Na chrzest dzieci z in vitro biskupi pozwolą, ale mają warunki. Czytam i nie dowierzam

natemat.pl 23 minut temu
Konferencja Episkopatu Polski przedstawiła swoje stanowisko w sprawie chrztu dzieci poczętych metodą in vitro. Biskupi zgodzili się, ale postawili warunki. I to właśnie one wzbudzają najwięcej kontrowersji. Bo niby fajnie jest zgoda, ale jednocześnie tę metodę prokreacji nazwano niemoralną. Co więcej, duchowni nie chcą widzieć "u siebie" osób ze społeczności LGBTQ+.


Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych wydał oświadczenie. Mowa w nim o chrzcie dzieci, które przyszły na świat dzięki metodzie in vitro. Duchowni są zgodni co do tego, iż każde dziecko, niezależnie jak poczęte, ma prawo do godności i "jest podmiotem prawa naturalnego oraz praw cywilnych i kościelnych". Ich zdaniem nikt nie może więc odmówić udzielenia im sakramentu.

Do tego momentu wszystko brzmi pięknie. W dalszej części są jednak pewne "ale". Eksperci z KEP twierdzą, iż powoływanie do życia dzieci przy pomocy metod sztucznych jest "ciężkim naruszeniem porządku moralnego", bo "nie da się takiej prokreacji pogodzić z godnością osoby ludzkiej".

Episkopat pozwala na chrzest, ale... stawia warunki


Wyobraźmy sobie sytuację, w której dwie kochające się osoby pragną dziecka, starania jednak nie przynoszą rezultatów, w końcu decydują się na metodę in vitro i udaje im się doczekać potomstwa, są szczęśliwi i nagle czytają to w komunikacie biskupów:

"Zdarza się także, iż w odpowiedzi na oczekiwane przez rodziców przymioty dziecka nie tylko gamety, ale również embriony są odpowiednio dobierane, czyli poddawane procedurze selekcji. W takim przypadku dziecko nie jest chciane dla niego samego (jako wyraz odniesienia się do niego z szacunkiem i miłością) i nie cieszy rodziców ze względu na to, iż jest, ale jest chciane w dużej mierze ze względu na pożądane przez nich przymioty".

To jednak nie wszystko. Biskupi zaznaczyli, iż podstawowym warunkiem do udzielenia chrztu jest "uzasadniona nadzieja, iż dziecko będzie wychowane po katolicku; o ile jej zupełnie nie ma, chrzest należy odłożyć".

Eksperci z kręgu duchownych zastrzegli również, iż "w rejestrze ochrzczonych należy odnotować, o ile to jest możliwe, dane anagraficzne biologicznych rodziców tego dziecka, w tym również w przypadku macierzyństwa zastępczego dawców gamet". "W księdze chrztów jako rodzice dziecka nie mogą być wpisane dwie kobiety. o ile dawca nasienia nie jest znany, miejsce ojca pozostawia się puste" – czytamy.

Kościół nie akceptuje LGBT


Księża mają też specjalne "wytyczne" jeżeli chodzi o chrzestnych. Nie mogą nimi zostać osoby transseksualne i osoby żyjące w związkach homoseksualnych "celem uniknięcia zgorszenia".

Kościół nie akceptuje też odkładania chrztu dziecka aż do czasu, kiedy ono samo określi swoją płeć, nadania mu przy chrzcie imienia niezgodnego z jego płcią genetyczną, odnotowania w księgach parafialnych płci niezgodnej z kryterium genetycznym czy nieokreślenia płci dziecka przy wpisie do ksiąg parafialnych (np. w oczekiwaniu, aż z czasem samo dziecko określi swoją płeć).

Z jednej strony takie stanowisko duchownych nie powinno dziwić, bowiem już nie raz mieliśmy przykłady ich nastawienia do społeczności LGBTQ+ czy dzieci poczętych metodą in vitro. Jednocześnie bez wątpienia te słowa biskupów budzą oburzenie i mój silny sprzeciw.

Idź do oryginalnego materiału