Ból w plecach jej nie powstrzymuje, gdy zbliża się do otwarcia drzwi.

polregion.pl 9 godzin temu

Ból w plecach nie powstrzymał jej, gdy szła otworzyć drzwi.
Katarzyna otarła mokre dłonie i, jęcząc cicho z powodu dokuczliwego bólu, podeszła do wejścia. Dzwonek rozległ się nieśmiało, ale to już było trzecie pukanie. Była zajęta myciem okna i nie od razu zdążyła wyjść do przedpokoju… Za drzwiami stała młoda dziewczyna, urocza, ale blada, z zapadniętymi od zmęczenia oczami.

Katarzyno, mówili, iż może pani wynająć pokój?

Ach, ci sąsiedzi! Wciąż kogoś do mnie przysyłają! Nie wynajmuję pokoju, nigdy tego nie robiłam.

Ale mówili, iż ma pani trzy pokoje.

No i co z tego? Dlaczego mam wynajmować? Przywykłam żyć sama.

Przepraszam… Powiedziano mi, iż pani jest wierząca, więc pomyślałam…

Dziewczyna, ukrywając łzy napływające do oczu, odwróciła się i zaczęła powoli schodzić po schodach. Jej ramiona drżały.

Kochanie, wracaj! Jeszcze ci nie odmówiłam! Młodzi teraz tacy wrażliwi, płaczą byle czego. Chodź do środka, pogadamy. Jak masz na imię? Możemy mówić sobie po imieniu?

Danuta.

Danuta? Czy morze cię kiedykolwiek pociągało, dziewczynko?

Nie mam ojca. Jestem sierotą. I matki też nie mam. Znaleźli mnie w klatce schodowej i zabrali na policję. Nie miałam choćby miesiąca.

No już, nie gniewaj się. Chodź, napijemy się herbaty, porozmawiamy. Jesteś głodna?

Nie, kupiłam sobie bułkę.

Bułkę, mówisz! Ach, ta młodzież w ogóle o siebie nie dbacie, a potem w wieku trzydziestu lat macie wrzody. Siadaj, pozostało ciepła grochówka. Herbatę też podgrzejemy. Mam dużo konfitur. Mój mąż zmarł pięć lat temu, ale z przyzwyczajenia wciąż robię zapasy dla dwojga. Zjemy, a potem pomożesz mi dokończyć mycie okna.

Katarzyno, mogę zrobić coś innego? Kręci mi się w głowie, boję się, iż spadnę z okna jestem w ciąży.

No proszę! To dopiero historia! Dałaś się omamić?

Dlaczego od razu tak myśleć? Jestem zamężna. Jacek, z tego samego domu dziecka co ja. Ale został powołany do wojska. Niedawno wrócił na przepustkę. A gdy gospodyni dowiedziała się, iż spodziewam się dziecka, wyrzuciła mnie. Dała mi tydzień na znalezienie innego mieszkania. Mieszkaliśmy niedaleko. Ale widzi pani okoliczności…

Okoliczności… I co ja z tobą zrobię? Przeniosę swoje łóżko do pokoju po Pawle. Więc dobrze, ty zajmiesz mój pokój. Nie bierz mi choćby do głowy płacić rozłości mnie. Idź już po swoje rzeczy.

Nie mam daleko. Wszystkie nasze rzeczy z Jackiem są w worku na dole bloku. Tydzień minął, a ja już od rana chodzę po domach z tym workiem.

I tak zostały we dwie… Danuta kontynuowała naukę jako krawcowa lekkiej odzieży. Katarzyna od wielu lat była na rencie po ciężkim wypadku kolejowym, więc przesiadywała w domu, szydełkując serwetki, kołnierzyki i buciki dla dzieci, które sprzedawała na pobliskim targu. Jej wyroby cieszyły się uznaniem dzięki delikatności lekkie jak mgła, niemal przezroczyste. W domu nie brakowało pieniędzy. Część dochodu pochodziła także z ogródka, gdzie uprawiały warzywa i owoce. W soboty pracowały tam razem. W niedzielę Katarzyna chodziła do kościoła, a Danuta zostawała w domu, odczytując i pisząc odpowiedzi na listy ukochanego Jacka. Rzadko uczestniczyła w mszach, skarżąc się na ból pleców i głowy.

Pewnej soboty, gdy pracowały w domku letniskowym, już po zbiorach, przygotowywały ziemię na zimę. Danuta gwałtownie się męczyła, więc Katarzyna odsyłała ją do domku, by odpoczęła i posłuchała starych płyt, które kiedyś kupiła z mężem. Tego dnia, po grabieniu, przyszła mama położyła się, by się zrelaksować. Katarzyna paliła suche gałęzie, zamyślona. Nagle usłyszała krzyk Danuty: «Mamo! Mamo! Biegnij tu!» Z zapartym tchem, zapominając o swych obolałych nogach i plecach, Katarzyna pobiegła do domku. Danuta trzymała się za brzuch, krzycząc. gwałtownie namówiła sąsiada do pomocy i, ile tylko mogła, stara renault pognała do szpitala. Danuta jęczała bez przerwy: «Mamo, boli! Ale to za wcześnie, za wcześnie! Powinnam rodzić dopiero w połowie stycznia. Mamo, módl się za mnie, ty to umiesz!» Katarzyna płakała, powtarzając modlitwy.

W szpitalu Danutę zabrano na noszach, a sąsiad odwiózł Katarzynę do domu. Całą noc modliła się do Matki Boskiej, by dziecko było zdrowe. Rano zadzwoniła do szpitala.

Waszej córce nic nie jest. Wciąż wołała o panią i Jacka, płakała, ale w końcu uspokoiła się i zasnęła. Lekarz mówi, iż ryzyko poronienia minęło, ale musi jeszcze zostać u nas kilka tygodni. Ma niską hemoglobinę niech pani dba, by dobrze jadła i odpoczywała.

Gdy Danuta wróciła do domu, rozmawiały długo, aż do północy. Młoda kobieta wciąż mówiła o Jacku.

On nie jest podrzutkiem jak ja. Jest sierotą. Zawsze byliśmy razem w domu dziecka. Przyjaciele od szkoły, potem zakochani. Jest dla mnie taki dobry. To więcej niż miłość, myślę. Widzi pani, często pisze. Chce pani zobaczyć jego zdjęcie? O, tutaj, drugi z prawej. Uśmiecha się…

Przystojny chłopak… Katarzyna nie chciała zasmucić Danuty. Od dawna potrzebowała nowych okularów. Poza tym zdjęcie żołnierzy było małe nie widziała ani drugiego, ani trzeciego, ani piątego. Tylko zarysy… Danusiu, chciałam cię zapytać dlaczego w ogródku nazwałaś mnie mamą?

Och, zapomniałam, ze strachu. Stary nawyk z domu dziecka. Tam wszyscy dorośli to tatusiowie i mamusie, od dyrektora po hydraulika. Prawie się tego oduczyłam, ale gdy się boję, znów tak mówię. Przepraszam.

Rozumiem… Katarzyna westchnęła rozczarowana.

Ciociu Kasiu, opowiedz mi o sobie. Dlaczego w mieszkaniu nie ma żadnych zdjęć męża ani dzieci? Pani chyba nie ma dzieci? Nie, nie miałam dzieci, ale urodził mi się syn, który zmarł, zanim skończył rok cicho odparła Katarzyna, patrząc na zdjęcie Jacka, w którym teraz rozpoznała rysy swego zaginionego męża, i w tej chwili zrozumiała, iż życie w niezwykły sposób połączyło ich wszystkich, dając jej drugą szansę na miłość i rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału