"Od kiedy zostałam mamą, moje życie wywróciło się do góry nogami. Kiedyś to ja (dla siebie) byłam najważniejsza, teraz w samym centrum są moje dzieci. Zawsze w pierwszej kolejności myślę o nich. Po kilku latach siedzenia w domu, opiekowania się dziewczynkami i dbania o to, by inni byli szczęśliwi, pomyślałam, iż zrobię coś dla siebie.
Najpierw dzieci
Kiedy robię zakupy, myślę, na co miałyby ochotę moje dzieci. Kiedy zastanawiam się, co przygotować na obiad, przypominam sobie, co najchętniej jedzą. Kiedy planuję weekend, biorę pod uwagę tylko miejsca, które moje córki lubią odwiedzać. W tym wszystkim tak naprawdę mnie nie ma. Jestem gdzieś na szarym końcu, niewidoczna, ukryta.
Myślę, iż większość matek tak ma. I chyba nie ma w tym aż tak wiele złego. Decydując się na dzieci, zdawałam sobie sprawę z tego, iż wszystko będzie kręciło się wokół nich. Nikt mnie przecież do bycia mamą nie zmuszał.
Czas na zmiany
Teraz kiedy dziewczynki chodzą do przedszkola, mam trochę więcej czasu dla siebie. Pomiędzy praniem, prasowaniem a przygotowywaniem posiłków, mogę usiąść i w spokoju wypić kawę. Wcześniej w tym czasie bawiłam się z córkami, zabierałam je na spacer. Mój dzień był wypełniony aż po brzegi.
Obecnie są w nim małe luki, chwile przestoju, które postanowiłam wykorzystać. Pierwszy raz od pięciu lat zapisałam się do kosmetyczki. Zwykły zabieg oczyszczania i nawilżania twarzy. Choć dla wielu kobiet może to nic wielkiego, dla mnie to było ogromne wydarzenie. Cieszyłam się, iż w końcu postanowiłam zrobić coś tylko dla siebie. Że odpocznę, zrelaksuję się, odetchnę od codziennych obowiązków. Jednak mój entuzjazm gwałtownie opadł.
Ona tak na serio?
Do salonu kosmetycznego weszłam pewnym krokiem z szerokim uśmiechem na twarzy. Po chwili siedziałam już na fotelu, a kosmetyczka przeprowadzała ze mną krótki wywiad. Od razu zwróciła uwagą na kondycję mojej skóry, która niestety nie była najlepsza. Przyglądała się, opowiadała o różnego rodzaju zabiegach, nowościach. Po chwili zaczęła oczyszczanie, a ja postanowiłam się trochę wytłumaczyć.
Przyznałam, iż jestem mamą dwóch dziewczynek w wieku 3 i 5 lat, stąd to lekkie zaniedbanie. Myślałam, iż powie, iż fajnie, iż przyszłam, iż warto myśleć o sobie, dbać o swoje potrzeby. Ona zamilkła, spojrzała na mnie takim groźnym wzrokiem i zapytała 'To, co pani tu robi? Matka powinna siedzieć w domu i opiekować się dziećmi, a nie po kosmetyczkach chodzić'.
W pierwszej chwili pomyślałam, iż żartuje, ale już po chwili zrozumiałam, iż ona tak naprawdę. Zamilkłam, nie chciało mi się wdawać w żadne dyskusje. Nie odezwałam się do końca zabiegu, ona także. Potem wstałam, zapłaciłam i wyszłam. Na pewno nigdy
już tam nie wrócę.
Kto ma rację?
Towarzyszyły mi mieszane uczucia. Tak bardzo czekałam na wizytę, cieszyłam się, iż wreszcie wyjdę z domu (dalej niż do przedszkola czy spożywczaka), iż odpocznę, zrobię coś dla siebie. Kiedy zamknęłam drzwi gabinetu kosmetycznego, dopadło mnie wiele różnych myśli.
Może to dziwne, ale zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać, zaczęłam mieć wątpliwości. Może ja naprawdę źle postąpiłam. Może powinnam teraz siedzieć w domu i piec dla dziewczynek ciasto lub sprzątać w ich pokoju, a nie odwiedzać salony piękności? Może ta kobieta miała rację?".