„Chcesz zobaczyć wnuka? Przyjedź wtedy, kiedy powiem” – oznajmiła synowa teściowej

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj znów myślę o mojej przyjaciółce, Jadwidze Stanisławowej. To kobieta mądra i wrażliwa, zawsze szanująca granice rodziny swojego syna. Mieszka w małym miasteczku pod Krakowem, ma dobrą pracę, hobby, męża, grono przyjaciół – życie ma pełne. Jej syn, Bartosz, ożenił się z Katarzyną, mają synka, małego Jakuba. Jadwiga nigdy nie wtrącała się w ich sprawy, nie narzucała rad, wiedząc, iż młodzi mają własne spojrzenie na wychowanie dziecka i prowadzenie domu. Dzwoniła do syna, by dowiedzieć się, jak mu się wiedzie, składała życzenia świąteczne synowej, a raz w miesiącu spotykali się na rodzinnym obiedzie. Ale gdy został dziadkiem, wszystko się zmieniło, a teraz jej serce pęka z bólu i niezrozumienia.

Katarzyna, żona Bartosza, od początku trzymała się na dystans. Nie starała się budować bliskości z teściową, a Jadwiga akceptowała to, nie nalegając. Szanowała ich przestrzeń, starała się nie ingerować, choć w głębi duszy marzyła o cieplejszych relacjach. Gdy jednak urodził się Jakub, pozostawanie z boku stało się nie do zniesienia. Jadwiga była gotowa pomagać: zostać z wnukiem, by Kasia mogła odpocząć, odciążyć ich w domowych obowiązkach. Bartosz dużo pracował, a synowa ciągnęła wszystko sama. Jadwiga, z elastycznym grafikiem, mogła znaleźć czas dla wnuka, ale Katarzyna stanowczo odtrącała każdą pomoc, a jej zachowanie stawało się coraz chłodniejsze.

Tuż po wyjściu ze szpitala Katarzyna postawiła warunek: Jadwiga musi uprzedzać o wizytach z wyprzedzeniem. Przyjaciółka przestrzegała tej zasady, dzwoniła kilka dni wcześniej, mówiła, iż chce go odwiedzić, przynieść prezenty. Ale za każdym raz coś było nie tak. Katarzyna znajdowała dziesiątki powodów, by przełożyć spotkanie: wizyta lekarza, koleżanka w odwiedzinach, „niewłaściwy dzień”. Jadwiga dostosowywała się, zmieniała plany, odwoływała spotkania. choćby gdy w końcu przychodziła o umówionej godzinie, ledwo tolerowano ją pół godziny. „Musimy wyjść na spacer” – oznajmiała Kasia, a teściowa, połykając łzy, wychodziła, nie nacieszywszy się wnukiem.

Bywało jeszcze gorzej. Jadwiga, już gotowa do wyjścia, stawała w progu, gdy dzwoniła Katarzyna: „Jakub nie spał całą noc, ząbkuje, dziś nie wyjdzie”. I przekładała wizytę nie na jutro, ale na bliżej nieokreślone „potem”. Jadwiga, powstrzymując łzy, wracała do pustego mieszkania, czując się niepotrzebna. Jej pragnienie, by trzymać wnuka na rękach, słyszeć jego śmiech, zamieniło się w ciąg upokorzeń. Mówiła mi o tym z drżeniem w głosie, aż w końcu straciłam cierpliwość. „Dość tego!” – powiedziałam. „Chcesz widzieć wnuka? Wpadaj, kiedy tobie pasuje. Dzwonić pół godziny wcześniej, powiedz, iż będziesz. Pójdziesz do syna i wnuka, nie do synowej. Niech ona się dostosuje!”

Jadwiga była zdezorientowana. Nie przywykła narzucać się, nie chciała psuć relacji z synem. Ale jej serce rozrywała tęsknota. Marzyła o bliskości z Jakubem, by być dla niego kochającą babcią, a czuła się obca. Katarzyna jakby zbudowała mur, przez który nie sposób się przebić. Jadwiga nie wiedziała, co robić: zostawić wszystko jak jest, licząc, iż synowa złagodnieje? Postąpić, jak radzę, ryzykując konflikt? Czy całkiem ustąpić, oddając się bólowi? Bała się, iż każdy ruch może zerwać tę kruchą nić łączącą ją z rodziną syna.

Ta sytuacja stała się dla niej nie do zniesienia. Każde „nie” Katarzyny to jak nóż w serce, każda przekładana wizyta to przypomnienie, iż jest niechciana. Jadwiga, kobieta o otwartym sercu, nie zasłużyła na taką obojętność. Chce tylko jednego – być częścią życia wnuka, ale synowa trzyma ją z dala, narzucając własne reguły. Widziałam, jak przyjaciółka gaśnie, jak łzy napływają do jej oczu, gdy mówi o Jakubie. Ten ból to nie tylko uraza – to uczucie, iż odbiera się jej coś najcenniejszego. I choć nie wiem jak jej pomóc, jedno jest pewne: Katarzyna swoim chłodem nie tylko odsuwa teściową, ale też miłość, którą mogłaby obdarzyć ich rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału