, kręcone włosy były powodem do dumy. Miała wszystko, by stać się idealną recepcjonistką.
Gdy nie było Jadwigi Nowakowskiej, Zośka siadała za recepcją i podpatrywała, jak dziewczyny pracują. Pewnego dnia jedna z nich zachorowała, druga wyjechała na pogrzeb matki. Jadwiga musiała sama zarządzać hotelem, ale nie dawała rady. Zośka zgłosiła się na pomoc.
— Widziałam, jak to robią. Dam radę. — Nie wspomniała, iż już wcześniej próbowała sama, bo dziewczyny dostałyby burę.
I dała radę. Wszyscy byli zachwyceni, a Zośka najbardziej — czuła się dorosła i ważna.
— Świetna robota. jeżeli zdecydujesz się na hotelarstwo, napiszę ci rekomendację. Później cię zatrudnię — obiecała Jadwiga.
Po szkole Zośka poszła na zaoczne studia, by od razu zdobywać doświadczenie. Gdy jedna z recepcjonistek poszła na urlop macierzyński, Zośka zajęła jej miejsce. Każdą wolną chwilę spędzała nad angielskim.
Mama była dumna. Ona całe życie sprzątała, a córka od razu dostała lepszą posadę. Młodzi mężczyźni zalecali się do Zośki, przynosili czekoladki, perfumy i kwiaty.
— Uważaj na gości z delegacji. W podróży wszyscy są wolni, ale po powrocie mają żony i dzieci — ostrzegały mama i Jadwiga.
Zośka już wiele rozumiała. Niedawno zwolniono jedna z pokojówek za romans z gościem. Oskarżył ją o kradzież, choć sam schował pieniądze i zapomniał gdzie. Dziewczynę i tak wyrzucili.
Właśnie w hotelu poznała Marka. Przyjechał z Katowic w delegację. Siedział w holu, udając, iż czyta gazetę, ale widziała, jak na nią zerka. Po zmianie zaprosił ją do kina. Było lekko i przyjemnie. Schlebiało jej, iż starszy o sześć lat mężczyzna się nią interesuje.
Marek wyjechał, ale wrócił w weekend, zatrzymując się w hotelu. Zośka nie mogła doczekać się kolejnych odwiedzin. Po pół roku przeniósł się do Warszawy, dostał służbowe mieszkanie. Byli wtedy tak szczęśliwi!
Mimo ostrzeżeń, Zośka często zostawała u niego na noc. Budził ją pocałunkami, a ona przytulała się mocniej.
— Ożeńmy się. Nie chcę się z tobą rozstawać — szeptał Marek.
— Będziemy się rozstawać na pracę — śmiała się Zośka.
— Ale wieczorem znów będziemy razem. Będziemy mieć dzieci…
Zośka zesztywniała. Uwielbiała swoją pracę. Dzieci oznaczałyby rezygnację z kariery.
— Mam dopiero dwadzieścia cztery lata, skończyłam studia, chcę zdobyć doświadczenie. Nie naglij — przekonywała go.
Pewnego dnia źle się poczuła. Myślała, iż to zatrucie, ale Jadwiga od razu domyśliła się, co jest. Test ciążowy potwierdził przypuszczenia. Jadwiga nie chciała stracić dobrej pracownicy. Umówiła Zośkę do ginekologa i zastąpiła ją na recepcji.
Zośka usunęła ciążę. Nikt się nie dowiedział. Tego dnia nie poszła do Marka, została u mamy. Nie pytała, myśZośka odłożyła słuchawkę, wzięła głęboki oddech i pierwszy raz od lat poczuła, iż jej życie wreszcie należy tylko do niej.