REKLAMA
Zobacz wideo
Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
"Nie miałem problemu z uczniami i ich rodzicami""Jestem od roku emerytowanym nauczycielem matematyki z 50-letnim doświadczeniem przy tablicy. I gdyby nie poważna choroba, pracowałbym dalej. Nie miałem problemu z uczniami i ich rodzicami. Z dyrekcją i wizytatorami kuratoryjnymi czasem, ale ponieważ murem za mną stali moi uczniowie i ich rodzice, z administracją szkolną radziłem sobie dobrze" - napisał nasz czytelnik. Stwierdził, iż irytuje go "ciągłe użalanie się nauczycieli na płace, na warunki pracy, na rodziców". Spytał, po co bohaterka wspomnianego artykułu zmieniała pracę, skoro w poprzedniej miała mniej stresu. "Dlaczego nie odejdzie ze szkoły? Drodzy nauczyciele, ile jeszcze będziecie ronić krokodyle łzy, narzekać i biadolić? Tyle jest ciekawych zawodów, odejdźcie i przestańcie płakać" - stwierdził. Winny jest system?Autor wiadomości twierdzi, iż w dużej mierze za niezbyt dobry stan emocjonalny nauczycieli i ich podejście do zawodu odpowiedzialny jest system - słabe przygotowanie pedagogiczne nauczycieli nauczania początkowego, brak adekwatnej oceny i weryfikacji postępów w nauce uczniów klas 1-3, powoduje, iż do klasy czwartej przechodzą wszyscy, w tym spora część nieprzygotowana do dalszej edukacji, z poważnymi zaległościami. "Potem problemy z każdym rokiem tylko się zwiększają. Kolejni nauczyciele muszą pogodzić realizację programu z nadrabianiem zaległości. Niestety znowu okazuje się to niewykonalne, ratunkiem są korepetycje, co wywołuje, bo musi, frustracje rodziców, określanych potem przez nauczycieli jako roszczeniowych". "Nauczyciele muszą realizować program i wyrównywać zaległości"Pan Bartłomiej uważa, iż ten problem rośnie jeszcze bardziej w szkołach ponadpodstawowych. Do liceów i techników trafia spora część uczniów nieprzygotowanych do pokonania kolejnego etapu edukacyjnego. "Teraz nauczyciele muszą realizować program i znowu wyrównywać zaległości. I znowu okazuje się to niewykonalne. I ponownie ratunkiem są korepetycje, co kolejny raz wywołuje irytacje rodziców, a u nauczycieli reakcje na roszczeniowość tychże. Oto są powody późniejszych skutków: wypalenia zawodowego nauczycieli, poczucia braku sensu wykonywanej pracy i stresu" - pisze emerytowany pedagog."Alternatywą jest kolejne obniżanie poziomu nauczania, czyli stopniowe zmniejszanie wymagań edukacyjnych. Tylko wówczas będziemy mieli system opisany w powieści science fiction 'Limes inferior' Janusza A. Zajdela. W absurdalnym świecie Argolandu wszyscy mają wyższe wykształcenie, jest ono bowiem obowiązkowe. Aby to było możliwe, dostosowano poziom edukacji do możliwości uczniów i studentów. A może właśnie idziemy w tym kierunku? Na razie obowiązkowa jest nauka do 18 roku życia, co w praktyce oznacza uzyskanie (bardzo) średniego wykształcenia. Ale wszystko przed nami" - stwierdził. A ty? Co sądzisz na ten temat? Daj znać w komentarzu