Jest mi wstyd za zachowanie brata. Odkąd ożenił się po raz drugi, wykreślił ze swojego życia dzieci z pierwszego małżeństwa. A wszystko dlatego, iż nie chce się kłócić ze swoją nową żoną, która zakazała mu kontaktów z dziećmi.
Mój brat Artur ożenił się po raz drugi rok temu. Jego nowa żona nie spodobała się nikomu w rodzinie. Nie dlatego, iż wszyscy darzyliśmy miłością jego pierwszą żonę, ale dlatego, iż sama w sobie jest specyficzną osobą. Idealnie można sobie ją wyobrazić gdzieś na bazarze, przekrzykującą innych sprzedawców, kłócącą się z klientami i walczącą z konkurencją – taka barwna postać.
Z pierwszą żoną Artura, Zofią, prawie się nie kontaktowaliśmy. Ona sama nie rwała się do nawiązywania kontaktu, a w naszej rodzinie nie było zwyczaju narzucać się. Nie chce – nie trzeba. Najważniejsze, iż brat był zadowolony. Byli małżeństwem przez siedem lat, doczekali się dwóch chłopców – sześcio- i czteroletniego.
Ja jeszcze studiuję, mieszkam z rodzicami, więc siostrzeńców widuję często. Sama Zofia prawie nigdy do nas nie przychodziła, zwykle dzieci przywoził brat, aby rodzice mogli zobaczyć się z wnukami. Dzieci zawsze były czyste, zadbane, widać było, iż się nimi dobrze zajmują.
Później jednak coś się między bratem a jego żoną popsuło i rozwiedli się. Rozwód przeszedł spokojnie, bez wzajemnych pretensji. Mieszkanie należało do Zofii, a brat wrócił do rodziców. przez cały czas regularnie widywał się z dziećmi, przywoził je do dziadków. W zasadzie poza jego przeprowadzką kilka się zmieniło.
Ale później w życiu Artura pojawiła się Maria, ta sama krzykliwa kobieta. Brat początkowo chciał, aby zamieszkali razem w domu rodziców, ale po spotkaniu z nią mama oznajmiła, iż nie wpuści jej pod swój dach. Brat musiał wynająć mieszkanie dla siebie i Marii.
Po pół roku, w którym prawie nie widzieliśmy Artura, oni z Marią postanowili się pobrać. Nikt nie był zachwycony tą wiadomością, ale co można było zrobić? Pobrali się, a kilka miesięcy później ogłosili, iż spodziewają się dziecka.
– Arturze, czemu tak długo nie przywoziłeś wnuków? – zapytała mama, kiedy brat przyjechał w odwiedziny. Maria była w innym pokoju i nie słyszała rozmowy.
– A bo Zofia nie pozwala, dzieci albo chore, albo dopiero wyzdrowiały. No, znasz ją – machnął ręką brat. Temat został zakończony.
Miesiąc później mama wróciła do domu bardzo zdenerwowana. Akurat piliśmy z tatą herbatę w kuchni.
– Zgadnijcie, kogo dziś spotkałam? Zofię z dziećmi. Zapytałam ją, czemu nie pozwala wnukom przychodzić do nas, a ona patrzy na mnie zdziwiona, mruga oczami. A potem mówi, iż z przyjemnością by pozwoliła, gdyby wiedziała, iż mamy na to ochotę.
– Co, co? – zmarszczył brwi tata. – Skąd jej się wzięło, iż nie chcemy widzieć własnych wnuków?
– Stąd, iż Artur, nasz syn i ojciec naszych wnuków, od prawie pół roku nie pojawia się u dzieci, choćby nie dzwoni!
Brat tego samego dnia został wezwany na poważną rozmowę. Przyjechał sam, miał na tyle rozumu. Podczas gdy rodzice wyjaśniali, dlaczego go wezwali, brat unikał kontaktu wzrokowego.
– No, to teraz odpowiedz, jak to się stało, iż od pół roku nie pokazałeś się u własnych dzieci? – zapytał tata.
– Nie chciałem się kłócić z Marią. Nie podobało jej się, iż spotykam się z byłą żoną. Myśli, iż Zofia może próbować mnie przez dzieci odzyskać. Będzie niby mną manipulować.
– I dla jakiejś kobiety, jakich możesz mieć jeszcze trzy wagony, postanowiłeś odpuścić swoje dzieci? A alimenty płacisz?
– Z czego mam płacić? Wynajmuję mieszkanie, żona jest w ciąży, a wy nie chcieliście nas do siebie wpuścić! – zaatakował brat. – Jakbyśmy z Marią u was mieszkali, to mógłbym oddawać pieniądze Zofii, a tak sami ledwo dajemy radę!
Tata milczał, patrzył na Artura, a potem bez słowa wyszedł do pokoju. Mama płakała i kręciła głową. Mnie było po prostu wstyd za brata. Nie dość, iż pantoflarz, to jeszcze bez sumienia. Brat wyszedł, gdy zrozumiał, iż nikt nie chce go już widzieć.
Następnego dnia mama i tata pojechali do Zofii, umówili się, iż będą zabierać wnuki w gości i płacić alimenty, których nie płaci brat. I żeby się nie krępowała, jeżeli czegoś będzie potrzebowała.
– Wstyd mi, iż wychowałem takiego syna – ubolewa tata. choćby nie chce rozmawiać z Arturem.
Mama wciąż próbuje łagodzić sytuację i odbudować relacje taty z synem, ale ja też jestem po stronie taty. Artur zachował się bardzo nieładnie, jest mi za niego wstyd.