Chcę, by mój syn się rozwiódł. Po co mu taka nierozsądna żona?

newsempire24.com 1 tydzień temu

Pragnę doprowadzić do rozwodu mojego syna. Po co mu taka bezmyślna żona?

Istnieje stereotyp, iż teściowe to złe czarownice, które dręczą biedne, nieszczęsne synowe bez powodu. Przeglądnijcie fora internetowe — pełno tam takich opowieści. I oto ja, ta „zła teściowa”, która nie tylko czepia się swojej synowej, ale jest zdecydowana zniszczyć małżeństwo swojego syna. I wiecie co? Nie wstydzę się tego. Jestem pewna, iż mam rację i teraz wyjaśnię, dlaczego tak myślę, gdy w moim wnętrzu wrze gniew i ból za mojego chłopca.

Mój syn, Paweł, poznał tę dziewczynę, Irenę, jakieś pięć lat temu. Jednak przedstawił mi ją znacznie później — dopiero po tym, jak oświadczył się i podjął decyzję o ślubie. Od pierwszego wejrzenia mi się nie spodobała i, jak się później okazało, intuicja mnie nie zawiodła — ta dziewczyna okazała się prawdziwym koszmarem.

Zaprosiłam ich do naszego przytulnego mieszkania na przedmieściach Wrocławia. Irena choćby nie zdążyła zdjąć butów, gdy zadzwonił jej telefon. Zamiast przeprosić i powiedzieć, iż oddzwoni, zaczęła gadać z koleżanką prosto w przedpokoju. Piętnaście minut! Stałam, zaciskając zęby, a ona chichotała i omawiała jakąś bzdurę. Już wtedy poczułam, iż coś jest z nią nie tak.

Przy stole nie zadawałam jej poważnych pytań — po prostu obserwowałam. Ale potem, gdy rozmowa zeszła na temat jej życia i planów, wszystko stało się jasne. Ledwo skończyła szkołę, uczy się na ostatnim roku technikum, ale choćby nie myśli o studiach. Bo po co? Według jej słów kobieta powinna być żoną i matką — i koniec. Pracować nie zamierza. w tej chwili utrzymują ją rodzice, a potem, najwyraźniej, ten ciężar spadnie na mojego syna. Mieszka z mamą i tatą, ale po ślubie planuje przeprowadzkę do naszego mieszkania. A wisienka na torcie: jest w ciąży. Termin jeszcze niedaleki, więc ślub trzeba zorganizować szybko, zanim brzuch zdradzi jej „sekret”. Zachowywała się tak, jakby cały świat coś jej się należał, a jej uroda była przepustką do beztroskiego życia.

Najgorsze jednak zobaczyłam, gdy Paweł wyszedł zapalić na balkon. Irena od razu wyciągnęła paczkę cienkich papierosów i poszła za nim. Ciężarna — i pali! Mało nie zadławiłam się z oburzenia. Co będzie z dzieckiem? Ją to, najwyraźniej, nie interesowało.

Nie minęło dużo czasu i wzięli ślub, a my zamieszkaliśmy razem w moim mieszkaniu. Wychodziłam do pracy wcześnie rano, wracałam wieczorem, a Irena spała do południa, później krzątała się po domu, nie robiąc nic, i co chwilę biegała na balkon z papierosem. W technikum wzięła zaświadczenie o ciąży i szkolne zwolnienie. Każdego wieczora witał mnie chaos: góry brudnych naczyń w zlewie, rozrzucone rzeczy, pusty lodówka. Nie gotowała, nie sprzątała — tylko wieszała się na telefonie, gadając to z mamą, to z koleżankami.

Kiedy prosiłam ją, by pomogła w domu, zbywała mnie: a to mdłości, a to zmęczenie. Ale to nie przeszkadzało jej włóczyć się z koleżankami po kawiarniach czy ganiać z Pawłem po nocnych klubach do rana. Zaciskałam zęby, ale milczałam — dla syna. A potem urodził się wnuk. I co myślicie? Irena nie zmieniła się ani o jotę. Paweł wstawał do dziecka w nocy, spacerował z wózkiem, woził je do lekarza. Ja pomagałam wieczorami i w weekendy, wykańczałam się po pracy. A ona? Leżała na kanapie, przeglądała telefon i paliła, jak gdyby nigdy nic. Trzęsłam się z wściekłości.

Próbowałam z nią porozmawiać — najpierw spokojnie, potem bardziej stanowczo. Przepuszczała moje słowa mimo uszu, patrząc na mnie z bezczelnym uśmiechem. Ale najgorsze było to, iż Paweł zawsze jej bronił. Gdy wskazywałam mu na jej lenistwo, na jej bezużyteczność, stawał w jej obronie: „Mamo, ona się stara, tylko jest jej ciężko”. I kłóciliśmy się. Krzyczał na mnie, a jej — ani słowa. Mój syn, mój jedyny chłopak, oślepł od miłości do tej pustej dziewczyny.

Napięcie w domu stało się nie do zniesienia. Pewnego dnia nie wytrzymałam i w gniewie wykrzyknęłam: „Zabierz swoją żonę z dzieckiem i wynoście się stąd! Żyjcie osobno, zobaczymy, jak sobie poradzicie!” Wyprowadzili się. Paweł się obraził, przestał ze mną rozmawiać. Próbowałam mu tłumaczyć, otworzyć oczy na prawdę, ale odgrodził się ode mnie murem. Teraz prawie nie dzwoni, nie odwiedza nas. Jestem pewna: to Irena nastawia go przeciwko mnie, wbija klin między nami. A przecież kocham mojego syna bardziej niż życie, a wnuka uwielbiam z całego serca.

Postanowiłam: Paweł nie potrzebuje takiej żony. Zasługuje na lepszą — mądrą, troskliwą kobietę, a nie tę leniwą, nieodpowiedzialną dziewczynę. Chociaż on tego teraz nie widzi, zrobię wszystko, by ich małżeństwo się rozpadło. Nie zatrzymam się, dopóki nie uwolnię syna od tych łańcuchów. Jestem pewna, iż prędzej czy później zrozumie, iż miałam rację, obejmuje mnie i powie: „Dziękuję, mamo”. A wnuka wychowamy sami — bez jej bezużytecznego cienia, jej obojętności i dymu papierosowego. Nie odpuszczę, bo to moja walka o szczęście mojego chłopca.

Idź do oryginalnego materiału